Całkiem sporo czasu minęło od mojej ostatniej opisywanej na Geoblogu podróży... Jak niektórzy być może pamiętają, w marcu wybrałem się do Indii, tym razem zostawiając Kasię i Adasia w domu. Wreszcie przyszła pora na wyjawienie powodu tej samotnej wycieczki - w marcu Kasia nie bardzo miała ochotę na samolotowe podróże, nosząc w brzuchu kolejnego członka rodziny. 14 lipca tenże członek :-) przyszedł na świat, a rodzice nadali mu (jej) imię Martyna.
Minęło kilka miesięcy, Martynka rozwijała się zdrowo, nadszedł więc czas na szersze zapoznanie jej z najpiękniejszym ze światów. A że w międzyczasie Ryanair zaproponował niewiarygodne wprost ceny przelotów na południe Izraela, ten właśnie kraj wybraliśmy na międzynarodowy debiut Martynki*. Do kompletu dobrałem jeszcze teściową (w tym w podzięce za wsparcie podczas indyjskiej podróży) i w rezultacie mam przyjemność zaprezentować kolejną trzypokoleniową podróż do ciekawego kraju. Wiem, że do tej pory Izrael był całkiem często opisywany na Geoblogu (warto wspomnieć choćby bardzo ciekawą relację Marianki), ale wytrwałym czytelnikom obiecuję, że znajdą się tu relacje z miejsc, których nikt z Geoblogowiczów jeszcze nie pokazywał.
Choć pierwsza krucjata dziecięca (ta z 1212 r.) zakończyła się, oględnie mówiąc, brakiem powodzenia, nasza podróż nie miała wrogich zamiarów i skończyła się bez takich spektakularnych klęsk. Nie znaczy to, że od początku było łatwo - niemal codzienne doniesienia o atakach nożowników (niektórzy wspominali wręcz o kolejnej Intifadzie) w Jerozolimie i Palestynie delikatnie mówiąc zniechęcały do odwiedzenia tych terenów. Ale zobaczyć Izrael bez Jerozolimy czy Betlejem... - sami oceńcie czy to ma sens... Mimo wszystko póki co nie zdradzę, ile z pierwotnego planu udało się zrealizować.
Miło mi zatem przedstawić podróż babci, rodziców i dwójki brzdąców do ziemi niekoniecznie zawsze świętej, ale na pewno ciekawej.
* No dobrze, tak naprawdę pierwsze bilety dla całej rodziny kupiliśmy już w sierpniu, jednak związana z nimi podróż ma się odbyć dopiero w lutym 2016 i wiedzieliśmy, że w międzyczasie najprawdopodobniej gdzieś jeszcze polecimy. Celu tej lutowej podróży jeszcze nie zdradzę, być może będzie to dobry temat na zagadkę :-)