Rano skorzystaliśmy z faktu, że do samolot mieliśmy koło południa i zwiedziliśmy
Etiopskie Muzeum Narodowe. Mogliśmy więc tym razem naprawdę odwiedzić Lucy, a przy okazji zaznajomić się z innymi wykopanymi na terenie Etiopii szczątkami praprzodków ludzi. Muzeum Narodowe nie jest duże, ale posiada chyba najlepszą na świecie kolekcję artefaktów dokumentujących ewolucję człowieka. Przypominam sobie ogromne, nowoczesne
Museo de la Evolucion Humana w hiszpańskim Burgos, które ma interesującą wystawę, ale prawie żadnych oryginalnych szczątków. Nic dziwnego, że najlepsza kolekcja znajduje się w Etiopii, w końcu w tym kraju wykopano 70% szkieletów australopiteka i innych praludzi i chyba zasłużenie nosi tytuł „Kolebki Ludzkości”.
Po południu przemieściliśmy się do Amhary, regionu, w którym trwa stan wyjątkowy, godzina policyjna, a polskie (i nie tylko) MSZ radzi, żeby go natychmiast opuszczać. Ja jednak zawierzyłem przewodnikowi, który twierdził, że wszystko, co chcemy zobaczyć, jest w pełni wykonalne. Takim oto sposobem znaleźliśmy się w
Lalibeli, najsłynniejszej chyba grupie zabytków Etiopii. Lalibeli specjalnie przedstawiać nie trzeba – to jedyne w swoim rodzaju wykute w skale XII/XIII-wieczne kościoły. Słowo „wykute” niewiele tu jednak mówi, bo kojarzymy je zwykle z czynnościami wykonanymi na pionowej skale. Tutaj zrobiono wszystko rozpoczynając od płaskiej przestrzeni, kościoły w Lalibeli tworzono więc z góry do dołu, literalnie wgryzając się w skałę, tworząc zrąb budynku, a dopiero potem wykuwając przestrzeń w środku. Jak twierdzi polska Wikipedia: „Istnieje szereg kościołów monolitycznych na całym świecie. Żadne z nich nie są jak kościoły etiopskie strukturami całkowicie wyodrębnionymi z bloków skalnych.” Nie wiem, czy tak jest rzeczywiście, ale niewątpliwie miejsce jest w skali świata niepowtarzalne. Nic dziwnego, że Lalibela została – wraz z 11 innymi miejscami – wpisana jako pierwsza na listę UNESCO w 1978 r. W pierwszej dwunastce były dwa z Polski – ktoś kojarzy jakie?
Dziś odwiedziliśmy główną grupę kościołów, z najsłynniejszymi św. Jerzego oraz Bete Medhane Alem. Jutro rano druga grupa.
Na koniec dwie ciekawostki i dwa razy postscriptum. Kierowca, który nas wozi po okolicy pokazał nam zdjęcie z Grzegorzem Krychowiakiem, który odwiedził to miejsce rok temu.
A obecnie siedzimy grzecznie w hotelu, bo od 19.30 jest tu godzina policyjna. Poza tym żadnych innych oznak napięć czy niepokojów nie zauważyliśmy. A najlepszym potwierdzeniem tego faktu jest zorganizowana wycieczka francuskich emerytów, którą dziś spotkaliśmy w Lalibeli.
PS1 Rysunek Martyny dziś skromny, jutro trzeba będzie ją zmotywować do większego wysiłku
PS 2 Wreszcie znalazło się coś dla geoblogowych kociar:)