Geoblog.pl    stock    Podróże    Rodzinnie dookoła Brazylii    Miasto małe i miasto duże
Zwiń mapę
2020
01
gru

Miasto małe i miasto duże

 
Brazylia
Brazylia, Salvador
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 14109 km
 
Do Serra da Capivara trudno się dostać, trudno się też wydostać – stamtąd wszędzie jest bardzo daleko. Miałem nawet myśl, żeby dotrzeć aż do Sao Luis, ale to by oznaczało jakieś 40 godzin więcej w samochodzie. Drugi pomysł to dojazd do Recife oraz kamienia Inga, który też odpadł z uwagi na długą drogę. Stanęło na jeździe w linii prostej do miejscowości o nazwie Piranhas, położonej w stanie Alagoas nad brzegiem rzeki Sao Francisco. Piranhas (dobrze się domyślacie, nazwa faktycznie wzięła się od piranii) to dość popularna miejscowość turystyczna, choć w zasadzie wyłącznie wśród Brazylijczyków. My jednak zatrzymaliśmy się tylko na noc, w dalszej drodze oglądając zaporę Xingu, jedną z największych w obu Amerykach.

Kilka godzin drogi dalej leży niewielkie miasteczko São Cristóvão, jedno z najstarszych osiedli w Brazylii, datowane na 1590 r. Osobliwością São Cristóvão jest wpisany na listę UNESCO Plac São Francisco z historycznymi konwentami. Tutaj po raz pierwszy realnie ucierpieliśmy z powodu pandemii, bo Konwent Św. Franciszka oraz okoliczne muzea były pozamykane. I o ile do tej pory nie mogłem narzekać na brazylijską listę UNESCO, tym razem uważam (i nie ja jeden), że ten wpis jest totalnie do kitu i niepotrzebny. W Brazylii są dziesiątki lepiej zachowanych centrów miast, a tutaj wpisano nawet nie centrum, ale pojedynczy plac. Całe szczęście, że São Cristóvão było po drodze, jakby trzebabyło tam jechać tak daleko, jak do Serra de Capivara, rodzina by mnie chyba zdjęła z funkcji kapitana ;-)


Trzeba było jechać dalej, a kolejnym, tym razem dłuższym przystankiem był Salwador. Przebijanie się przez przedmieścia brazylijskich dużych miast to jedno z mniej przyjemnych doświadczeń podczas tej podróży, a Salwador jest tak położony, że jadąc lądem do ścisłego centrum trzeba przejechać kilkanaście kilometrów tkanki miejskiej. Nic dziwnego, skoro prowadzą do niego w zasadzie tylko dwie główne drogi plus przeprawa promowa. W samym mieście, szczególnie na Avenida Oceanica, korki były mniejsze niż na dojeździe.

Salwador cieszy się opinią jednego z najbardziej żywych miast Brazylii, takiego, w którym najbardziej czuć afrykańskie pochodzenie mieszkańców. I rzeczywiście, chodząc po ulicach po południu mogliśmy to potwierdzić – okolice stacji metra Lapa, gdzie mieliśmy hotel, to jeden wielki bazar, mocno w afrykańskim stylu. Ludzi było pełno i trzeba było trzymać dzieci za rękę, żeby w tym rozgardiaszu się nie pogubiły.

Zwiedzanie Salwadoru wieczorem miało niezaprzeczalnie jeden wielki plus – wszystkie słynne kościoły były w tym czasie otwarte na wieczorne msze. Tym sposobem zwiedziliśmy dwa słynne zabytki – Igreja Nossa Senhora da Piedade i Nossa Senhora da Lapa, z czego szczególnie ten drugi prezentuje się bardzo okazale. Cechą charakterystyczną widzianych kościołów były piękne malowane sufity.

Powinniśmy rozszerzyć naszą wycieczkę o inne kościoły, ale przerzuciliśmy to na kolejny dzień i był to duży błąd – otwarty był tylko kościół Nossa Senhora do Conceicao da Praia w Dolnym Mieście. Pozostałe, w tym słynny Konwent św. Franciszka czy Santa Clara do Desterro, były zamknięte. Zrobiliśmy sobie jednak porządny spacer po ulicach Salwadoru, dochodząc zarówno do Dolnego Miasta ze wspaniałymi widokami na Zatokę Wszystkich Świętych, jak i do Górnego Miasta z dystryktem Pelourinho. Drogę między Dolnym a Górnym Miastem pokonaliśmy na piechotę, choć tego nie polecam – przechodzi się przez mocno podejrzaną okolicę i nie ma żadnych spektakularnych widoków. Lepiej za parę groszy przejechać windą, będącą zresztą jednym z symboli miasta.

O ile dystrykt Pelourinho jest w 100% odnowiony i prezentuje się wspaniale, to tylko maleńka część Salwadoru. Wystarczy odejść od niego na 200 metrów, żeby zobaczyć zupełnie inne miasto, z odrapanymi czy wręcz zrujnowanymi budynkami, plątaniną kabli i ogólnym nieporządkiem. Żeby było jasne – nie czuliśmy tam żadnego niebezpieczeństwa, ale w takiej okolicy można poczuć się nieco nieswojo. Koniec końców, to trochę smutne, że w tak ogromnym mieście naprawdę przyjemna dla oka jest tylko niewielka część jego centrum. Cóż, wygląda na to, że najmocniejszą stroną Brazylii z perspektywy turysty jest wspaniała przyroda i małe miasteczka, nie wielkie miasta.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (10)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2021-01-28 12:40
Wnęrze kościoła przepiękne.
Mam wrażenie, że w tym rozdziale waszej podróży zdjęcia są wyjątkowo piękne..
Pogoda,małe miasta ...a może inny aparat?
Wyjazd wspaniały choć czas pandemii
trudny aby wszystko zrealizować.
Pozdrawiam
 
stock
stock - 2021-01-28 12:57
Zula, dziękuję za miłe słowa! Co do zdjęć, to chyba "wina" pogody. Aparat wprawdzie zmieniłem, ale po powrocie z Brazylii i póki co za wiele to nie zmieniło w jakości zdjęć, zresztą niedługo wszyscy zobaczą :). Trzeba się uczyć cały czas!
 
migot
migot - 2021-01-28 16:24
Czuję, że by mi się bardzo w tym Salwadorze spodobało, rudery jak na Kubie ;)

Choć co prawda, to prawda, w mojej podróży po Brazyli (która jednak miała znacznie mniejszy rozmach niż Wasza) - to poza Rio, to faktycznie przyroda była głównym atutem kraju!
 
migot
migot - 2021-01-28 16:25
I steki. I caipirinha ;)
 
stock
stock - 2021-01-28 17:14
Steków to nie kojarzę jako atutu Brazylii, ale my się stołowaliśmy głównie w przydrożnych lunchowniach, albo na plażach, gdzie królowały klimaty morskich stworzeń. Caipirinha owszem, choć tego starałem się nie nadużywać ;-)

Rudery to by się na pewno mamaMa spodobały :). Ja nie mam nic przeciwko, jeśli taki jest klimat całego kraju, ale brazylijskie miasteczka podniosły tak poprzeczkę, że Salwador po prostu wyróżniał się negatywnie.
 
marianka
marianka - 2021-01-28 17:23
Mam tak jak migot - oglądam zdjęcia z Salwatoru i jakoś mi tęskno do latynoskiego klimatu (chociaż przecież specjalnie zachwycona Kubą nie byłam)! Pewnie przez wymuszony ostatnio odwyk od podróży i brak słońca. Eh, już niedługo! :)
 
migot
migot - 2021-01-28 17:24
Może to też kwestia regionu... ale picanha na pedra to było wybitne mięsko! i domyślam się, że taki przelotowy kierowca nie mógł za dużo caipirinhy degustować ;) plus korzystania z transportu zbiorowego to było, że może nie tyle nadużywać, co swobodnie, w trybie wakacyjno-relaksacyjnym mogłam jej używać :)
 
marianka
marianka - 2021-01-28 17:24
O matko, i za caipirinhą to też tęsknię!
 
danach
danach - 2021-01-29 20:04
Stara część miasta ma klimat a slaumsy trochę przypominają mi turecką część Nikozji.
Kościoły przebogate i fotogeniczne :)
 
mamaMa
mamaMa - 2021-01-30 12:09
Rudert ruderze nierówna;)

Mieszane uczucia. Szczerze mówiąc będąc np. w Hawanie nie bardzo wiedziałam, czy śmiać się czy płakać. Muszę się nad definicją miejsc opuszczonych i wyjaśnieniem tego, co sprawia, że jedne fascynują, a inne zupełnie nie, poważnie zastanowić.
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024