Spotkanie z
Przedsiebie opisywane
tutaj nie było jedynym pokazującym, jak mały jest świat. Mnie nie trzeba było tego udowadniać – kiedyś na malutkiej wysepce na Fidżi, gdzie jednocześnie spędzało czas jedynie jakieś 30-40 osób
o tu spotkałem kolegę z pracy. Dwanaście tysięcy kilometrów od domu!
Dojechaliśmy do
Xochicalco, ostatnich podczas naszej wędrówki prekolumbijskich ruin. Rozpoczęliśmy zwiedzanie, kiedy z daleka zauważyłem znajomą krępą sylwetkę w kapeluszu....
Jasny gwint, to musi być Don! Wiedziałem, że mój stary znajomy podróżuje właśnie po Meksyku, ale nie kontaktowałem się z nim i nie koordynowałem trasy. Ale nasze drogi i tak się zeszły.
Spotkanym znajomym był
Don Parrish, jeden z największych podróżników świata, długoletni numer jeden na MTP i numer 14 na
Nomad Manii. Z Donem korespondowałem już od dawna, uczestniczyliśmy wspólnie w potężnym projekcie modyfikacji regionów na nomadmania.com. Pierwszy i jedyny raz spotkaliśmy się twarzą w twarz w serbskim Apatinie, podczas
Extreme Travellers International Congress - szczegóły
tutaj. Don prowadzi stronę internetową donparrish.com i jest kolejnym fanem miejsc z listy UNESCO – ma ich na koncie ponad 550. Szczyci się tym, że swój aktualny adres mailowy posiada nieprzerwanie od 1989 r. Don, jak wielu Amerykanów, ma hopla na punkcie genealogii własnej rodziny i był w tym wyjątkowo skrupulatny – odkrył, że trójka z jego przodków przybyła do Ameryki na pokładzie
Mayflower (większość najszacowniejszych rodów Ameryki wywodzi się właśnie z tego statku). Don jest jednym z najsympatyczniejszych ekstremalnych podróżników i bardzo się cieszyłem, że mogłem go spotkać. Tym bardziej, że okoliczności były tak wspaniałe. Xochicalco to jedno z najlepiej zachowanych prekolumbijskich miast w Meksyku. Zachowało się tu m.in. obserwatorium astronomiczne, a obok jest świetne muzeum – to chyba stąd projektanci współczesnych felg czerpali swoje pomysły (zobacz zdjęcie). Całość jest absolutnie godna polecenia – tym bardziej, że to zaledwie półtorej godziny jazdy od stolicy Meksyku.