Nie umiałem nadać sensownej nazwy dzisiejszemu wpisowi. Obiekty, które zwiedziliśmy w ciągu dwóch następnych dni, nie były na tyle spektakularne, aby poświęcić im osobne notki, a w dodatku nie miały ze sobą nic wspólnego. Będzie to więc trochę miszmasz różnych miejsc i tematów.
Buenos Aires dzieli od Mendozy dystans 1000 km w linii prostej, a na dotarcie do celu mieliśmy trzy dni. Nic strasznego, można było wypełnić ten czas różnymi atrakcjami… których jednak w centralnej części Argentyny wcale nie ma tak dużo. Rozpoczęliśmy od
Rosario, miasta słynnego z
Pomnika Flagi - zaprojektowanej przez Manuela Belgrano i po raz pierwszy podniesionej nieopodal w 1812 r. Pomnik jest bardzo okazały nawet jak na realia argentyńskie – w tym kraju lubują się w tematyce patriotycznej, stąd mnogość pomników i innych pamiątek historycznych.
Drugie odwiedzone miejsce, choć okazało się rozczarowaniem, wymaga trochę więcej komentarza. Argentyna, podobnie jak USA, Kanada czy Brazylia, w drugiej połowie XIX w. była krajem, który przyjął setki tysięcy imigrantów, przede wszystkim z Europy Centralnej i Wschodniej. Imigranci przybywali tłumnie, a że wnętrze kraju było w dużej mierze puste, mogli sobie niemal dowolnie wybierać miejsca do osiedlenia. Co oczywiste, najczęściej trzymali się razem, przez co powstawały osiedla niemieckie, polskie, czeskie czy włoskie. Oczywiście po 150 latach wszyscy ulegli zupełnej asymilacji, ale to, co zbudowali na początku świadczy o pochodzeniu założycieli. Tak też było w mijanej przez nas kilka dni wcześniej osadzie
Wanda w stanie Missiones, założonej przez polskich imigrantów, gdzie wśród pozostałości jest kościół Matki Boskiej Częstochowskiej
Jednym z takich imigranckich miasteczek jest
Moises Ville, Miasto Mojżesza, założone przez środkowoeuropejskich Żydów pod koniec XIX w. Moises Ville leży na totalnym wygwizdowie i trzeba sporo zboczyć z głównych dróg, żeby tam dotrzeć. Miałem nadzieję, że będzie warto, ale się trochę przeliczyłem – byliśmy tam w sobotę, na początku 4-dniowego długiego weekendu kończącego karnawał. W rezultacie lokalne muzeum było nieczynne, synagoga zamknięta, podobnie jak lokalny teatr. Zamknięty był nawet cmentarz, przez ogrodzenie można było jedynie zrobić zdjęcia pomnikom z napisami po hebrajsku.
Więcej szczęścia mieliśmy za to w
Cordobie, drugim największym mieście Argentyny i centrum uniwersyteckim. Naszym celem był wpisany na listę UNESCO
Kwartał Jezuicki z przepięknym
Kościołem Towarzystwa Jezusowego, chyba najbardziej charakterystycznym punktem miasta. Miasto zawdzięcza jezuitom bardzo wiele – to oni założyli tutaj pierwszy w Ameryce Południowej uniwersytet Poza tym warto odwiedzić lokalną katedrę i inne kościoły, których w centrum jest multum.
Oprócz Kwartału Jezuickiego odwiedziliśmy też jedną z wpisanych na listę UNESCO
estancias -
Alta Gracia. Estancie, podobnie jak odwiedzone przez nas wcześniej misje jezuickie, służyły przede wszystkim krzewieniu wiary, edukacji i przydatnych umiejętności wśród miejscowej ludności. Estancia w Alta Gracia przypomniała mi meksykańskie misje z Sierra Gorda, choć tamtejsze kościoły miały zdecydowanie ładniejsze fasady.