Geoblog.pl    stock    Podróże    Rodzinnie po południowej Ameryce Południowej    Znowu w górach. Podsumowanie i zakończenie
Zwiń mapę
2020
25
lut

Znowu w górach. Podsumowanie i zakończenie

 
Argentyna
Argentyna, Mendoza
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5272 km
 
Dobre planowanie sprawiło, że ostatni dzień mieliśmy dość luźny. Startując z San Luis do Mendozy w linii prostej mieliśmy tylko trzy godziny drogi, ale nie uważałem, żeby był sens spędzać w Mendozie praktycznie cały dzień. Dlatego też pojechaliśmy drogą okrężną, zahaczając po drodze o park narodowy Sierra de las Quijadas.

Park jest położony na wyjątkowym odludziu, najbliższe miasteczka ze stacjami benzynowymi znajdują się prawie 100 kilometrów dalej – trzeba o tym pamiętać planując wycieczkę, bo prawdopodobnie nie da się go zobaczyć inaczej niż własnym samochodem. Wejście do parku jest darmowe, ale po minięciu centrum turystycznego trzeba przejechać jeszcze jakieś kilkanaście kilometrów po drodze gruntowej, a park nie oferuje własnego transportu. Po drodze zaczęło się robić górzyście, a zaraz potem na niebie zaczęły pojawiać się jakby znajome kształty… Krzyknąłem, że to musi być to, a gdy dojechaliśmy do parkingu, potwierdziłem w Internecie… Tak, po raz pierwszy w życiu zobaczyliśmy w naturalnym środowisku KONDORY! I tak mogłem odhaczyć kolejne z moich podróżniczych marzeń z kategorii "Zobaczyć w naturalnym środowisku".

________

Na tej liście są jeszcze: panda, koala, niedźwiedź czarny/grizzly, niedźwiedź polarny, bizon leśny, goryl, szympans, lew, gepard, jaguar, hipopotam, nosorożec, waran z Komodo, kiwi i okapi. Niektóre są łatwe, inne trudniejsze, a naprawdę problematyczne jest tylko okapi – trzeba się dostać do niedostępnych i niebezpiecznych regionów Demokratycznej Republiki Konga.

Na razie z listy wypadły tylko: (orangutan), mors (na Spitsbergenie, w czasach, kiedy jeszcze na Geoblogu nie pisałem) i (wieloryb).

________

Wracając do kondorów, było ich w parku sporo, ale z powodu słabego sprzętu żadnego nie byłem w stanie uchwycić w locie. Udało mi się to dopiero, gdy dwa z nich usiadły na skale. Ale i oprócz kondorów jest co zobaczyć w Sierra de las Quijadas – przede wszystkim fantastyczne formacje skalne, przypominające trochę te z parku Ischigualasto, widzianego przez nas na początku tej podróży. Mimo wszystko chyba bardziej nam się podobało tutaj, tym bardziej, że park był znacznie mniej zatłoczony niż Talampaya.

Do Mendozy przybyliśmy wczesnym popołudniem, zwiedziwszy jeszcze El Plumerillo, miejsce, gdzie Generał Jose de San Martin sformował Armię Andów, która później wyzwoliła Chile. San Martin jest bohaterem Argentyny, Chile i Peru i właśnie flagę tego trzeciego państwa dzieci miały okazję samodzielnie ściągnąć. A potem przebrać się w stroje z epoki i udawać żołnierzy Armii Andów.

Mieliśmy nadzieję, że w czasie długiego weekendu, w przedostatni dzień karnawału zobaczymy w centrum Mendozy coś ekstra. Niestety, trochę się zawiedliśmy – karnawał w Argentynie nie umywa się do tego brazylijskiego. Widać było za to, że Mendoza, jako stolica najważniejszego w Argentynie regionu winiarskiego, szykuje się do wielkiego festiwalu Fiesta Nacional de la Vendimia, który miał się odbyć od 6 do 9 marca*. A szykuje się np. w taki sposób, że wszystkie miejskie fontanny mają wodę zabarwioną na czerwono, sprawiając wrażenie, że płynie w nich wino.

*Zdaje się, że się odbył i miejmy nadzieję, że nie spowodował wzrostu zachorowań w Argentynie, bo teraz i tam liczba przypadków rośnie lawinowo.
____

To już ostatni wpis z tej podróży, więc pora na podsumowanie. Mimo fatalnego początku i problemów po drodze wyjazd udał się w więcej niż 100%. Udało nam się odwiedzić wszystko, co chcieliśmy, przekroczyliśmy granice pięciu nowych państw i zyskaliśmy 15 nowych pieczątek w paszporcie. W 14 pełnych dni przejechaliśmy 8056 km, czyli trochę nieznacznie więcej, niż w Iranie w 12 dni, ale po znacznie lepszych drogach, w mniejszym ruchu i z kilkukrotnie mniejszą ilością gór. Argentyna okazała się krajem bardzo przyjaznym, nigdzie indziej nie czułem się tak wyluzowany jako kierowca i jako turysta. Nie pewno mocno pomogła znajomość hiszpańskiego, którym, choć mówię niezbyt dobrze, posługiwałem się praktycznie cały czas. Dlatego nie powiem, jak tam jest z angielskim, podejrzewam, że na prowincji może być z tym problem. Jedyną rzeczą, która nas w Argentynie zaskoczyła negatywnie, było… jedzenie. Tak, wiem, że to kraj słynny ze swojej doskonałej wołowiny (potwierdzam!), ale poza nią kuchnia tego kraju prezentuje się słabo. Na przykład prawie nie je się tu warzyw, za to słodkości – bardzo dużo. Widać to niestety po sylwetkach mieszkańców, którzy mogą chyba śmiało rywalizować z mieszkańcami USA w otyłości. Przy zwiedzaniu Teatro Colon nawet to policzyłem – dokładnie połowa prawie 30-osobowej grupy była wyraźnie otyła.

Niemal wyłącznie na słodko są śniadania, przez co nasze dzieci rano prawie nic nie jadły. A jeśli w porze lunchu nie zatrzymaliśmy się na przydrożnego grilla, mieliśmy problem, bo normalne restauracje otwierają się w Argentynie po 20.00. To dla nas za późno i byliśmy skazani na liczne fast foody, a daniem numer jeden była pizza, bardzo tutaj lubiana.

Trochę ponarzekałem, ale nasze ogólne wrażenie z Argentyny i wypadów do sąsiadów było bardzo pozytywne. Do Argentyny czy Brazylii na pewno chętnie wrócimy, może też zrobimy drugie podejście do bardzo niegościnnego Chile. Pytanie tylko, kiedy będzie nam wszystkim dane znowu gdzieś pojechać… Ja mogę obiecać, że będę jednym z pierwszych, którzy po zniesieniu restrykcji gdzieś się wybiorą.

Dziękuję pięknie wszystkim czytającym i komentującym. Żegnając się – mam nadzieję, że nie na długo – życzę Wam wszystkim zdrowia i szybkiego powrotu na podróżniczy szlak!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (7)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2020-04-04 15:38
Świetnie się za Wami podążało! Miejmy nadzieję, że okazje do następnych wpisów nadejdą niebawem :)
 
mamaMa
mamaMa - 2020-04-04 22:57
Rozbawily mnie te fontanny z czerwona woda;)

Zachecona do Argentyny podziwiam po raz kolejny za tysiace przejechanych kilometrow.

Dzieki za relacje i zyczenia posylam w pelni takie same - zdrowia i szybkiego powrotu do swiata!
 
migot
migot - 2020-04-05 09:39
Ambitna lista zwierzaków! Ja swoje kondory widziałam w Peru, dostojne ptaki!

Gratulacje udanego wyjazdu i kilometrów za kółkiem, w sumie chyba dość niestandardowe podejście do Argentyny, jeśli chodzi o odwiedzone miejsca. Sama planowałam ten kierunek koło listopada tego roku, ale teraz nie wiadomo, jak to się potoczy... Ale sobie i nam wszystkim życzę, byśmy szybko wrócili na szlak!
 
zula
zula - 2020-04-05 18:25
Dziękuję za świetny opis.
Wyjazd w odległe strony i dobrze ,że szczęśliwie zakończony.
Życzę aby plany wyjazdu...gdziekolwiek zostały zrealizowane.
Może teraz powspominasz pierwsze spotkanie z morsami- warto uzupełnić Geoblog.pl
Pozdrawiam
 
genek
genek - 2020-04-07 01:30
te zwierzaki mnie zaintrygowały. Ja widziałem w 1992r. podczas wycieczki szkolnej osły w ich naturalnym środowisku, czyli na Wiejskiej
 
sestian
sestian - 2020-04-07 12:03
Na warana z Komodo to i ja chętnie się zapiszę :) Zdrowia dla Was!
 
marianka
marianka - 2020-05-02 11:47
Ooo gratulacje i z okazji ukończenia tej bardzo udanej i ambitnej (podziwiam kilometraż z dziećmi!) wyprawy. Dzięki temu opisowi Argentyna skacze o kilka oczek w górę na mojej małej liście marzeń :)

No i gratulacje z okazji zobaczenia kondora! Podoba mi się idea zwierzakowej listy marzeń :)
I dodam, że z ptakiem kiwi może nie być tak łatwo - to turbo płochliwe zwierzę. Łatwo go nocą usłyszeć, ale zobaczyć inaczej niż w rezerwacie jest bardzo ciężko :)
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024