Zbyt długo w ostatnich latach zdarzało się, że podróż zaczynała się bez większych niespodzianek. Jeszcze w 2019 i 2020 mieliśmy czarną serię czterech podróży, w których coś się na samym początku nie udawało. W
Meksyku policja wyłudziła od nas haracz. W
Chile pierwszego dnia ukradli nam plecak z paszportami. A z kolei do
Brazylii i
Tanzanii mogłem w ogóle nie wylecieć.
Potem było znacznie lepiej, podróże udawały się jak po sznurku, co najwyżej lot powrotny z Peru znacznie się opóźnił, przez co wzbogaciliśmy się o darmowe bilety międzykontynentalne.
Wszystko jednak zmieniło się pod koniec 2023 r., a wspólny mianownik tych wszystkich wyjazdów jest jeden i zwie się Lufthansa. Nie mam coś szczęścia do tej linii. Na początku grudnia udałem się Lufthansą do Francji, aby utknąć na lotnisku w Monachium podczas słynnego 4-dniowego paraliżu tegoż lotniska. Dzięki przytomności umysłu i szybkości działania udało mi się z tego wykaraskać, ale Lufthansę czeka proces za niezwrócenie mi w całości poniesionych wydatków.
Teraz też lecimy Lufthansą, a przynajmniej mieliśmy lecieć. Długo oczekiwania podróż 3-pokoleniowa (dzieci, rodzice i dziadek) nie mogła jednak dojść do skutku – trzy tygodnie wcześniej mój tato miał trudną operację, która wykluczyła go z podróży. Teraz jest w trakcie rekonwalescencji i mamy nadzieję, że w 2025 jednak gdzieś daleko wspólnie polecimy.
We czwórkę udaliśmy się samochodem do Billund, aby z tego nietypowego lotniska rozpocząć podróż na drugi kontynent. Dojeżdżamy do lotniska i widzimy masę policji i straży, a wjazd – zamknięty! Szybkie sprawdzenie w necie i okazuje się, że pierwszy raz w życiu trafiliśmy na alarm bombowy. Domniemanego żartownisia czy też terrorystę zatrzymano, ale nasz lot przepadł. Następny dopiero za 24 godziny, co lekko utrudnia nasze plany na miejscu. Siedzimy więc w Billund, a dzieci otrzymają w bonusie cały dzień w Legolandzie.
Ale, ale… dokąd to lecimy? Jaki Waszym zdaniem kierunek nadawałby się jako być może ostatnia tak daleka podróż dla dziadka, który do tej pory poza Europą był tylko na Syberii, w Egipcie i w Kanadzie?
PS W przedostatnim wpisie z
Etiopii pisałem, że liczę na przekroczenie 600 miejsc z listy UNESCO jeszcze w pierwszym półroczu 2024 (miałem wtedy na koncie 587).
Od tego wpisu nie minęły jeszcze trzy miesiące, a ja z dumą oznajmiam, że mam na liczniku już 606 miejsc. Na miejsce nr 600 wybrałem miejsce szczególne, w kraju, do którego zamierzałem pojechać już od dwóch lat. Była to
Rezydencja metropolitów Bukowiny i Dalmacji, obecnie Uniwersytet Narodowy im. Jurija Fedkowycza w Czerniowcach na Ukrainie. Pojechałem tam sam, ale mam nadzieję, że wkrótce uda się poeksplorować Ukrainę z rodziną.