Wyspy Spratly to archipelag ponad 100 wysepek i atoli, położonych na Morzu Południowochińskim. Ich całkowita powierzchnia wynosi mniej niż 2 kilometry kwadratowe, ale terytorium morskie pomiędzy nimi jest ponad 200 tysięcy razy większe. Cały archipelag nie ma określonej przynależności państwowej, a jego ogromny obszar, strategiczne położenie i obecność cennych złóż powodują, że jest najbardziej spornym terytorium na całym świecie. Prawa do Wysp Spratly (zwykle tylko części z nich) roszczą sobie sąsiadujące kraje – Wietnam, Malezja, Filipiny i Brunei, a do tego Tajwan i Chiny (te dwa ostatnie mają chrapkę na całość archipelagu). Wszystkie te kraje, z wyjątkiem Brunei, mają na wyspach bazy wojskowe. Wyspy Spratly stanowią również na Geoblogu odrębne terytorium, co akurat w tym przypadku ma być może jakieś uzasadnienie.
Jak dostać się na Wyspy Spratly? Nie jest to zadanie proste, ale nie niemożliwe*. Można oczywiście starać się o obywatelstwo któregoś ze spierających się krajów, wstąpić tam do marynarki wojennej i liczyć na przydział do którejś z baz ;-). Turyści mają znacznie trudniej, ale dochodzą słuchy, że jest to wykonalne w Wietnamie i na Filipinach. Należy jednak pamiętać, że w tym wypadku zwiedzanie ograniczyłoby się do rejsu statkiem i co najwyżej chwilowego zejścia na ląd.
Dla chcących zobaczyć więcej pozostaje tylko jedno rozwiązanie – dostać się na
Swallow Reef, maleńką i w części sztuczną wyspę zajętą przez Malezję i nazywaną tam
Pulau Layang Layang.
Layang Layang to mikroskopijna wysepka długości około półtora-dwóch kilometrów i szerokości zaledwie kilkuset metrów. Znajduje się tu baza wojskowa malezyjskiej marynarki oraz lotnisko wojskowe. Malezyjskie siły zbrojne były jednak na tyle łaskawe, że zezwoliły również na cywilne używanie lotniska w ściśle określonych godzinach dwa razy w tygodniu – jest to jedyne lotnisko na Wyspach Spratly, na którym mają prawo lądować cywilne samoloty. Od lat 80-tych na wyspie funkcjonuje trzygwiazdkowy hotel oraz ośrodek dla nurków – i to nie byle jaki, znawcy tematu plasują okolice Layang Layang jako jedno z najlepszych miejsc do nurkowania na świecie.
Aby dostać się na wyspę należy bezpośrednio skontaktować się z hotelem Avalon Layang Layang i wykupić pobyt w okresie funkcjonowania ośrodka (luty-wrzesień). Nie jest to przyjemność tania, choć na przykład mając na względzie horrendalne ceny nurkowania na Palau, szczególnie drogo też nie jest. Zakup pobytu (najkrótsze i dość rzadko dostępne są pobytu 4-dniowe) jest jedyną możliwością zakupienia biletu na samolot. Loty z oddalonego o około 300 kilometrów Kota Kinabalu obsługuje Mas Wings popularnym samolotem ATR 72 (w wersji 72-500), a pasażerowie dostają normalne karty pokładowe.
W takim oto miejscu grupa kilkunastu z najbardziej ekstremalnych podróżników na tej planecie (plus ja, który do tej kategorii się nie zaliczam i jeszcze długo się zaliczać nie będę) postanowiła zebrać się i przedyskutować kilka ciekawych kwestii związanych z funkcjonowaniem globalnego klubu podróżników
Nomad Mania (wcześniej TheBestTravelled.com) – było to zresztą jedno z nielicznych miejsc na świecie, w których wcześniej nie był żaden z nich. Żeby nieco przybliżyć to towarzystwo wskażę, że na 12 uczestników aż czterech odwiedziło wszystkie państwa świata, kolejnych dwóch zrobi to w tym roku (jeden z nich, William Baekeland będzie prawdopodobnie najmłodszym podróżnikiem w historii, któremu się to uda –w tym roku skończy 24 lata, a gdyby chciał, skompletowałby listę państw co najmniej dwa lata temu). Ci ludzie mają takie pomysły jak miesięczna podróż po Gwinei Równikowej czy trawers Republiki Środkowoafrykańskiej w ciężarówce. William, z którym pierwszy raz spotkałem się w Izraelu, był chyba jednym z nielicznych pasażerów podróżujących na jednym bilecie z Tel Awiwu do Dżuby w Sudanie Południowym. Możecie sobie wyobrazić reakcję izraelskich służb granicznych - po trzech godzinach dostał zgodę na wylot po prześwietleniu wszystkiego do ostatniej sznurówki i analizie wszystkich zdjęć z aparatu. W tym towarzystwie nawet Wojtek Dąbrowski, nasz podróżnik numer jeden, byłby gdzieś w środku stawki jeśli chodzi o liczbę odwiedzonych miejsc. Jedyną osobą z tego towarzystwa szeroko znaną opinii publicznej jest rosyjski bloger i web designer Artemij Lebiediew, którego podobno kojarzy prawie każdy młody człowiek za naszą wschodnią granicą.
Co robić na Swallow Reef? Jak już pisałem, jest to ośrodek przede wszystkim dla nurków. Ja miałem przyjemność uczyć się tu podstaw nurkowania w bardzo intensywnej wersji – ostatniego pełnego dnia przed odlotem miałem trzy nurkowania. Nawet w tak bajecznej scenerii stwierdzam, że trochę dużo przy tym zachodu, a wyrównywanie ciśnienia zajmowało mi strasznie dużo czasu. Mimo wszystko cieszę się, że mam teraz licencję, którą będę mógł wykorzystać od czasu do czasu gdzieś w rajskich wodach. Layang Layang jest ponoć znany z najgłębiej położonej skrzynki pocztowej na świecie (tak słyszałem, ale nie sprawdzałem tego) – w resorcie można kupić specjalne pocztówki, które po uzupełnieniu można samodzielnie wrzucić prawie 40 metrów pod wodą.
Ale i dla nienurków Layang Layang może być ciekawym miejscem. Nie ma tu kompletnie NIC do roboty, nie ma sklepów, atrakcji turystycznych, wifi praktycznie nie działa. Zasięg telefoniczny wprawdzie jest, ale generalnie można się tu niemal zupełnie odciąć od świata, co najwyżej kąpiąc się w hotelowym basenie. Co też kilka osób z przyjemnością robiło.
Zagalopowałem się trochę z tym brakiem atrakcji turystycznych, bo w zasadzie to jest jedna – sztuczna wysepka nieopodal w całości opanowana przez ptaki. O ile na Swallow Reef ptaków praktycznie nie ma (ciekawe skąd nazwa Rafa Jaskółki), na tamtej wyspie mają prawdziwy raj. Podglądanie ptaków jest całkiem przyjemne, o ile opanuje się odruch wymiotny związany z obrzydliwym fetorem.
* Przy okazji zagadka – jest na świecie archipelag, który jest całkowicie zamknięty dla turystów zagranicznych, choć mogą go odwiedzać krajowcy. Zaznaczam, że chodzi o rozległe terytorium, nie pojedyncze wysepki pokroju North Sentinel. Ktoś wie o jaki archipelag chodzi?