Samolot do Larnaki odlatuje bardzo późno i warszawskie lotnisko było już prawie puste. Samolot miał prawie pełne obłożenie, a to za sprawą drużyny piłkarskiej Śląska Wrocław, która wybierała się na zgrupowanie na Cypr. Przez to w samolocie było dość żywo, a obsługa musiała wielokrotnie donosić alkohol (nie wiem, czy sami piłkarze korzystali, ale zaplecze zespołu sobie nie żałowało). Lecieliśmy niezbyt komfortowym Embraerem z czterema miejscami w rzędzie. Adaś pierwszy lot zniósł na piątkę z minusem, nie obyło się bez płaczu, ale trudne momenty trwały jakieś 20 minut na ponad trzy godziny lotu. Najważniejsze, że nie płakał przy lądowaniu, gdzie najbardziej zatyka uszy i mi samemu robi się czasami niekomfortowo. A może tak małe dzieci są na to niewrażliwe? Później, gdy jeździliśmy po górach, miałem uszy zatkane przez pół drogi, a Adaś spał sobie w najlepsze :-)
Swoją drogą, dziwię się, dlaczego LOT ma tak beznadziejne pory lotów do i z Larnaki. Wylot o 22.30, przylot o 2.50 w nocy. Lot powrotny jest o 3.30, przylot do Warszawy o 6 rano. Na niezbyt dużym lotnisku w Larnace to praktycznie jedyne operacje w środku nocy i na pewno nie ma tam problemów z wolnymi slotami. Podobne pory połączeń LOT ma też do Tel Awiwu, ale podróż powrotna jest o 6 rano, więc o trochę bardziej ludzkiej porze.
Tak czy inaczej, bezproblemowo wylądowaliśmy w środku nocy w Larnace. Koło lotniska miał na nas czekać przedstawiciel wypożyczalni samochodów i zaraz po wylądowaniu miałem od niego telefon. Samochód rezerwowałem przez
www.economycarrentals.com, lokalnym partnerem wypożyczającym nam auto był Autodirect Car Rentals
www.autodirect.com.cy. Za wypożyczenie Chevroleta Matiz na 5 dni zapłaciłem tylko 160 zł, a więc mniej niż 8 EUR za dzień, i to z ubezpieczeniem bez udziału własnego (oprócz kół i szyb). Drugie tyle wydaliśmy w sumie za fotelik (45 zł) i GPS (115 zł), ale to akcesoria niezbędne w zwiedzaniu Cypru z maluchem. Większość nawigacji dostępnych w Polsce nie ma mapy Cypru, a za aktualizację mojej mapy Beckersa musiałbym zapłacić 50 EUR, więc wybór był prosty. Potem sprawdzałem ceny w lokalnych wypożyczalniach i średnio trzeba było tam zapłacić za auto dwa razy więcej. Z dzisiejszej perspektywy wziąłbym tylko trochę większy samochód. Mieliśmy jedną dużą walizkę i dwuczęściowy wózek i to wszystko ledwo się zmieściło do małego Matiza. Ale daliśmy radę.
Po wypełnieniu papierów wziąłem głęboki oddech, wsiadłem za kierownicę i ruszyłem. Ten głęboki oddech wiązał się z tym, że to był mój debiut jako kierowcy w ruchu lewostronnym. Chyba każdy w takiej sytuacji miał przy tym trochę stresu. Teraz uważam te obawy za całkowicie bezpodstawne, nie miałem najmniejszych problemów z przestawieniem się, no może pierwszego dnia nie zawsze płynnie zmieniałem biegi przy jeździe po rondach :-). Drogi cypryjskie są naprawdę w doskonałym stanie, a dla roztargnionych wszędzie stoją znaki nakazu i zakazu wjazdu. Jak siedzisz za kółkiem po prawej stronie, jazda po lewym pasie wydaje się najzupełniej naturalna.
Z wypożyczalni pojechaliśmy prosto do hotelu. Normalnie odpuścilibyśmy sobie tę noc, ale z maluchem woleliśmy zapłacić te parę złotych więcej za ludzkie warunki i śniadanie. Wybraliśmy jeden z tańszych hoteli w Larnace – San Remo
www.sanremo.com.cy, który za 5 dni ze śniadaniami kosztował nas niecałe 400 złotych, czyli tyle, ile miejsce w wieloosobowym pokoju w hostelu w Europie Zachodniej. Po dwóch gwiazdkach nie powinniśmy się spodziewać fajerwerków, ale stosunek ceny do jakości był w tym hotelu doskonały. Jak widać, zimowe ceny na Cyprze są bardzo przystępne, żeby nie powiedzieć zaskakująco niskie.