Następnego dnia wybraliśmy się do
delty Kizilirmak, największej rzeki w Turcji. Kizilirmak w starożytności był traktowany jako rzeka graniczna, oddzielająca Azję Mniejszą (ze znacznymi wpływami greckimi) od Azji właściwej. Dziś delta Kizilirmak to największa w Turcji ostoja ptactwa chroniona parkiem narodowym*. Żeby w pełni docenić jej walory, trzeba wybrać się na dłuższą rowerową wycieczkę (samochody na lokalnych drogach gruntowych są zabronione), ale i tak zobaczyliśmy całkiem sporo różnych ptaszorów. Mimo ochrony, w delcie Kizilirmak kosi się łąki, wypasa bydło i prowadzi taką działalność rolniczą, która nie przeszkadza ptactwu.
Deltę Kizilirmak oglądaliśmy, bo była jednym z dwóch tegorocznych tureckich kandydatów na listę UNESCO. Jednak w momencie pisania już wiem, że nie zostanie wpisane. Turcja wycofała swoją nominację, prawdopodobnie z powodu negatywnej opinii ICOMOS.
* Przy okazji warto dodać, że parki narodowe to w Turcji dobro niezwykle rzadkie. Turcja chroni tylko 0,2% swojego terytorium, co jest jednym z najniższych wskaźników na świecie (tylko Afganistan, Libia i Mikronezja chronią mniej). Na 18 miejsc z listy UNESCO żadne z nich nie jest naturalne (nawet Pamukkale zostało wpisane jako mieszane), a na imponujące 78 miejsc z listy informacyjnej (najwięcej w świecie) tylko trzy są naturalne.
Dzień zakończyliśmy zwiedzając dwa bardzo ważne stanowiska archeologiczne. Pierwsze z nich to
Alaca Hoyuk, znane z bogato wyposażonych grobowców, ale przede wszystkim z bramy wejściowej z dwoma najprawdziwszymi, dobrze zachowanymi sfinksami. Nie spodziewałem się, że gdziekolwiek poza Egiptem znajdę oryginalne sfinksy, a tu taka niespodzianka.
Alaca Hoyuk położone jest kilka kilometrów od
Hattusy (Hattuszy), stolicy imperium Hetytów i jednego z najważniejszych starożytnych miast na całym Bliskim Wschodzie. Jak ongiś całe imperium, jego stolica jest bardzo rozległa i można ją zwiedzać samochodem, motocyklem czy rowerem – na piechotę też od biedy by się dało, ale zwiedzanie zajęłoby cały dzień.
Sporo pozostało z Hattusy, ale jest więcej niż pewne, że w niektórych miejscach Turcy pomieszali oryginały z replikami. Cóż mogli zrobić, skoro w czasach upadku imperium osmańskiego archeolodzy (głównie niemieccy) kopali i wywozili z Azji Mniejszej co chcieli i najcenniejsze rzeźby trzymają do tej pory w Muzeum Pergamońskim. Mnie takie pomieszanie jednak trochę razi.