Geoblog.pl    stock    Podróże    E-SS-E czyli kolorujemy białe plamy na geoblogowej mapie    Duszno i pusto w Massawie
Zwiń mapę
2022
01
lis

Duszno i pusto w Massawie

 
Erytrea
Erytrea, Massawa
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4463 km
 
Z nic niewartym permitem w ręku poszliśmy o 7 rano na dworzec autobusowy. Weszliśmy do starego rzęcha, który po zabraniu kompletu pasażerów odjechał do Massawy chwilę po 8.00. Dystans niewiele ponad 100km pokonał w trzy i pół godziny! Wydawałoby się, że to ekstremalnie długo, ale przecież droga wiedzie z wysokości 2350 n.p.m. na niemal zero. W dodatku po drodze autobus zatrzymuje się na jedzenie. Droga biegnie wzdłuż linii kolejowej, wybudowanej jeszcze przez Włochów, ale zniszczonej podczas wojny. Swoją drogą, przejazd między Asmarą a portem w Massawie wąskotorówką z taką różnicą poziomów musiał zajmować chyba cały dzień.

Przed wjazdem do Massawy autobus zatrzymał się na checkpoincie, gdzie strażnik wszedł i się rozejrzał po autobusie. Gdyby permity coś znaczyły, byłoby po nas. Ale zgodnie z przewidywaniami stójkowy nie zwrócił na nas uwagi, interesując się wyłącznie młodymi ludźmi, którzy musieli okazać dokumenty.

Po przyjemnych dwudziestu kilku stopniach w Asmarze Massawa powitała nas ekstremalnym upałem. Skoro w listopadzie jest tam sporo ponad 30 stopni, strach pomyśleć, co się dzieje latem (Wikipedia pisze, że jest to jedno z najgorętszych miejsc na Ziemi jeśli chodzi o średnią temperaturę roczną). Sytuację trochę ratowała wiejąca znad morza bryza, ale i tak nie mieliśmy ochoty na 3,5-kilometrowy spacer do starówki. Wzięliśmy taxi i po paru minutach doszliśmy do miejsca, które pod koniec XIX w. przypomniało mocno stolicę Zanzibaru - kamienne miasto pełne okazałych domów z zielonymi drzwiami, pałaców i meczetów zdobionych koralowcem. Niestety w przypadku Massawy wszystko to jest niemal w kompletnej ruinie. Miejscowi mówią, że to przez wojnę, ale przecież wojna skończyła się ponad 30 lat temu!

Rzeczywiście widać w mieście pamiątki po wojnie. Najważniejszą jest zniszczony Pałac Cesarski, zimowa rezydencja cesarza Hajle Selassie. Dobrze zachowane okazałe lwy umieszczone przy schodach do jednego z pomniejszych budynków pałacowych wyglądają wręcz groteskowo w porównaniu do obecnej ruiny. Inną pamiątką po wojnie jest pomnik złożony z trzech erytrejskich czołgów, zniszczonych podczas kontrofensywy i zdobywania jednej z przełęczy. Zniszczony czołg można też oglądać w połowie drogi z Asmary.

Ogólnie jednak Massawa sprawia dość słabe wrażenie. W środku dnia miasto jest niemalże opuszczone i zdecydowanie biedniejsze niż stolica (co w przypadku miast portowych wcale nie jest oczywiste).

Łatwo było przyjechać, trudniej wrócić. Pytaliśmy, kiedy jest ostatni autobus do Asmary - jedni mówili, że o 13.00, drudzy, że koło 15.00. Przybyliśmy na dworzec chwilę po 13.00 i faktycznie zobaczyliśmy odjeżdżający autokar. Nikt nie był nam w stanie powiedzieć czy i kiedy przyjedzie następny. Zebrała się nas grupa jakichś 15 osób i czekaliśmy. O 15.00 przyjechał autobus z Asmary, więc już witaliśmy się z gąską... gdy się okazało, że kierowca musi czekać na dalsze dyspozycje, bo nie wie, gdzie ma jechać. Zaczęło się robić gorąco, musieliśmy być na wieczór w Asmarze, aby rano bez problemu dostać się na lotnisko.

Była już 15.45, kiedy zdecydowaliśmy, że pojedziemy autobusem do Ghindy, mniej więcej w połowie drogi do Asmary jeśli chodzi o czas przejazdu. Za nami na ten sam manewr zdecydowali się wszyscy czekający. W Ghindzie byliśmy koło 17.30. Dalszego transportu nie było, ale widząc sporą grupkę chętnych miejscowi coś zorganizowali. Ostatecznie pojechaliśmy busem, płacąc za całość prawie dwa razy więcej niż w drodze do Asmary. 100 NKF czyli 7 USD za osobę to jednak nie majątek.
......

Podsumowując Erytrea okazała się krajem dość przyjaznym i - wbrew początkowemu wrażeniu dość tanim. Angielski jest w powszechnym użyciu, więc dogadać się można z większością, szczególnie młodymi ludźmi. A propos młodych, w Erytrei można się poczuć jak za starych (niektórzy mówią: pięknych) czasów, kiedy nie było smartfonów i ludzie ze sobą rozmawiali twarzą w twarz. Wielki problem z Internetem sprawia, że w Asmarze wieczorem wszyscy wychodzą na ulicę, spędzając czas w restauracjach i kawiarniach. Włoskie dziedzictwo sprawia, że kulinarnie nikt, może poza weganami, nie będzie zawiedziony. Jest też szeroki wybór dań lokalnych, zwykle znacznie tańszych - na tyle, że dwie osoby są w stanie się najeść za 5-6 USD. Dania lokalne są całkiem smaczne, ale diabelnie ostre. Co ciekawe, 0,33l lokalnego piwa można w restauracji kupić za 15 nakfa, a pół litra wody w sklepie kosztuje 15-20 nakfa. Hoteli jest zaskakująco dużo, w cenach od 20 USD za pokój. W najtańszych nie ma Internetu (w droższych niby jest, ale bardzo słaby) i bieżącej wody. W naszym hotelu Embassoira (500 nakfa czyli 33usd za dwójkę z bardzo dobrym śniadaniem) włączali ją na krótko wieczorem i rano.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (17)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
migot
migot - 2022-11-25 21:28
Dość to jednak przygnębiające... I bardziej wygląda, jakby wojna skończyła się rok wcześniej, a nie dekady...
 
Marianka
Marianka - 2022-11-26 16:20
Ruina straszna, ale faktycznie, jak tam musiało byc kiedyś pięknie!
Kusisz tą Erytreą! Wróciłabym do Afryki bardzo!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024