Po niesamowicie męczącej drodze o trzeciej rano spotkał nas (a raczej mnie, jako jedynego nieśpiącego) widok rodem z baśni z tysiąca i jednej nocy. Mowa o nocnym widoku Salali, drugiego co do wielkości i chyba najładniejszego miasta Omanu. Chciałoby się powiedzieć „szkoda, że Państwo tego nie widzą...” bo niestety tego piękna nie udało się nam uwiecznić na zdjęciach. Ale i w dzień Salala wygląda wcale nie gorzej. Miasto, rozciągnięte wzdłuż Oceanu Indyjskiego, przedzielają trzy równoległe do wybrzeża arterie. Wszystkie są doskonale oświetlone i właśnie to oświetlenie tak mnie zachwyciło w nocy. Pomiędzy pierwszą a drugą arterią, a więc w centrum miasta, położone są gaje z palmami kokosowymi, bananowcami i innymi tropikalnymi smakołykami.
Salala jest stolicą regionu Zufar, z klimatem mocno odmiennym dla pustynnego Omanu. Powodem tej odmienności jest monsun nawiedzający region w porze letniej i sprawiający, że ziemia dosłownie eksploduje zielenią. Monsun sprawia też, że średnia temperatura lipca nie przekracza 30 stopni, podczas gdy w Maskacie to ponad 35 stopni (średnio, uwzględniajac noc!). Mimo wszystko, wolę Oman z temperaturami bliższymi dwudziestu, nie trzydziestu stopniom.
Salala jest wreszcie światową stolicą kadzidła. Kadzidło to żywica uzyskiwania z niektórych gatunków niskich drzew z rodziny kadzidłowców. Wprawdzie pozyskuje się je w całej południowej Arabii oraz części wschodniej Afryki, ale eksperci zgodnie podkreślają, że to właśnie kadzidło z okolic Salali jest najwyższej jakości. A w czasach, kiedy to trzej mędrcy, zwani potem Trzema Królami, nieśli dary Jezusowi, to właśnie kadzidło było najcenniejsze – tak, tak, kilogram kadzidła był cenniejszy niż kilogram złota!
Popularność kadzidła spowodowała wielkie bogactwo południowej Arabii, nazwanej przez Rzymian Arabia Felix, czyli Arabią Szczęśliwą. Obecnie po tym bogactwie pozostały pokaźne stanowiska archeologiczne, wraz z parkiem kadzidłowców wpisane na listę UNESCO jako „Kraina Kadzidła”. Jedno z tych stanowisk, o nazwie
Al Balid, znajduje się w samej Salali, dwa kilometry od centrum. I choć ze wspaniałego niegdyś miasta pozostały dziś już tylko fragmenty murów, Al Balid jest zdecydowanie warte zwiedzenia. Zwiedzaliśmy je w pełnym słońcu, gdy biel piasku aż paliła w oczy w kontraście z lazurowym morzem . Tuż obok znajduje się muzeum kadzidła, nieco rozczarowujące, bo poświęcone historii regionu bardziej niż samemu surowcowi. Przy muzeum posadzono młode drzewka kadzidłowca, które z przyjemnością prezentuję na zdjęciach.
Kadzidło to najlepsza, moim zdaniem, pamiątka z Omanu. W tym kraju używa się go wszędzie – pachną nim targowiska, restauracje i hotele. Powąchanie samej żywicy, nawet bez palenia, bardziej nam przypomina tę wspaniałą krainę niż oglądanie zdjęć. Najlepiej dokonać zakupu na słynnym targu
Al Hisn w centrum Salali. Poza kadzidłem szczerze polecamy olejki z drzewa sandałowego – najlepsze są tak skondensowane, że lekkie maźnięcie po skórze utrzymuje swój zapach jeszcze na drugi dzień.
Wokół Salali są kolejne stanowiska archeologiczne Sumhuram, a także legendarny Ubar, których jednak nie odwiedziliśmy (z relacji kolegi wiem, że przynajmniej Sumhuram jest tego warte). Zobaczyliśmy jednak położony trzydzieści parę kilometrów od miasta
grób Hioba. Miejsce to jest jednym z co najmniej kilku, które roszczą sobie prawa do pochówku tego proroka, wspomnianego cztery razy w Koranie (stąd wielki szacunek ze strony muzułmanów); pozostałe znajdują się w Turcji, Syrii, Libanie i Palestynie. Sam grób Hioba jest bardzo skromny, przykryty zieloną szatą w maleńkim mauzoleum.
Trudno w to uwierzyć, ale dopiero w okolicach Salali widzieliśmy po raz pierwszy większe stada wielbłądów, będących prawdziwą miłością mieszkańców tego kraju. Za to okoliczne wielbłądy są zdecydowanie bardziej fotogeniczne, szczególnie na tle błękitnego morza. Zresztą, zobaczcie sami...