Gdyby naszą scenę polityczną przenieść do Jordanii, z używanych przez główne partie wyrażeń byłaby świetna reklama turystyki tego kraju. Do Jordanii pasuje na przykład końcówka klasycznego już określenia „kamieni kupa” ministra Sienkiewicza z PO . Kup kamieni jest tutaj bardzo wiele, można by rzec, że nieco zmienione hasło PiSu „Jordania w ruinie” pięknie podkreśla najważniejsze atrakcje turystyczne tego kraju. Część z tych ruin i kup kamieni tak się spodobała społeczności międzynarodowej, że wpisała je na listę UNESCO. Takim przykładem jest pierwszy mój cel w północnej Jordanii
Umm ar-Rasas . Umm ar-Rasas jest pięknym przykładem miasta zbudowanego w czasach, gdy w Palestynie królowało jeszcze chrześcijaństwo. Można zresztą powiedzieć, że chrześcijaństwo wschodnie w tamtym okresie było równie, jeśli nie bardziej wpływające na codzienne życie, od wczesnego islamu. W Umm ar-Rasas, na niewielkiej w końcu przestrzeni, znaleziono ruiny aż 15 kościołów! Kościoły te, rzecz jasna, zostały zamienione na meczety, a piękne mozaiki częściowo zniszczone – zamazano głowy ludzkie i zwierzęce, pozostawiając elementy nieożywione. Na szczęście bardzo rozległa powierzchnia mozaik pozostała do dziś niemal nienaruszona.
Dalej zwiedzilem bardzo uporządkowana kupę kamieni, zwaną
Kasr al-Mushatta i służąca ongiś jako pałac kalifa. Pałac (położony tuż przy ammańskim lotnisku) jest pięknym przykładem świetności tych terenów w VII i VIII w., kiedy to rządziła tu dynastia Umajjadów. Piękna (ponoć) fasada została w dużej części zdemontowana i obecnie można ją podziwiać w berlińskim Muzeum Pergamońskim, ale to, czego nie wywieziono jest zdecydowanie warte zobaczenia. Kasr al-Mushatta jest jedną z takich perełek, które, mimo łatwej dostępności, przez turystów są raczej omijane.
Nie można tego powidzieć o innej perełce z czasów Umajjadów, słynnych
Zamkach Pustynnych. Zamki znajdują się w zdecydowanie pustynnej części Jordanii, w kierunki granicy z Irakiem i Arabią Saudyjską. Ostatecznie zwiedziłem tylko dwa z nich, w tym najbliższy stolicy
Kasr al-Harana, choć czytając relację Marianki stwierdzam, że chyba trafiłem na ciekawszy niż ona egzemplarz. Jest coś niesamowitego w doskonale zachowanej budowli wybudowanej dosłownie pośrodku niczego. W Kasr al-Harana sam budynek zachował się praktycznie w całości, można więc dobrze posmakować, jak te zamki wyglądały.
Kasr al-Harana był przystankiem na drodze do najsłynniejszego „zamku”
Kasr Amra* wpisanego na listę UNESCO. Choć z zewnątrz podobny nieco do zamku, jest jasne że służył raczej celom wypoczynkowym niż obronnym. Dla turystów to wielki plus, bo w środku zachowały się przepiękne freski. Samo ich istnienie jest niemal cudem – całkiem frywolne już w momencie powstania, potem przeżyły edykty muzułmańskie niszczące takie przykłady bezbożności (do dziś zachowały się m.in. nagie postacie aniołów!). Czasami, jak widać, pustynne położenie może być sporą zaletą.
Na koniec pustynnego touru zwiedziłem chyba największą w Jordanii kupę kamieni czyli
Umm al-Dżimal. Umm al-Dżimal to ruiny bizantyjskiego miasta z początku naszej ery, ale ruiny naprawdę niezwykłe. Miasto jest naprawdę GIGANTYCZNE i ciężko jest je w rozsądnym czasie obejść. Niemal jak okiem sięgnąć ciągną się kupy kamieni będące kiedyś domami, kościołami i ulicami. Największe wrażenie robi jedyna pozostałość bizantyjskiej bazyliki – samotna łukowa fasada, stercząca wśród ruin. Dla mnie Umm al-Dżimal jest kolejnym przykładem zapomnianej przez turystów jordańskiej perełki. Może to się zmieni po 2020 r., kiedy to jordański rząd podda Umm al-Dżimal pod głosowanie na listę UNESCO.
To nie wszystkie kupy kamieni widziane podczas tej podróży. O innych opowiem w dalszej części relacji.