Podróż powrotna obyła się bez przygód. Wczoraj o 10.30 byliśmy w Billund, a już 12 godzin później w Warszawie. I to zwiedzając po drodze wspaniałą rezydencję książąt Meklemburgii-Pomorza w
Schwerin (albo po starosłowiańsku w Zwierzynie). Rezydencja szykuje się w tym roku do wpisu na listę UNESCO jako reprezentant historycyzmu, więc będąc tak blisko, głupio było ja ominąć. Miejsce zdecydowanie przepiękne, polecam!
______
Nasze dwie ostatnie podróże na Madagaskar i do Etiopii były bardzo satysfakcjonujące, ale pod pewnym względem mi nie pasowały. A to dlatego, że w obu mieliśmy kierowcę (w Etiopii nawet kierowcę i przewodnika), który ogarniał wszystko za nas. Czułem się jak na prawdziwych wakacjach, ale to nie to. Tak nie lubię zwiedzać, nie znoszę podstawiania pod nos. Gdzie tu spontaniczność, gdzie przygody, gdzie własna inicjatywa?
Tym razem wracam w pełni zadowolony. Zobaczyliśmy wszystko, co mieliśmy w planach,, przeżyliśmy kilka przygód, nasyciliśmy się egzotyką. Było dużo potu, nie było na szczęście krwi ani łez. Wreszcie skompletowałem wielką afrykańską piątkę zwierząt. Przekroczyliśmy 6 razy granice lądowe, przejechawszy po drodze około 4200 kilometrów plus ponad 300 na safari plus jakieś 2400 z domu do Billund i z powrotem. Zwiedziliśmy 7 miejsc z listy UNESCO, kilka z nich rzadko odwiedzanych, na szczycie z Tsodilo i Mana Pools.
Podróż obejmowała 4 kraje, ale tak naprawdę w miarę dobrze zwiedziliśmy tylko jeden – Zimbabwe. Do Botswany, Zambii, a zwłaszcza Namibii jeszcze kiedyś wrócimy.
Wszystkie kraje były bardzo przyjazne, wszędzie bez najmniejszych problemów można się dogadać po angielsku. Wszędzie oprócz Zimbabwe jest też w miarę tanio, co zadaje kłam opowieściom o bardzo drogiej Afryce. Oczywiście nie wydaliśmy mało, ale zmieściliśmy się w założonym budżecie. Jedyną rzeczą, która była poniżej oczekiwań, było jedzenie. Kraje bazują na fast foodach, w Zimbabwe ciężko było znaleźć cokolwiek sensownego.
Dziękuję wszystkim za uwagę i do następnej podróży. Jako, że zbliżam się do 100 krajów na Geoblogu, zrobiłem jeszcze jeden wpis statystyczny, aby dodać miejsca, w których byłem, ale których nie opisywałem. Kto wie, może się okazać, że krajem nr 100 będzie jedno z najrzadziej do niedawna odwiedzanych państw, do którego chcę się udać we wrześniu. Choć prawdopodobne, że może to być coś z Europy, bo w międzyczasie planuję weekendowe wypady do Finlandii i Rumunii. Na razie na liczniku 97 państw, brakuje tylko trzech.