Ostatni dzień naszej podróży miał być spokojny, punktem obowiązkowym miało być miejsce nazwane zgodnie z nowofundlandzką tradycją Pomylony Punkt, a po angielsku
Mistaken Point. Nazwa jest niby śmieszna, ale dla wielu oznaczała tragedię. Z uwagi na kształt wybrzeża statki myliły to miejsce z pobliskim Cape Race, które było ważnym punktem żeglugi z Europy do Ameryki i odwrotnie. Przy Cape Race należało skręcić na południowy zachód lub północny wschód, w zależności od kierunku, z którego przybywamy. Jeśli jakiś nawigator się pomylił i skręcił na północny wschód przy Mistaken Point, ładował się na skały. Wiele statków tak właśnie skończyło.
Ale Mistaken Point jest znany przede wszystkim ze swoich unikalnych na skalę światową skamielin. ok. 560 mln lat temu ten kawałek lądu był dnem oceanu w okolicach równika. W wyniku wybuchu wulkanu rosnące tu organizmy zostały przykryte wulkanicznym pyłem, który zakonserwował je w niemal idealnym stanie aż do dziś. Skamieliny z Mistaken Point stanowią jedne z najlepszych przykładów prekambryjskich skamielin na świecie. Przewodniczka twierdziła, że Darwin byłby tym odkryciem zachwycony, bo dowodów z tego okresu brakowało mu do udokumentowania teorii ewolucji. Nie było mu to dane – odkrycie geologiczne nastąpiło dopiero w 1967 r., jak to często bywa zwykłym przypadkiem – ponoć studenci szukali dobrego miejsca na piknik nad morzem.
Odwiedzenie Mistaken Point jest dość skomplikowane. W sezonie trzeba się zapisać dużo wcześniej, bo miejsce mogą dziennie odwiedzić tylko 24 osoby – w 12-osobowych grupach o 10.30 i 12.30. My mieliśmy szczęście będąc przed sezonem – zapisaliśmy się w ubiegły czwartek. Z Visitors Center należy przejechać jakieś 30 minut samochodem, po czym pod okiem dwóch przewodników przejść się około 3 km w kierunku wybrzeża. Spacer nie jest trudny, ale przewodnicy ostrzegali przed jednym jakoby wymagającym podejściem, które jest tak ciężkie, jak wejście na czwarte piętro bloku. No ale cóż, jesteśmy w Kanadzie, kraju, gdzie chyba z 70% populacji jest ponad miarę otyła.
Miejsce zdecydowanie rekompensuje trudy wędrówki. Na odkrytej skale, na którą trzeba wchodzić w skarpetkach, są setki odbitych roślin. Wygląda to wszystko wspaniale dla zwykłego turysty, a w dodatku jest niezmiernie ważne dla światowej nauki. Krótko mówiąc – w pełni zasługuje na wpis na listę UNESCO, którego doczekało się w 2016 r.
Po Mistaken Point pojechaliśmy jeszcze na
Cape Spear, najbardziej wysunięty na wschód punkt Kanady, a potem pokręciliśmy się po St. Johns. Lot do Europy dziś w nocy, a jutro bonusowy dzień i podsumowanie.