Jako mieszkańcy drugiej zielonej wyspy w Europie ;-) postanowiliśmy zobaczyć, jak to jest na tej oryginalnej. Choć wycieczka wypadła tym razem trochę przypadkowo, z racji pasji historycznej Irlandia zawsze mnie interesowała – podobieństwa dziejów Polski i Irlandii są wręcz uderzające. Swoją drogą bardzo bym się cieszył, gdyby to podobieństwo się utrzymało i nasza historia przez najbliższe -dzieści lat potoczyła się tak, jak Irlandii po wejściu do Wspólnot Europejskich. Rok 2016 jest dla Irlandii szczególny, bo obchodzi setną rocznicę Powstania wielkanocnego, będącego kamieniem milowym w irlandzkiej walce o niepodległość.
Jesteśmy ostatnio do bólu przewidywalni jeśli chodzi o styl podróżowania po Europie, ale małe dzieci swoje wymuszają. Tym razem też zdecydowaliśmy się na wynajęcie samochodu - Opel Astra na tydzień kosztował tylko 420 zł, a więc bardzo tanio. Drogie były natomiast noclegi, choć z pomocą przyszło nam Airbnb, do którego coraz bardziej się przekonuję (gdyby ktoś chciał założyć konto, dajcie znać na PW, oboje zarobimy na poleceniu) i w rezultacie nie płaciliśmy więcej niż około 60 euro za dobę, co najmniej 10-20 mniej niż w hotelach.
Zaczęliśmy podróż od półtora dnia w Dublinie, stolicy, która z początku wydała się nam strasznie prowincjonalna – Dublin jest dość mały, w dodatku nie ma w nim żadnych wieżowców (co oczywiście nie jest żadną wadą). W dzień powszedni o 10 rano na ulicach były totalne pustki, choć już około południa na głównych deptakach miasta było pełno ludzi.
Na trasie nie zabrakło sztandarowych punktów, z których najładniejszy był bez wątpienia słynny
Trinity College, najbardziej prestiżowa uczelnia w Irlandii. Trinity College był założony jeszcze w czasach Elżbiety I i od początku stanowił główną ostoję anglikanizmu na wyspie. Trinity był tak heretycki, że choć od końca XVIII w. mogli w mim studiować (ale nie uczyć) innowiercy, w latach 1956-1970 katolicy irlandzcy musieli mieć specjalne zezwolenie od swojego biskupa, aby tam studiować. Lista absolwentów jest oczywiście imponująca i niemal wszyscy ze znanych Irlandczyków (np. Edmund Burke, Jonathan Swift, Samuel Beckett, Oskar Wilde) tam studiowali. Wstęp na teren uniwersytetu jest bezpłatny, płatna jest natomiast biblioteka ze słynnym oryginałem Księgi z Kells.
Z dwóch najważniejszych dublińskich katedr –
Kościoła Chrystusowego oraz
św. Patryka, weszliśmy do środka tej drugiej (bilety do obu kosztują 6 euro). Choć wnętrze jest ciekawe i urozmaicone, daleko mu do katolickich katedr kontynentalnej Europy.
W Dublinie jest też całkiem sporo atrakcji bezpłatnych. Dobrym angielskim zwyczajem nie ma biletów do Muzeum Narodowego i Galerii Narodowej (byliśmy w tej ostatniej, oczywiście z zakazem fotografii, ale pokazującej naprawdę wielu światowych mistrzów malarstwa). Malowniczy jest też
St. Stephen's Green w samym centrum miasta, przylegająca do niego Grafton Street i cała masa uliczek w centrum (koniecznie po obu stronach Liffey). Ogólnie miasto jest małe, ale przyjemne i czyste, znacznie bardziej przyjazne niż większość europejskich stolic.