Ostatniego dnia nie pozostało nam nic innego niż pozwiedzać Hawanę. Stolica brzmi dumnie i faktycznie jest jedynym z prawdziwego zdarzenia dużym miastem na Kubie. Dotykają ją jednak te same bolączki, co resztę kraju – prąd pojawia się i znika, paliwo można zatankować tylko na jednej stacji w mieście (!). Miasto jest okropnie niedoinwestowane, wspaniałe kolonialne budynki niszczeją… a tuż obok inne są pięknie odnowione. Miasto ma swój niewątpliwy urok, szczególnie w reprezentacyjnych dzielnicach. Ale żeby zjeść w centrum normalne śniadanie, trzeba się porządnie naszukać. My zrezygnowaliśmy po kilku nieudanych próbach. W Hawanie jest ambasada USA, tuż nad morzem przy bulwarze Malecon. Przy ambasadzie stoją dwa maszty. Na jednym flaga kubańska zawieszona na wierzchołku, na drugim amerykańska opuszczona do połowy…