Z doliny Jordanu po raz ostatni wspiąłem się w góry, do
As-Salt. As-Salt był przez stulecia godnym rywalem pobliskiego Ammanu, a ostatecznie oddał mu pola w znaczeniu dopiero po I wojnie światowej. Wcześniej, pod koniec XIX wieku, miasto przeżyło okres bujnego rozkwitu, kiedy to sprowadziły się do niego liczne rodziny z zachodniego brzegu Jordanu. W tym czasie pochodzący z Nablusu architekt Abdel-Rahman Aqruq stworzył nową arabska szkole architektury, czerpiąc z motywów tradycji arabskiej, rzymskiego klasycyzmu oraz europejskiej secesji. Wprawdzie ciężko mi było znaleźć dobre przykłady tej architektury, ale kilka zdjęć chyba trafiłem. Zobaczymy, czy budynki w As-Salt znajdą uznanie UNESCO - kandydatura tego miejsca będzie poddana pod głosowanie na najbliższej sesji w 2017 r.
________
Samochodem po Jordanii Mój styl podróżowania wymaga zwykle zobaczenia zbyt wiele w zbyt krótkim czasie:-). Nie mam więc wyjścia i gdzie tylko możliwe wynajmuje samochód. Nie inaczej było w Jordanii, gdzie jest to zresztą świetna i najbardziej sensowna opcja, choć kraj wcale nie jest łatwy dla kierowców. Prawie nie ma tu płaskich terenów i bez przerwy trzeba gdzieś się wspinać lub zjeżdżać. Kultura jazdy Jordańczyków nie jest może najgorsza, ale na pewno jest, nazwijmy to, swobodna. Tak się do niej przyzwyczaiłem, że pod koniec jeździłem jak oni slalomem nie używając kierunkowskazów.
W centrach miast i wsi, szczególnie w piątek, robi się bardzo tłoczno i jechać jest dość ciężko.
Naprawdę niebezpiecznie robi się, gdy w Jordanii spadnie śnieg. Miałem wątpliwą przyjemność jechać w taką pogodę ponad 300 km z Ammanu do Akaby i, choć uważam się za doświadczonego kierowcę, miałem duszę na ramieniu. Byłem świadkiem uderzenia samochodu o barierę i widziałem dwa przewrócone auta. Jazda po lodzie we mgle po serpentynach na letnich oponach to naprawdę koszmar, tym bardziej, że ci idioci (piszę to z pełną odpowiedzialnością) nie używają żadnych świateł nawet wtedy, gdy widoczność jest na kilkanaście metrów. Ja w tym czasie włączyłem światła mijania, przeciwmgielne i awaryjne, a i tak modliłem się, żeby nikt we mnie nie wjechał podczas rutynowego sprawdzania paszportu na policyjnym posterunku.
Piszę, żeby przestrzec innych - w Jordanii śnieg i lód to koszmar i tragedia. A zimą wcale nie jest taki rzadki, weźcie to pod uwagę podróżując w tym okresie.
_____
Wadi RumChoć droga z Ammanu na południe rzeczywiście była dramatyczna, szczęśliwie udało mi się dotrzeć do – zdaniem wielu – atrakcji numer dwa w Jordanii, czyli pustyni Wadi Rum.
Nie lubię takich miejsc. Żeby cokolwiek zobaczyć, trzeba całkowicie zdać się na lokalnych "przewodników ", kładących łapę na obsłudze turystów. Oczywiście owi przewodnicy starają się naciągnąć turystów gdzie tylko mogą. I nawet jeśli ktoś jest na naciąganie odporny, musi liczyć się z tym, że Wadi Rum może być najdroższą atrakcją Jordanii. Standardowo turyści przyjeżdżają to na noc, śpiąc w namiotach, oglądając zachód słońca i wczuwając się w beduińskie życie. Ja nie miałem tyle czasu i zdecydowałem się na wycieczkę jeepem objeżdżając najważniejsze miejsca. Trzeba przyznać, że krajobraz robi wrażenie, choć wybrane miejsca postoju nie są jakoś szczególnie wyróżniające się. Mamy tu m.in. pozostałości domu i studni Lawrence'a z Arabii, wydmę do sturlania się bądź zjazdu na desce, dwa skalne mosty (jako żywo przypominające amerykański Park Narodowy Arches), skalna szczelinę itd. Osobiście bardziej podobał mi się pustynny krajobraz jako całość (przypominający krajobraz na Marsie, co zresztą wykorzystywali hollywoodzcy filmowcy) niż te poszczególne miejsca, choć teraz oglądając ponownie zdjęcia mam więcej respektu dla Wadi Rum. Mam jednak wrażenie, że w pobliskiej Arabii Saudyjskiej takich wadisów jest wiele. Szkoda, że tak trudno się tam dostać i sprawdzić naocznie...