Pierwszy odcinek podróży minął szybko, choć nie bez przygód. Już kołujący po pasie startowym samolot został zawrócony do rękawa w celu zabrania kilku pasażerów. Obecna na pokładzie stewardessa z ponaddziesięcioletnim stażem powiedziała, że przydarzyło się jej to pierwszy raz. My mieliśmy farta i znamy przyczynę :-) Posłuchajcie.
Na nowym terminalu na Okęciu po przejściu przez bramkę są dwa wyjścia - jedno do rękawa, drugie po schodach do autobusu. Oczywiście jedno z nich jest zabezpieczone taśmą. Pasażer-żartowniś siedzący przed nami przyznał się (a my podsłuchaliśmy), że myśląc, że jest ostatni, przestawił taśmę ze schodów na rękaw. Kilku późniejszych pasażerów przeszło więc przez bramkę, zeszli po schodach i czekali na autobus. Ale się nie doczekali, wrócili na górę i stąd cała afera :-) A kapitan wielokrotnie przepraszał w imieniu LOTu za nieswoje winy.
Z lotniska odebrali nas zaprzyjaźnieni Holendrzy i pojechaliśmy do jednego z przylotniskowych hoteli, który - choć rezerwowany w okresie 50% promocji, i tak kosztował nas prawie 80 EUR za 2-osobowy pokój ze śniadaniem. Sen był tej nocy krótki, ale trzeba było nadrobić prawie dwuletni okres niewidzenia.