Pierwszy dzień w Angkorze postanowiliśmy spędzić omijając największy kompleks Angkor Wat. Zaczęliśmy więc od Angkor Thom, zwiedzając tego dnia jeszcze ze dwadzieścia innych świątyń. Pierwszy raz przekonałem się, co znaczy kambodżańskie słońce – włażenie na piramidy bez kawałka cienia w południowym upale było mordęgą. Wody wypiliśmy chyba z 6 litrów, a skończyliśmy koło 15.
Tuż po przyjeździe do kompleksu Angkoru dałem się najbardziej naciągnąć z całej wyprawy. Kupiłem bardzo potrzebną książkę o zabytkach Angkoru, do której do tej pory zajrzałem może raz. Wydrukowana z tyłu cena to 27$, ale pani chciała sprzedać okazyjnie za 20$. Ostatecznie kupiłem książkę i kapelusz warty dolara za 16$. Potem widziałem sprzedawców oferujących tę samą książkę za 1$! No cóż, frycowe trzeba zapłacić. Więcej takiego błędu nie powtórzyliśmy.
Sam Angkor wspaniały, wiele o nim napisano i ja nie dodam nic mądrego. Z pewnością mogę stwierdzić, że to must see dla każdego podróżnika po Azji. Swoistego kolorytu dodają bose, małe dzieci oferujące napoje, owoce oraz bransoletki, pocztówki, magnesy na lodówkę i tego typu badziewie po okazyjnych cenach od 1$ za sztukę na początku po 1$ za pięć sztuk na końcu. Ostrzegam ludzi o słabych nerwach, można się wzruszyć i kupić sporo niepotrzebnych rzeczy. Zresztą nie wiem czy znalazł się ktoś w 100% odporny na te nagabywania, a przecież 1$ to nie majątek. Mnie sprytnie podeszła jedna trochę starsza dziewczynka, która na odpowiedź, że jesteśmy z Polski, dodała. „Oh, Poland, capital Warsaw, right? Ćen dobry” „You buy from me, ok? If you buy from someone other, you’ll make me cry”. No i oczywiście kupiliśmy wodę za dwukrotność normalnej ceny.
Po powrocie do Siem Reap wybraliśmy się na spacer po mieście. Miasto jest na wskroś turystyczne, więc prawdziwej Kambodży w czystej postaci tu nie będzie. Ale i tak zrobiło na nas bardzo przyjemne wrażenie. Wybraliśmy się oczywiście na masaż („Sir, special price for you, not 12$, only 10$”), który polecam każdemu. Po relacji kolegów z masażu w Tajlandii spodziewałem się co najmniej łamania kości i krwawych otarć : -) ale nasze masażystki były zdecydowanie delikatniejsze.