Geoblog.pl    stock    Podróże    Wakacje na Sri Lance i Malediwach    Krótki wypad na północ
Zwiń mapę
2018
06
lip

Krótki wypad na północ

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Wawunija
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7696 km
 
Wielokrotnie podkreślałem, że opinie o niebezpiecznym świecie końca drugiej dekady XXI w. są mocno przesadzone. O ile rzeczywiście sytuacja w nielicznych krajach się pogorszyła, więcej jest takich, w których jest znacznie lepiej niż, powiedzmy 10 czy 20 lat temu. Jednym z nich jest oczywiście Sri Lanka. Jeszcze 10 lat temu trwała tam wojna domowa, zakończona dopiero 18 maja 2009 r. Podróżujący po Sri Lance na początku XXI w. nie byli wprawdzie narażeni na niebezpieczeństwo z powodu działań wojennych (chyba, że celowo zapuszczali się na tereny objęte walkami), ale mogli być ofiarami zamachów terrorystycznych, które zdarzały się w całym kraju. Wojna na Sri Lance była wojną między dwoma grupami etnicznymi – Syngalezów i Tamilów, w dodatku wyznających różne religie. Jak to zwykle bywa, większość prześladowała mniejszość, która uciskana postanowiła się bronić. No i jak to w wojnach domowych, obie strony dopuszczały się niesłychanych okrucieństw, a to pacyfikując cywili (Syngalezi), a to wcielając do wojska już małe dzieci czy organizując zamachy (Tamilowie, konkretnie ich zbrojne ramię Tamilskie Tygrysy).

Końcówka wojny była jednak mocno nietypowa. Był to jeśli nie jedyny, to jeden z nielicznych przypadków udanego zakończenia wojny domowej przez konwencjonalne działania wojska. Co więcej, po wojnie nastąpił prawdziwy pokój, który zadziwia mnie do dziś – wszak jedna ze stron musiała definitywnie pogodzić się z porażką i zaakceptować warunki drugiej.

Świat oczywiście odetchnął z ulgą po zakończeniu wojny, choć po prawdzie za bardzo się konfliktem nie interesował. Miałem też wrażenie, być może mylne, że światowa opinia publiczna jawnie kibicowała wojskom rządowym, obciążając Tamilskie Tygrysy wszystkimi możliwymi grzechami. Dopóki nie zainteresowałem się tematem, też miałem taką opinię. Zmieniłem ją po lekturze książki Frances Harrison „Do dziś liczymy zabitych: Nieznana wojna w Sri Lance”. Harrison opisuje końcówkę wojny z perspektywy tamilskiej i jest to relacja naprawdę wstrząsająca. Książka Harrison to jeden z najlepszych reportaży, jakie czytałem w ostatnich latach, i szczerze ją polecam wszystkim zainteresowanym.
___

Tamilska północ kraju jest i do tej pory zwykle omijana przez turystów. Pierwotnie nasz plan podróży obejmował Dżafnę, stolicę północnej części Sri Lanki, i nasz nieoceniony kierowca Malith bez problemu by nas tam zabrał. Wygrał jednak rozsądek – z Anuradhapury do Dżafny jedzie się kilka godzin w jedną stronę (wracać trzeba tą samą drogą), a nam pozostały na Sri Lance dwa niepełne dni. Odpuściliśmy więc Dżafnę, w zamian udając się do znacznie bliższej Wawuniji. Wawunija jest wprawdzie jednym z największych miast Prowincji Północnej, ale zdaniem naszego kierowcy turystycznie miało tam nie być nic ciekawego. Była to częściowo prawda, ale i tak nie żałujemy naszej krótkiej eskapady. Po drodze mijaliśmy kilka baz wojskowych, zbudowanych tam jeszcze w czasie wojny. Bazy są naprawdę rozległe i prężnie działają do dziś, co każe mi ostrożnie podchodzić do kwestii zakończenia lankijskiego procesu pokojowego. Ale może to tylko rząd dmucha na zimne…

Wracając do Wawuniji, zapamiętamy ją jako miasto czterech religii. Najpierw zwiedziliśmy lokalną, kilkusetletnią świątynię buddyjską Madukanda, znajdującą się na terenie szkoły – nie muszę dodawać, że swoją obecnością wzbudziliśmy ogromne zainteresowanie uczniów w różnym wieku. Przy okazji przyjrzeliśmy się samej szkole – był to prosty budynek z kratami w oknach (bez szyb), w środku poza ławkami i tablicą nie było innego wyposażenia. Uczniowie, jak to w byłych brytyjskich koloniach – wszyscy w takim samym, schludnym i czystym stroju. O ile nie mam sprecyzowanego zdania co do mundurków w polskich szkołach, uważam, że w biedniejszych krajach sprawdzają się dobrze – wnoszą trochę porządku i organizacji do szkół, którym notorycznie brakuje środków. Na Sri Lance edukacja publiczna nie ma zbyt dobrej opinii – wiem to z ust naszego kierowcy – i każdy, kto ma pieniądze, zapisuje dzieci do szkół prywatnych.
Po buddystach przyszła kolej na rzymskich katolików, którzy mają w Wawuniji kilka kościołów. My widzieliśmy chyba najładniejszy - kościół św. Antoniego. Następnie udałem się do lokalnego meczetu Grand Jummah, przypominającego mi stylowo Wielki Meczet w Banda Aceh w Indonezji. Ostatnią widzianą przez nas świątynią była hinduistyczna Kandsami Kovil, która bardzo spodobała się dzieciom – nic dziwnego, w końcu była to pierwsza tak duża świątynia hinduistyczna, którą widzieli, a setki kolorowych rzeźb zawsze przyciągają dziecięce oczy.

____

Nocleg po powrocie z Wawuniji spędziliśmy poza turystycznym szlakiem, w hoteliku w małej miejscowości Eppawala. Wszystko to z powodu nieoczekiwanego zaproszenia na kolację ze strony naszego kierowcy Malitha. Odwiedziliśmy więc jego dom, poznaliśmy żonę i dwójkę dzieci – trzynastolatka i ośmiolatka. To niesamowite, jak, mimo różnicy wieku i bariery językowej, dzieci szybko się zaprzyjaźniły – po godzinie wszyscy szaleli, grali w piłkę i wspólnie malowali. W tym czasie rodzice mogli popróbować lokalnych przysmaków – zwłaszcza przepysznych świeżych owoców. Na Sri Lance podstawowym produktem jest ryż, który kupuje się tam w 10-kilowych workach. Zapytałem o cenę – okazuje się, że w stosunkowo biednej Sri Lance ryż kosztuje praktycznie tyle samo, co w Polsce…
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (9)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
tealover
tealover - 2018-07-27 17:44
też kupuję ryż w takich workach - przez Allegro, pochodzący z Tajlandii :) ten w polskich sklepach mi nie smakuje.
Przykro jest czytać o wojnach religijnych. Pozostaje mieć nadzieję, że ludzie wyciągnęli wnioski z przeszłości i nie dopuszczą się podobnych okrucieństw.
 
marianka
marianka - 2018-08-04 18:03
Ale macie szczęście do wyjątkowych spotkań na Sri Lance!
Ciekawa dygresja o książce zmieniającej spojrzenie. Czy nie jest trochę tak, że w tego typu wojnach zawsze jest trochę prawdy po każdej ze stron?
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51% świata (102 państwa)
Zasoby: 637 wpisów637 2670 komentarzy2670 7833 zdjęcia7833 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024
 
 
10.03.2014 - 31.08.2024