Kolejny dzień to wycieczka do My Son, ruin Czamów wpisanych na listę UNESCO. Tym razem nie daliśmy się namówić na obejrzenie wschodu słońca, choć biorąc pod uwagę temperaturę w czasie zwiedzania, nie byłby to najgorszy pomysł. Same ruiny pewnie by nas zachwyciły, ale przy świątyniach Angkoru wypadają blado. W odróżnieniu od kamiennego Angkoru, te są zbudowane z cegły, ale największą „cegiełkę” do ich obecnego wyglądu dołożyli Amerykanie, wielokrotnie bombardując kompleks podczas wojny.