Oryginalny plan był zupełnie inny. Mieliśmy lecieć do Libanu, a stamtąd lądem do Syrii, korzystając z jej świeżego otwarcia na świat i bezwizowego ruchu na przejściach lądowych.
Propozycja spotkała się jednak z krytyką rodziny.
Jak to jest, że do Kanady lecisz sam, a do Syrii z nami? – mówili. Nie widziałem tu logiki, bo dla mnie Syria jest dużo ciekawsza niż Kanada, ale poddałem się woli większości.
Z dzisiejszej perspektywy bardzo dobrze się stało, że nie wyszedł ten Liban – choć nie jest bezpośrednio atakowany przez Izrael, napięcie jest wyczuwalne, a rządzący połową kraju Hezbollach zupełnie nieprzewidywalny. Tę część świata lepiej chwilowo omijać.
Byłem tak ugodowy, że poszedłem za życzeniem Martyny, która zawsze chciała zobaczyć Japonię. Ciekawe, czy rzeczywistość będzie odpowiadała jej wyobrażeniom? Pozostali nie mieli nic przeciwko, a wręcz wyrazili entuzjazm, więc kupiłem te bilety. I to mimo że: i. jeszcze nigdy nie zapłaciłem za przelot tak dużo, oraz ii. czerwiec to nie jest najlepszy miesiąc na Japonię – jest niebywale gorąco i bardzo często pada. Na razie prognoza pogody jest bardzo zachęcająca – padać ma tylko pierwszego dnia, za to codziennie lampa ponad 30 stopni. Jak będzie, zobaczymy.
Przed pierwszą podróżą w 2013 r. robiłem niesamowite przygotowania, rezerwując wszystkie hotele, planując każdy przejazd shinkansenem w ramach JR Pass itp. itd. Tutaj ma być zdecydowanie prościej. Mam wynajęty samochód, wyrobione międzynarodowe prawo jazdy według Konwencji Genewskiej, kupionych trochę jenów oraz zarezerwowany pierwszy nocleg. Jak bardzo podróże stały się łatwiejsze przez te 12 lat!