Po krótkim pobycie w Turcji wsiadłem w samolot, który szybko przeniósł mnie do Baku, stolicy Azerbejdżanu. W Baku i najbliższych okolicach byłem w 2010, w pierwszej podróży zagranicznej z Kasią (jeszcze wtedy nie żoną, którą została dwa miesiące później) i pamiętam m.in., że kraj był wtedy koszmarnie drogi. Wtedy manat kosztował euro, dziś mniej więcej pół euro. Z kraju, który mroził poziomem cen, obecnie Azerbejdżan stał się krajem tańszym od Polski. Dość powiedzieć, że z lotniska do centrum miasta pojechałem za niecałe 6 manatów. Lubię to!
Azerbejdżan jest obecnie półotwartym krajem. Obywatele kilkudziesięciu krajów, w tym kraje UE, mogą do niego wjechać, pod warunkiem uzyskania wizy (łatwa e-wiza za ok. 23 USD, po dwóch dniach na mailu), pokazania certyfikatu szczepienia oraz negatywnego testu PCR. Inni potrzebują normalnej wizy, certyfikatu i testu. Nie jest to więc kraj dla antyszczepionkowców – uważam zresztą, że prawdziwy podróżnik nie ma wyjścia i musi albo się zaszczepić, albo czekać nie wiadomo ile na pełne otwarcie świata. Nieliczne kontrprzykłady (w tym z Geobloga – pozdrawiam!) dotyczą łatwo dostępnych krajów i raczej potwierdzają mój pogląd, niż mu przeczą.
Do Baku w niedzielę 26 września przybyło około 25 podróżników z 11 krajów świata – Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, Szwajcarii, Niemiec, Portugalii, Hiszpanii, Filipin, Austrii, Rosji, Belgii – oraz oczywiście jeden reprezentant Polski. Naszym celem było cykliczne spotkanie podróżników znane jako ETIC – Extreme Travellers International Congress, o którym wspominałem podczas opisu mojej podróży do Liberlandu 4 lata temu. ETIC, organizowany przez Kolję Spori (https://luxuryrogue.wordpress.com/), tym razem zgromadził część tych samych nazwisk, co w Liberlandzie, oraz kilka nowych. Przybyli m.in. szefowie trzech największych światowych klubów podróżniczych – JoAnn Schwartz (Travelers Century Club lub TCC), Charles Veley (Most Traveled People lub MTP) oraz mój przyjaciel Harry Mitsidis z
NomadMania), któremu zawdzięczam zaproszenie do tego zacnego grona.
Choć znaczną część towarzystwa znam dobrze lub bardzo dobrze, nie bardzo mam papiery na uczestnictwo. Oprócz mnie tylko jedna lub dwie osoby zwiedziły mniej niż 100 krajów. Aż 11 uczestników – Kolja Spori, Charles Veley, Harry Mitsidis, zdobywca Korony Ziemi Jeff Shea, Don Parrish, Joao Paulo Peixoto, Patrick Maselis, Artemij Liebiediew, Gina Morello, Mike Kendall i Thomas Buechler – zwiedziło wszystkie kraje świata.
Grupa jest niesamowicie zróżnicowana i, poza nielicznymi wyjątkami, podróżuje jak szalona. Do tego stopnia, że jedna z uczestniczek, Riza Rasco, tylko w czasach pandemii była w ponad 70 krajach, z których większość jest raczej trudno dostępna. Obserwując tę grupę można by było pomyśleć, że coś takiego jak COVID ma niewielki wpływ na podróże i mobilność.
Naszą bazą podczas podróży był najbardziej luksusowy hotel w tym mieście – wspaniały
Fairmont Flame Towers, którego zbudowane na wzgórzu trzy budynki, przypominające wieczny ogień, widać niemal z każdego miejsca w mieście. Hotel jest dość drogi, ale pobyt tu został zasponsorowany przez jednego z uczestników, z majątkiem szacowanym na dziesięciocyfrową liczbę dolarów amerykańskich.
Nawet miliardowy majątek nie mógł jednak zapewnić atrakcji, które zapewnił nam wspaniały gospodarz Mehradż Mahmudow. Mehradż to bardzo zaawansowany podróżnik (był w 188 krajach), znany przedsiębiorca i – jak wielu z nas szeptało w kuluarach – prawdopodobnie znajomy lub nawet kuzyn prezydenta Azerbejdżanu Ilhama Alijewa. Nie wiadomo, czy to prawda (spekulacje uprawdopodabnia fakt, że obaj pochodzą z Nachiczewanu), ale z całą pewnością podróż została zaaprobowana przez najwyższe kręgi polityczne Azerbejdżanu, a jednym z punktów programu miało być spotkanie z samym prezydentem, do którego ostatecznie nie doszło (za to przybył na nie wysoki urzędnik kancelarii prezydenta
Hikmet Hadżijew).
Dzięki zdolnościom organizacyjnym Mehradża zwiedziliśmy miejsca, które są niedostępne nawet dla zwykłych Azerów, a jedynym obcokrajowcem, który je do tej pory odwiedził, był… prezydent Turcji Recip Erdogan.
Ale o tym w kolejnym odcinku mojej opowieści…