Geoblog.pl    stock    Podróże    Azerbejdżan, azerski Karabach i szczypta Turcji    Słowo wstępne
Zwiń mapę
2021
25
wrz

Słowo wstępne

 
Turcja
Turcja, Edirne
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Dawno nic nie opisywałem na Geoblogu, co nie znaczy, że nic się u mnie podróżniczo nie działo. W międzyczasie odbyłem trzy podróże, głównie nastawione na powiększenie liczby odwiedzonych miejsc z listy UNESCO – do Szwecji (samotnie), kontynentalnej Hiszpanii z Andorą (z całą rodziną) i znów do Hiszpanii – tym razem na Baleary, tylko z synem. Nie opisywałem ich jednak i raczej nie będę – wszystkie te regiony zostały już dokładnie opisane, więc moje zapiski nie dodałyby nic istotnego*. A niestety nie mam ostatnio czasu na pisanie dla przyjemności, jako, że w pracy dostałem awans, a nowa rola skutecznie pochłania moje zasoby, niegdyś przynajmniej częściowo poświęcone podróżom.
Między innymi przez pracę musiałem odwołać podróż, która miała się odbyć w zastępstwie hiszpańskiej – z Madrytu mieliśmy bowiem lecieć do Meksyku, kompletując tym samym wszystkie regiony NomadMania w tym kraju. Niestety TAP przesunął dni wylotów, skracając naszą podróż, a w pracy miałem w tym czasie najgorętsze dni w roku, w związku z czym nie miałem wyjścia i anulowałem meksykański odcinek.
Przez pracę anulowałem też kontynuację podróży, którą tu opisuję – 2 października miałem wylatywać z Baku do Zjednoczonych Emiratów Arabskich, skąd dwa dni później miałem wylatywać na Sokotrę – świętego Graala podróżników, jemeńską wyspę, która przez kilka ostatnich lat pozostawała praktycznie niedostępna. Ostatnio się to jednak zmieniło, wyspa się otworzyła i nie ma problemu z organizacją wycieczek, nawet przez polskie biura.
Nie będzie więc pierwszego opisu Sokotry na Geoblogu, ale w zamian za to mam nadzieję, że zaproponuję Wam coś równie (lub jeszcze bardziej) egzotycznego jeszcze w tym roku. Ale o tym później…

Wróćmy do rzeczywistości i podróży, którą chcę opisać. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że nie ma w niej nic specjalnie egzotycznego, ale to tylko pozory. W rzeczywistości była to pod pewnymi względami najbardziej wyjątkowa podróż ze wszystkich, które odbyłem. Wraz z grupą ekstremalnych podróżników (w dużej mierze znaną moim wiernym czytelnikom ze spotkania w Liberlandzie) zwiedziłem miejsca, które dla zwykłych śmiertelników są – i jeszcze przez jakiś będą – niedostępne. Wiele rzeczy w tej podróży było przecieraniem szlaków, więc serdecznie zachęcam do śledzenia.

Na razie zacznę jednak z niskiego c, dla celów ewidencyjnych wspominając o krótkim przystanku w Turcji, po drodze do Baku. Turcja to w tych czasach bardzo przyjemny kraj do zwiedzania dla nas – według stanu na początek października Polak nie potrzebuje wizy, testu, certyfikatu szczepienia (wymagany jednak, gdy lecimy z innych krajów), wystarczy tylko kod HES (odpowiednik karty lokalizacji pasażera). Na nowym stambulskim lotnisku IGA już byłem i mam o nim krytyczne zdanie, potwierdzone dodatkowo przez obserwację zalanych i zaniedbanych okolic parkingu. Lotnisko jest niepraktyczne, do niektórych bramek jest bardzo daleko, ciężko się wydostać – otwarcie przedłużenia linii metra ślimaczy się niemiłosiernie. W porównaniu ze starym dobrym Ataturkiem nie widzę tu żadnych plusów. Podczas lotu powrotnego miałem okazję ponarzekać na nie jeszcze bardziej…

Na szczęście tym razem z wydostaniem nie miałem problemu, bo zrobiłem to w ulubiony przeze mnie sposób – wynajętym samochodem. Moim celem było Edirne, które, mimo, że oddalone zaledwie o 200 km od Stambułu, transportem publicznym w praktyce wymaga dwóch dni. Samochodem z IGA można wyskoczyć tam mając 6-7 wolnych godzin – akurat tyle, ile potrzebowałem. Do Edirne pojechałem dla jednej rzeczy – wpisanego na listę UNESCO Meczetu Selima II (Selimye) – unikalnego przykładu sztuki muzułmańskiej z XVI w. Na szczególną uwagę zasługuje kopuła, którą architekt meczetu Sinan zaprojektował tak, żeby była większa od tej z Haghia Sophia. Droga ze Stambułu jest bez zarzutu, opłaty za autostrady naliczają się automatycznie i pobierane są z konta. Meczet jest ogromny, wspaniale pomalowany i wydaje się, że jego wpis na listę UNESCO jest w pełni zasłużony.
* O jednej rzeczy chciałbym jednak wspomnieć – podczas pobytu w Hiszpanii jechaliśmy jedną z najpiękniejszych dróg świata i jak dla mnie najpiękniejszą drogą Europy – mowa o drodze HU-632 wzdłuż kanionu rzeki Anisclo – kilkadziesiąt kilometrów jednokierunkowej, wąziutkiej drogi z kilkusetmetrową przepaścią w dole i co najmniej dwustumetrowymi zboczami na górze. Gorąco polecam!
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (6)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2021-10-08 12:09
Fascynujące, jak zaczynasz od bam - awans, by dodać jeszcze jedną bombę - egzotykę większą od świętego Graala, by na końcu dodać, że właśnie opisywana podróż była najbardziej wyjątkowa ze wszystkich do tej pory odbytych.

Jako że co nieco wiem, czekam na te opisy jak na rozżarzonych węglach i gratuluję serdecznie i awansu i niezmiernie ciekawego podróżniczego życia!
 
migot
migot - 2021-10-08 17:09
Najgorzej jak praca przeszkadza w podróżach! Ale jakoś na nie zarobić trzeba ;) No i szkoda tej Sokotry! Ale czekam co tu pokażesz :)
 
zula
zula - 2021-10-12 13:36
Gratuluję awansu!
Oby tylko obowiązki nie niszczyły Twoich pasji...wszystkiego dobrego .
 
Marianka
Marianka - 2021-10-13 16:34
Wielkie gratulacje! Mam nadzieje, że nowe stanowisko da Ci duzo satysfakcji i pozostawi czas na niesamowite podroze!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024