Nasz wyjazd, choć dokonany w niezwykle atrakcyjnej cenie, logistyczne jest dość skomplikowany i męczący. Zaczęliśmy już w sobotę wieczorem jadąc w nocy samochodem z Warszawy do Hertogenbosch w Holandii. Tam spędziliśmy uroczy dzień i noc ze starymi znajomymi. Roland prowadzi jedno z najbardziej nowoczesnych gospodarstw w Holandii - dość powiedzieć, że ponad 300 krów obsługuje jedna osoba, a krowy same podchodzą do automatycznej dojarki.
Właściwa podróż rozpoczęła się wczoraj lotem z Amsterdamu do Bangkoku i dalej na Tajwan. W Tajpeju mamy prawie dobę przerwy i właśnie stąd - po raz pierwszy na żywo - piszę te notkę.
Pierwszy odcinek, mimo, że to prawie 12 godzin, poszedł niespodziewanie łatwo. China Airlines robią dobrą robotę, świetnie karmią i zapewniają rozrywkę dzieciom. W Bangkoku nie wychodzilismy z lotniska, za to była okazja obejrzeć trochę Tajpej. Pogoda jest jednak trudna do zniesienia- ponad 30 stopni i maksymalna wilgotność.
Przed spaniem policzylismy z Adasiem kraje, które odwiedził. Wliczając de facto niezależny Cypr Północny, Palestyne i Tajwan wyszło nam 19, a więc jutrzejsze Palau dopelni okrągłą dwudziestke - dobry wynik jak na trzy i pół roku. Martyna też trzyma się dzielnie - przed pierwszymi urodzinami będzie mieć równe 10 krajów. Pierwsze kroki zrobiła w domu, ale właśnie tu zaczyna wyraźnie preferowac chodzenie zamiast raczkowania.
Trochę się obawiam, czy uda nam się zobaczyć wszystko co chcemy na Palau. Trzymajcie zatem kciuki i do następnego wpisu, tym razem raczej z domu - nie mam możliwości wrzucania zdjęć, a bez nich relacja nie ma sensu.