Miałem zagwozdkę co zrobić z kolejnym dniem. Myślałem o Parku Narodowym Los Cardones ze znanymi kaktusami pałkowymi, ale raz, że nie przekonały mnie zdjęcia, dwa – nie chciałem narażać dzieci, zwłaszcza Adama, na setki serpentyn, bo droga osiągała w kulminacyjnym punkcie około 3500 m n.p.m. Ciekawsze wydawały się za to
Salinas Grandes - drugie największe na świecie solnisko. Na mapie droga przez serpentyny miała trwać tylko godzinę i wydawała się bardziej znośna od tej do Los Cardones.
Etap górski zaczęliśmy w wiosce Purmamarca, która sama jest położona na wysokości 2500 m n.p.m. Potem droga zaczęła się wznosić i przez następne 40 minut jechaliśmy ciągle pod górę fantastycznie piękną i bardzo dobrze sprofilowaną trasą. Zacząłem się zastanawiać jak wysoko jesteśmy i czy pobijemy nasz rekord z meksykańskiego El Rosario (3400 m n.p.m. u dołu, około 3700 w najwyższym punkcie). Wreszcie dojechaliśmy do przełęczy, na której stało parę straganów i pomniczek z napisem 4170 m n.p.m.! Nie spodziewałem się, że kiedykolwiek osiągniemy taką wysokość z dziećmi, a tutaj stało się to zupełnie przy okazji. Bez aklimatyzacji było jednak ciężko – w głowach nam huczało, a gdy przebiegłem parę metrów, miałem wrażenie, że krew rozsadzi mi skronie. Za to widoki mieliśmy wspaniałe.
Nacieszywszy oczy zjechaliśmy w dół do kolejnego dziwu – solniska Salinas Grandes. Choć nie jest tak wspaniałe, jak to w boliwijskim Salar de Uyuni (położonym zresztą bardzo niedaleko, nie więcej niż 200 km na północ) i tak zrobiło na nas niezapomniane wrażenie – morze bieli ciągnące się na kilkanaście kilometrów. Dzieci wzięły sobie nawet trochę soli na pamiątkę. Mimo, że bardzo wysoko, na solnisku było okropnie gorąco, ciężko było wytrzymać poza cieniem.
A to nie był jeszcze koniec atrakcji na ten dzień. Tą samą podniebną drogą wróciliśmy do wsi
Purmamarca i rozpoczęliśmy eksplorację wpisanej na listę UNESCO
Quebrada de Humahuaca. Największą atrakcją Purmamarki jest
Wzgórze Siedmiu Kolorów, które rzeczywiście tyle kolorów posiada. Kolorowe skały są zresztą specjalnością tego regionu, świadcząc o fascynującej geologicznie historii Andów.
Quebrada de Humahuaca została wpisana za swoje walory kulturowe i choć trudno im przyciągnąć uwagę turysty przy tak pięknej przyrodzie, niewątpliwie można je znaleźć. Teren jest uważany za najbardziej indiański w całej Argentynie i rzeczywiście – niemal każdy tubylec miał indiańskie rysy. Wielka to różnica w porównaniu z wybrzeżem, gdzie większość stanowią przedstawiciele rasy kaukaskiej.
W dolinie zwiedziliśmy niewielkie muzeum
Posta de Hornillos, służące od XVI w. za karawanseraj dla podróżujących tym szlakiem wędrowców. Śladów Inków (tak, tak, dolina Humahuaki wchodziła w skład ich imperium) pozostało niewiele, choć na szczęście Argentyńczycy odrestaurowali ich najbardziej znany pomnik – położoną w Tilcarze
Pucara, rozległą inkaską wioskę. Sama Tilcara służy jako kulturalne centrum doliny i najłatwiej tam o nocleg czy lokalne jedzenie.