Uff, miałem chwilę stresu wczoraj wieczorem. Samolot, który miał mnie przewieźć do Puerto Princesa został opóźniony o 4h. Na szczęście przebukowali mnie na inny i przyleciałem wcześniej, niż planowałem i zdążyłem jeszcze spotkać się z kilkoma najbardziej wytrwałymi uczestnikami wycieczki.
Dziś będzie krótko, bo dzień nie obfitował w wiele wrażeń. Pobudka o 6 rano i z trzema innymi uczestnikami wycieczki pojechaliśmy wynajętym autem do jednego z siedmiu nowych przyrodniczych cudów świata –
podziemnej rzeki Puerto Princesa. Z uwagi na wczesny wyjazd byliśmy pierwsi na łódce. W odróżnieniu od tego, co piszą internety, nie trzeba było żadnego permitu uzyskiwanego w mieście. Wystarczyło zapłacić (za prywatną łódkę na 4 osoby plus bilet wstępu wyszło 1250 peso za osobę, czyli około 100 zł) i zawieźli nas do rzeki.
Sama rzeka spełniła oczekiwania – trip trwa około 45 min bardzo wolnego płynięcia i najlepiej kontemplować go w absolutnej ciszy, słuchając jedynie audioguide, jeśli ktoś chce (uważam, że warto, leci przyjemna muzyczka, a spokojny głos nazywa różne widziane formacje skalne).
W bonusie udało mi się sfotografować wielką jaszczurkę. Wróciliśmy do miasta Puerto Princesa i już za 2 godziny zaczynamy naszą przygodę. Kolejny wpis 9 kwietnia.