Moim marzeniem było odwiedzenie Parku Narodowego Air i Tenere, wpisanego na listę UNESCO. Okazało się, że odwiedzenie tego miejsca nie jest takie proste – mimo że to jeden z największych powierzchniowo wpisów na listę na świecie (77 tysięcy kilometrów kwadratowych), dostać się do niego jest obecnie bardzo trudno. Z Agadezu trzeba było jechać jakieś sześć godzin w jedną stronę – nierealne przy dwudniowym pobycie. Poza tym okolica ciągle nie jest zbyt bezpieczna i nawet niewielka wycieczka poza Agadez wymaga wynajęcia lokalnego policjanta. Wyjazd na pustynię wymaga solidnej eskorty i żadna z miejscowych agencji turystycznych nie oferuje takiej wycieczki. Okazuje się, że Air i Tenere to jeden z najtrudniejszych do obejrzenia wpisów na listę UNESCO, a dla mnie powód, żeby do Nigru wrócić gdy sytuacja się uspokoi. Może to trochę potrwać, bo w okolicy odkryto uran, przez co ściągnęli tu wszelkiej maści awanturnicy i poszukiwacze przygód żądni szybkiego zarobku.
Szkoda mi było Air i Tenere, ale postanowiłem, że trzeba zobaczyć choć jego namiastkę. Dogadałem się z miejscowym kierowcą, wraz z kolegami wynajęliśmy jego 4x4 i wyjechaliśmy jakieś 30 kilometrów poza Agadez. Nawet tak krótka wycieczka wymagała eskorty policjanta – my mieliśmy nawet aż dwóch. Krajobraz momentalnie zrobił się pustynny i górzysty, choć w okolicy nie brakuje też oaz, w których mieszkańcy Agadezu mają swoje ogródki z warzywami. W jednym z nich zatrzymaliśmy się na herbatę, a policjanci dumnie zaprezentowali muzykę lokalnej i międzynarodowej gwiazdy – pochodzącego z Agadezu Bombino. Zachęcam do posłuchania, mnie się podoba!
Mieliśmy też okazję podjechać do miejscowej wioski, której centralnym punktem jest... pompa do wody. Mieszkańcy mówią po francusku i kolega kupił od nich twardy jak kamień ser kozi – bez dokładnego rozmoczenia w herbacie nie ma szans na jego zjedzenie.