O ile na północy stan większość dróg woła o pomstę do nieba, inaczej rzecz się ma na południu – niemal nowy dywanik ciągnie się kilkadziesiąt kilometrów za stolicę, przez niewielki tylko odcinek psując się dramatycznie. Nie oznacza to, że da się jechać szybko – droga jest wąska i kręta, z wieloma wioskami po drodze i trzeba bardzo uważać. Gołym okiem widać piramidę demograficzną – większość mieszkańców stanowią dzieci w wieku szkolnym i przedszkolnym. Nie można też ominąć pomysłowego muralu propagującego bezpieczny seks. A tak w ogóle, profilaktyka przeciw HIV jest chyba zaawansowana, widziałem kilka punktów z bezpłatnymi prezerwatywami (dowód na zdjęciu).
W okolicach miejscowości Agua Ize warto odbić w kierunku morza, żeby zobaczyć geologiczną formację zwaną
Boca do Inferno (Piekielna Gęba). Nazwa prawdopodobnie ma coś wspólnego z wrażeniem, jakie robią rozpryskujące się fale, szczególnie podczas silnego wiatru. Wybrzeże przypomina trochę kształtem bazaltowe kolumny z Grobli Olbrzyma i rzeczywiście jest bardzo malownicze. Im dalej na południe, tym mniej ludzi i większa dżungla. Jest tak gęsto, że już parę metrów od drogi nie da się przejść bez maczety.
Najdziksza część dżungli jest objęta Parkiem Narodowym Obo, który sięga prawie do niepełnej „obwodnicy” São Tomé. A w parku znajduje się najwspanialsza góra, jaką widziałem do tej pory, niekwestionowany symbol Wysp,
Pico Cão Grande.
Pico Cão Grande (Góra Wielkiego Psa) jest według niektórych najwyższym na świecie wulkanicznym stożkiem* - wysokość wulkanu wynosi 668 m. n.p.m., ale wybitność stożka to aż 370 metrów. Pico Cão Grande jest fenomenem z tego względu, że jako jedyna góra w okolicy oparł się procesom erozji. Uwierzcie – na żywo wygląda jeszcze bardziej niesamowicie niż na zdjęciach – przejeżdżaliśmy obok kilka razy i każdorazowo nie mogłem oderwać wzroku (mieliśmy szczęście, że raz widzieliśmy wierzchołek w pełnej krasie, zwykle jest zasłonięty chmurami).
Nawet Martyna, ilekroć przejeżdżaliśmy obok Pico Cão Grande, z zachwytem pokazywała palcem i krzyczała „góra, góra”.
*Devil’s Tower w amerykańskim Wyoming jest chyba wyższy, ale znacznie szerszy i na zdjęciach nie robi aż takiego wrażenia.