Geoblog.pl    stock    Podróże    Południowa Osetia    W kraju, którego nie ma
Zwiń mapę
2019
20
wrz

W kraju, którego nie ma

 
No Mans Land
No Mans Land, Cchinwal
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 2048 km
 
Uzbrojony w wizę i bilety lotnicze udałem się do Rosji. W tym zakręconym podróżniczo roku wszystko mam zaplanowane tak ciasno, jak to tylko możliwe – i nie inaczej było tym razem. Samolot do Moskwy lądował późnym wieczorem, a rankiem z innego lotniska miałem następny samolot. Jeszcze do niedawna zdecydowałbym się na nockę na lotnisku, ale chyba się starzeję – tym razem zarezerwowałem sobie kapsułowy hostel w centrum Moskwy. Zapłaciłem jakieś 50 zł, a komfort był o niebo wyższy niż w przypadku dormitoriów – choć tu przecież też mieliśmy kilkanaście osób na jednej sali. Będę to rozwiązanie wykorzystywał w przyszłości.

Ci, co byli w Moskwie, wiedzą, że jej cztery główne lotniska są położone w czterech różnych kierunkach. Jeśli nie chcemy brać taxi, dostając się np. z Szeremietiewa na Wnukowo musimy przejechać przez centrum Moskwy. Można korzystać z tzw. Aeroexpressu lub jechać autobusem i dalej metrem (opcja dłuższa, ale trzy razy tańsza). Koszmarem jest próba wydostania się stamtąd w nocy – pociąg nie działa, autobusy jeżdżą, ale metro już nie. Ja tylko raz wybrałem Aeroexpress, pozostałe trzy razy ćwiczyłem opcję z metrem i autobusem.

Samolot z Wnukowa zabrał mnie do Władykaukazu, stolicy Republiki Osetii Północnej. Port lotniczy jest malutki, położony na północ od miasta, rzut beretem od znanego na całym świecie miasta Biesłan, w którym doszło do jednego z najtragiczniejszych zamachów terrorystycznych w historii. Cmentarz dzieci pomordowanych w Biesłanie (pamiętajmy, że większość z nich zginęła nie z ręki terrorystów, ale przez nieudolność tzw. antyterrorystów) znajduje się zaledwie kilka kilometrów od lotniska – moja grupa miała czas go zwiedzić, ja oglądałem go tylko z okna naszego busa. W drodze powrotnej kilka osób zwiedziło też szkołę. Ja z powodu obsuwy nie mogłem, ale po prawdzie za bardzo nie chciałem – mając dwójkę małych dzieci oglądanie miejsca tragedii tylu ich rówieśników mogłoby być dla mnie dość ciężkie psychicznie.

W Biesłanie spotkałem się z moją grupą, trzeba przyznać, wyjątkowo oryginalną. Było nas w sumie 14 osób – po dwóch Polaków, Finów i Niemców, a oprócz tego Francuz, Szwajcar, Austriak, Norweg, Portugalczyk, Brytyjczyk, Irlandczyk i Amerykanin. Z tej grupy aż pięciu zwiedziło wszystkie państwa świata, dwóm kolejnym brakuje do tego celu bardzo niewiele. Połowę tego towarzystwa spotkałem już wcześniej (m.in. na Wyspach Spratly i w Nigrze). Organizatorem był minister sportu w rządzie Południowej Osetii, mieliśmy więc teoretycznie silne zaplecze.

Południowa Osetia utrzymuje łączność ze światem poprzez jedyną drogę, łączącą ją z Osetią Północną. Lotniska pasażerskiego nie posiada, a wszystkie przejścia lądowe z Gruzją są zamknięte – może je przekraczać tylko kilkaset osób należących do mniejszości gruzińskiej. Nie chcę tu za dużo mówić o polityce (zainteresowanych zachęcam do zgłębienia tematu) – powiem tylko, że Południowa Osetia nie ma nic wspólnego z Gruzją i nie widzę żadnych szans jej powrotu do Gruzji. Dużo bardziej prawdopodobne jest jej zjednoczenie z Osetią Północną w ramach Federacji Rosyjskiej, choć takiego rozwiązania póki co nie chce Putin. Na pewno kraj, choć de facto niepodległy, pozostaje w silnej zależności od Rosji.

Na przejściu granicznym napotkaliśmy pierwsze trudności – mimo niewielkiej kolejki procedury wydłużały się niemiłosiernie. Rosyjski pogranicznik wziął kilka osób do dodatkowej dopytki, zadając idiotyczne pytania o to, czy byłeś karany lub czy masz rodzinę w policji/specsłużbach. Ja służyłem za tłumacza. Po kilku takich wywiadach puścił nas dalej. Przekroczyliśmy słynny tunel, służący za formalną granicę dwóch krajów, i zameldowaliśmy się na granicy południowoosetyjskiej. Tam już nas nie pytali, ale i tak postaliśmy dobrą godzinę. A z granicy trzeba było przejechać cały kraj, bo stolica Południowej Osetii - Cchinwal (wg Gruzji Cchinwali, ale uważam, że to nie fair używać nazwy, której nie chcą sami mieszkańcy), znajduje się na jej samym południu, tuż przy granicy z Gruzją. Przez to niefortunne położenie Cchinwal jest niemalże nie do obrony i dlatego też Gruzini mogli go łatwo najechać podczas wojny z 2008 r.

W Cchinwalu nie ma praktycznie bazy hotelowej, my spaliśmy w skromnym hotelu dla piłkarzy, z dzielonym prysznicem dla zawodników. Kolacje mieliśmy za to królewską – dostaliśmy tyle dań, że cała grupa była najedzona, zanim przyszły główne dania mięsne. Samo miasto jest malutkie i bardzo prowincjonalne, na niektórych budynkach widać jeszcze ślady wojny sprzed jedenastu lat.

Nasza wizyta w Cchinwalu miała nieprzypadkową datę – 20 września to Dzień Republiki, data proklamowania Republiki Południowej Osetii w 1990 r. Jak to w postsowieckich krajach bywa, tak uroczyste dni są związane z paradami wojskowymi, wystąpieniem prezydenta i innych oficjeli i tym podobnymi atrakcjami. Mieliśmy okazję oglądać przygotowania, robić zdjęcia i uczestniczyć w samej paradzie. Dodać należy, że większość sprzętu wojskowego była rosyjska, a nie osetyjska. Rosyjskich żołnierzy i urzędników też było sporo, a prezydent Anatolij Bibiłow w przemówieniu wiele razy podkreślał lojalność wobec Rosji i jawną niechęć (żeby nie powiedzieć znacznie mocniej) wobec Gruzji.

Sama parada przebiegła spokojnie, zdjęcia można było robić zupełnie bez przeszkód, choć jeden z naszych wyszedł poza barierki i zaczął bawić się w oficjalnego fotoreportera. Został za to grzecznie, acz stanowczo wyproszony z całej parady, ale poza tym nie spotkały go niemiłe konsekwencje. Problemy dla naszej grupy (niezwiązane z tym incydentem) zaczęły się później, ale tę historię opowiem w kolejnym wpisie…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (24)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
migot
migot - 2019-10-06 09:34
Bardzo to wszsytko ciekawe!
A hotel kapsułowy bym kiedyś chętnie wypróbowała!
 
genek
genek - 2019-10-06 11:35
a nawet Cchinwał, w Abchazji też się tego i na końcu pozbyli i jest Suchum i Gał. Parada - super sprawa , a piwko swojej produkcji mają? Bo pewnie po paradzie rozpoczęła się impreza :)
 
stock
stock - 2019-10-06 11:38
Racja, fonetycznie to Cchinwał i tak należałoby zapisywać.

Piwko swojej produkcji jest, nawet próbowałem! O imprezie będzie w następnym wpisie.
 
mamaMa
mamaMa - 2019-11-03 10:01
Fascynujące, że między zdaniami, wprost nie nazywając, nazwałeś co trzeba.
Z zapartym tchem dotarłam do końca tekstu!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024