To był bardzo intensywny dzień, bardziej intensywny niż się spodziewaliśmy. Już o 7 rano grzecznie poszliśmy na śniadanie, obserwując z restauracyjnego balkonu piękne małpy – tym razem były to biało-czarne gerezy. Niestety obsługa nie pozwoliła nam jeść na zewnątrz, właśnie z powodu tych małp złodziejek.
Gwoździem programu miały być miejsca wpisane na listę UNESCO cztery miesiące temu pod nazwą
Krajobraz kulturowy Gedeo. Jak to często bywa przy nowych wpisach w mniej rozwiniętych krajach, nie bardzo było wiadomo czego się spodziewać. Na szczęście obecnie przy każdym wpisie państwo musi dostarczyć szczegółową mapkę z zaznaczoną strefą właściwą i buforową. Etiopia zrobiła to porządnie, zaznaczając dodatkowo szczególnie warte odwiedzenia miejsca. Ale i mimo tego miałem lekkie obawy, na szczęście nasz kierowca oznajmił, że jedno z tych miejsc zwiedził jakieś 8 lat temu. Ma skurczybyk pamięć, dobrze zapamiętał skręt z głównej drogi do pierwszego miejsca zwanego
Tuto-Fela. Tuto-Fela to starożytny cmentarz z dziesiątkami dobrze zachowanych stel, z których niektóre są dodatkowo zdobione. Miejsce jest położone jakieś 5 km od głównej drogi i nie jest łatwo tam trafić, ale ma normalną kasę biletową i „przewodnika”. Piszę celowo w cudzysłowie, bo nasz nie potrafił za dużo powiedzieć. Nie znał też wieku stel, bo w I w. n.e. raczej nie wierzę. Wskazał jedynie, że groby są kobiece, a najwyższa stela należała do najodważniejszej z nich. Turystów to miejsce specjalnie nie zaznaje, to raczej my byliśmy największą atrakcją miejsca, otoczeni ciągle przez chmarę dzieciaków, a nawet trochę dorosłych.
Zagadka kobiecych grobów została rozwiązana w kolejnym miejscu, do którego się udaliśmy, położonemu kilka kilometrów dalej na południe cmentarzu
Chelba-Tututi. Chelba-Tutiti jest położony 3km od głównej drogi i pod niemal każdym względem wyprzedza swój odpowiednik w Tuto-Fela. Jest znacznie większy i ładniejszy, stele są dużo potężniejsze. Może to dlatego, że tutaj chowano mężczyzn. To chyba pierwsze odwiedzone przeze mnie miejsce na świecie, gdzie kobiety i mężczyzn chowano w zupełnie różnych miejscach.
W Chelba-Tutiti powitał nas również dużo bardziej kompetentny przewodnik. Dzięki niemu dowiedzieliśmy się m.in., że dwie obramówki na wierzchu steli oznaczają mężczyznę dorosłego (czy też precyzyjniej – zdolnego do zamążpójścia), a jedna – dziecko. Charakterystyczny rysunek na jednej ze stel wytłumaczył jako symbol klatki piersiowej, co miało symbolizować odwagę. Wskazał nam też, jak dojechać do ostatniego z miejsc, które chcieliśmy zwiedzić. I tutaj towarzyszyły nam chyba wszystkie dzieci z wioski.
Z Chelba-Tutiti pojechaliśmy jeszcze do
świętego lasu Birbirota, ale tam nie było kompletnie nikogo, kto byłby w stanie nam cokolwiek wytłumaczyć. Zrobiliśmy krótką wycieczkę, ale święty las nie odznaczał się dla nas niczym od normalnego lasu.
Po opuszczeniu Gedeo czekała nas bardzo długa droga do miejsca noclegu. W jej trakcie zakupiliśmy miejscową używkę – liście
czatu (qatu) albo po naszemu czuwaliczki jadalnej. Czat jest żuty powszechnie w Etiopii, Dżibuti i Somalii i ma niewielkie właściwości narkotyczne. Próbowałem go już wcześniej i zupełnie na mnie nie działał, ale chciałem go pokazać żonie. Przeżuliśmy całą wielką wiązkę, ale tak, jak poprzednim razem, żadne z nas nic nie poczuło.
Naszemu kierowcy i przewodnikowi bardzo się dziś spieszyło, ale jak często w takich wypadkach bywa, prawo Murphy’ego zadziałało przeciwko nam, bo w jednej z mijanych większych wiosek złapaliśmy gumę. Podczas gdy kierowca zmieniał koło, my poszliśmy na kawę. I to był prawdziwy hit, bo staliśmy się największą atrakcją dnia. Wszyscy chcieli robić sobie z nami zdjęcia, otoczyło nas chyba z 50 osób, i dzieci, i dorosłych.
Dalsza droga to niemal ciągła wspinaczka w górę, w granice Parku Narodowego Gór Bale. Zdążyliśmy jeszcze zwiedzić rezerwat antylopy niala górskiej. Antylop widzieliśmy wiele, ale że światło było już dość słabe, żadnej z nich nie udało się zrobić sensownego zdjęcia.
Śpimy w Goba, na wysokości 2700 m n.p.m. Jutro dalszy ciąg zwiedzania PN Gór Bale. A na deser dzisiejszy rysunek Martyny.