Pozostałe odcinki podróży mieliśmy odbyć z Korean Air. Pierwszym z nich był 10-godzinny lot z Amsterdamu do Seulu. Do tej pory jedynym tak długim lotem odbytym przeze mnie był odcinek Warszawa - Hanoi z LOTem i muszę powiedzieć, że w porównaniu z tamtym Korean Air to prawdziwa klasa. W LOT jedyną rozrywką był puszczany dla wszystkich film, tutaj był dla każdego przyjemny komputerek z ogromnym wyborem filmów, muzyki i gierek. Poza tym dają jednorazowe kapcie, szczoteczkę i pastę do zębów, no i metalowe sztućce do posiłków.W Incheon (główne lotnisko Seulu, 50km od miasta) wylądowaliśmy o 8, następny samolot mieliśmy koło 18, mieliśmy więc sporo czasu. Incheon jest w opinii pasażerów jednym z najlepszych lotnisk na świecie (w tym roku również był w pierwszej piątce) i trzeba przyznać, że taka opinia jest w pełni uzasadniona (wyjaśnienie później, bo z większością udogodnień zapoznaliśmy się w drodze powrotnej). W każdym razie oferowali darmowe lub płatne wycieczki do Seulu/Incheonu dla oczekujących pasażerów. Wybraliśmy się na wariant 6-godzinny za $40 od łebka (plus 4$ za płatność kartą, o czym złodzieje nas nie poinformowali!). Pokręciliśmy się trochę po centrum Seulu i zwiedziliśmy pałac Czhangdok - dawną siedzibę władców Korei. Przyjemność ze zwiedzania popsuła pogoda - było -5, odczuwalnie pewnie koło -10. A my wybraliśmy się przecież na wczasy do ciepłych krajów!