Masada jest jedną z najpopularniejszych atrakcji turystycznych Izraela, nawet wycieczki typu „Izrael w trzy dni” zawierają zwykle wypad do tego miejsca. Masada jest pozostałościami fortecy zbudowanej (a właściwie istotnie rozbudowanej) w I w. p.n.e. przez Heroda Wielkiego (który, choć chrześcijanom kojarzy się zdecydowanie negatywnie, zostawił po sobie bardzo dużo budowli w całym Izraelu). Fortecę rozsławił historyk Józef Flawiusz, który opisał jej oblężenie podczas ostatniego epizodu wojny żydowskiej z Rzymianami w latach 68-73 n.e. Według Józefa Flawiusza, obrońcy twierdzy nie chcąc się poddać, popełnili zbiorowe samobójstwo w wyjątkowo spektakularnej formie – najpierw mężczyźni zabili swoje żony i dzieci, potem wybrali między sobą dziesięciu egzekutorów, którzy pozbawili życia pozostałych, wreszcie jeden z tych dziesięciu miał zabić pozostałych i sam odebrać sobie życie. Niektórzy mocno wątpią w prawdziwość tej historii, zwłaszcza, że Józef Flawiusz miał wielką skłonność do kolorowania, jednak wywarła ona piętno na całym narodzie żydowskim. Powszechnie znany jest zwyczaj składania w Masadzie przez izraelskich żołnierzy przysięgi o treści „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”. Byłbym ciekaw poznać genezę tego zwyczaju i jego percepcję w izraelskim społeczeństwie, bo moim zdaniem jego trafność jest nieco dyskusyjna – w końcu Rzymianie też twierdzy nie zdobyli i weszli do miejsca, które w pewnym sensie zostało opuszczone.
Zostawiając na boku symboliczne dywagacje z przyjemnością stwierdzam, że Masada słusznie cieszy się zasłużoną sławą topowej atrakcji turystycznej. Już samo położenie robi wrażenie – Masada znajduje się na stromej górze, z której roztacza się piękny widok na Morze Martwe. Znaleźć się w fortecy można na dwa sposoby – na piechotę lub kolejką linową. Uwaga – do fortecy są dwa wejścia – wschodnie i zachodnie, a dzieli je ponad godzina drogi samochodem! Kolejka linowa działa tylko przy wejściu wschodnim, jednak wspinaczka stamtąd zajmuje około 45 minut. Wejście zachodnie jest wyłącznie piesze i znacznie łatwiejsze – to tylko około dwustu kilkudziesięciu stromych stopni, których pokonanie zajmie 15-20 minut. Z dumą oznajmiam, że nasz trzyletni Adam sam pokonał drogę na szczyt, dla dorosłego nie powinna to więc być szczególnie trudna wspinaczka.
Po wejściu na górę czekała nas prawdziwa uczta dla oka, bo Masada jest naprawdę doskonale zachowaną fortecą sprzed dwóch tysięcy lat. Gdyby do zachowanych ścian dobudować dachy, można by uważać twierdzę w zasadzie za w pełni zrekonstruowaną. Na posadzkach pozostały jeszcze oryginalne mozaiki, a w ruinach pałacu można się poczuć jak w prawdziwym labiryncie. Ciekawostką jest obecność sporej objętości basenu pływackiego, zbudowanego przez Heroda, który najwyraźniej lubił tę formę aktywności. Jest to jedno z najciekawszych miejsc tego typu na świecie i zdecydowanie warto je odwiedzić. A wysiłki Adasia zostały w pełni nagrodzone, bo tuż przy wejściu czekał na nas udomowiony koziorożec nubijski, który przyzwyczajony do turystów chodził za nami krok w krok. Wrażenie spotkania z „koziołkiem” pozostało z Adasiem do końca podróży i chyba pozostanie jego najżywszym wspomnieniem z Izraela.