Ostatniego dnia przez prawie pół dnia jechaliśmy z zachodniego wybrzeża Irlandii na wschodnie, przy prawie ciągle padającym deszczu. Po drodze zwiedziliśmy jeszcze
Skałę Cashel, monumentalne ruiny katedry na szczycie wzgórza. Choć Cashel na zdjęciach lotniczych prezentuje się fantastycznie, w rzeczywistości jest znacznie skromniejszy (choć na nasz odbiór na pewno miał wpływ padający deszcz). W drodze do gór Wicklow, poza ciekawymi, ale zaburzonymi deszczem krajobrazami, minęliśmy małą wioskę o znajomo brzmiącej nazwie Hollywood. Okazało się, że weseli mieszkańcy umieścili na pobliskim wzgórzu napis w podobnym stylu, jak ten oryginalny w Kaliforni, choć oczywiście sporo mniejszy.
Zła pogoda – dosłownie i w przenośni - skończyła się przy dotarciu do Rathdrum. Spaliśmy u gospodarzy, których córka Abigail urodziła się tego samego dnia, co nasza Martyna. A potem spędziliśmy świetne popołudnie na geoblogowym spotkaniu z Genkiem, Anią i Polą. Jak już Genek opisał, wszyscy zapomnieliśmy zrobić choćby jedno zdjęcie. Geoblogowa integracja jednak rozpoczęta i wkrótce znajdzie kontynuację na rodzimym gruncie – mieszkamy przecież w tym samym mieście, a Pola i Adaś mimo różnicy wieku szybko znaleźli wspólny język.
Podsumowując nasz krótki wypad, z przyjemnością stwierdzam, że Irlandia jest bardzo ciekawym do zwiedzania krajem. Nieuchronne porównania z sąsiadem wypadają moim zdaniem korzystniej dla Irlandii – jest tu czyściej, przestronniej i jakoś tak bardziej swojsko. W sklepach jest swojsko w sensie dosłownym, bo większość personelu to Polacy, których na wyspie jest pewnie z dobrych kilka procent. W porównaniu z Wielką Brytanią Irlandia jest też zdecydowanie tańsza, choć na polskie standardy oczywiście dość droga. Poniżej krótkie podsumowanie kosztów 7-dniowego wyjazdu w przeliczeniu na PLN.
Noclegi – 2058 zł
Auto – 428 zł
Paliwo – 600 zł
Parkingi – 76 zł + 50 zł za parking w Modlinie
Wstępy – 400 zł (dzieci póki co zawsze za free)
Jedzenie – 324 zł
W sumie trochę ponad 3900 zł plus bilety lotnicze (nie kupowaliśmy ich w tradycyjny sposób, więc cena byłaby nieco zaniżona, ale normalnie 4-osobowa rodzina może się tam dostać za ok. 1500 zł z bagażami).
Przejechaliśmy po Irlandii prawie równo 2000 km, co oznacza dobrych trzydzieści parę godzin w samochodzie. Adam i Martyna dzielnie wytrzymali trudy podróży, i to bez jakiegokolwiek wspomagania elektronicznymi gadżetami. Kreatywnością musieli się za to wykazać rodzice, grając z Adasiem w różne słowne zagadki. Cieszy nas, że Martynka robi się coraz dzielniejszą podróżniczką, bo prawdziwie ciężka próba dopiero przed nami. Ale o tym w następnej relacji…