Dzień zaczęliśmy od wizyty na wyspie Agilkia, aby zwiedzić tamtejszą świątynię Izydy, nazywaną
Świątynią File (Philae), bo pierwotnie znajdowała się na wyspie o tej samej nazwie. Wybudowanie Tamy Asuańskiej (tej wcześniejszej, z początku XX w.) spowodowało konieczność przeniesienia zabytku, który cierpiał mocno od corocznych powodzi. Udało się to dopiero w 1980 r., a prawie 80 lat sezonowego zalewania mocno zniszczyło budowlę, szczególnie elementy dekoracyjne. Mimo wszystko aż dziw bierze, że przetrwała w generalnie dobrym stanie. Świątynia przypomina kształtem tę w Edfu, ale – zadając kłam mojemu wczorajszemu stwierdzeniu – można tu spotkać dużo elementów grecko-rzymskich, z Kioskiem Trajana na czele.
Do świątyni płynie się łódką, a w piątkowy poranek przystań, jak również sama świątynia, była niesamowicie wręcz zatłoczona. Takie tłumy widzieliśmy do tej pory tylko w Dolinie Królów. Z łódki można oglądać starą Tamę Asuańską i kilka pobliskich wysepek. Teoretycznie cała łódka powinna kosztować 200 funtów, w praktyce indywidualni turyści niemal zawsze płacą więcej. Najlepiej zebrać się w większą grupę.
Z Świątyni File udaliśmy się do
Abu Simbel, jadąc drogą prowadzoną na Wysokiej Tamie Asuańskiej. Mogliśmy zwiedzić samą tamę, ale sobie odpuściliśmy – po większej zaporze Itaipu na granicy Paragwaju i Brazylii raczej nie byłaby w stanie nas zaskoczyć.
Potem już tylko czekały nas trzy godziny monotonnej drogi przez pustynię, aby dotrzeć do Abu Simbel, chyba najpiękniejszej świątyni starożytnego Egiptu. Świątynia jest pomnikiem Ramzesa II, najwybitniejszego egipskiego faraona, który postawił ją po zwycięstwie nad Hetytami, aby zrobić wrażenie na Nubijczykach. Trzeba przyznać, że facet miał ego – przed świątynią kazał postawić swoje cztery gigantyczne posągi, a jakby tego było mało – w środku osiem mniejszych. A na ścianach, oprócz tradycyjnych posągów bóstw, polecił umieścić sceny upamiętniające swoje zwycięstwa. Dekoracje są wspaniale zachowane – w dużej mierze dlatego, że były wyryte w skale, podczas gdy w większości innych świątyń były przeważnie malowane. Obok znajduje się jeszcze jedna, mniejsza świątynia poświęcona Hathor, w której też nie mogło zabraknąć posągów Ramzesa II.
Obie świątynie musiały być przeniesione po wybudowaniu Wysokiej Tamy Asuańskiej, a skomplikowanym procesem przeniesienia dowodził prof. Kazimierz Michałowski. Prawdę mówiąc ślady przeniesienia widać w świątyni Hathor, główna sprawia wrażenie, jakby nigdy nie była ruszana.
Świątynia jest zjawiskowa i warto jechać te trzy i pół godziny w jedną stronę, aby ją zobaczyć. Na szczęście zrezygnowano już z poruszania się w konwojach i dziś trasę pokonaliśmy bez najmniejszego problemu.
PS Dziś notatek Martyny nie będzie, będzie za to bonusowe zdjęcie kota ze Świątyni File.