Przybyliśmy do Hoi An, przeuroczego miasteczka z listy UNESCO. Kiedyś Hoi An było ważnym portem, zasiedlonym przez chińskich, japońskich i wietnamskich kupców. W XIX w. straciło swoje znaczenie, ale nie straciło nic z unikalnej architektury i niepowtarzalnego klimatu. Byliśmy zachwyceni spacerem po wąskich uliczkach pełnych starych domów. Jeśli chodzi o wietnamskie miasta, Hoi An podobało nam się najbardziej.
Hoi An jest znane jako centrum wietnamskiego krawiectwa i szewstwa pasowanego (nieco błędnie zwanego w Polsce „na miarę”, choć oczywiście szycie pasowane też wiąże się ze zdjęciem miary z klienta). Ponad 200 krawców i szewców oferuje błyskawiczne uszycie (prawie) wszystkiego, czego sobie zamarzysz, za cenę stanowiącą ułamek polskiej. Nie jestem szczególnie odporny na takie okazje i oczywiście wpadliśmy w szał zakupów na całego.
Dla tych, którzy tam będą mam jedną radę – nie dajcie się zwieść niskim cenom. Lepiej zapłacić 40$ za produkt lepszej jakości, niż 20$ za bezwartościowy lub wykonany niedbale. Przekonaliśmy się o tym na własnej skórze, testując zarówno zakupy budżetowe, jak i te droższe.