Ten i kolejne wpisy w ramach tej podróży dotyczą miejsc w Kanadzie, które jeszcze nie były opisywane na Geoblogu. Mowa o trzech Prowincjach Nadmorskich – Nowym Brunszwiku, Nowej Szkocji i Wyspie Księcia Edwarda, które odwiedziliśmy po opuszczeniu Quebecu. Na początku opiszę najbardziej znaną atrakcją turystyczną tego regionu, czyli
Zatokę Fundy. Zatoka jest przyrodniczym fenomenem – jest osłonięta od oceanu, a jednocześnie stosunkowo długa i płytka. W rezultacie w Fundy występują największe na świecie amplitudy pływów – różnica między przypływem i odpływem może wynieść nawet 20 metrów, a woda podnosić się (lub opadać) w tempie dwóch metrów na godzinę! Podczas naszej obecności pływy były mniejsze, bo około jedenastometrowe (te największe są przy pełni księżyca), ale i tak wrażenie było niesamowite.
Jednym z najlepszych miejsc do oglądania pływów jest
Park Prowincjonalny „The Rocks”, położony na skalnym cyplu pół godziny drogi od Moncton. Jego największą atrakcją są formacje skalne, wyrzeźbione przez podnoszącą się i opadającą wodę. Do określonej godziny można wejść na plażę i pospacerować pomiędzy nimi, a potem już tylko patrzeć, w jak szybkim tempie zalewa je woda. Niestety, park zamykają o 17, a najwyższa woda jest zazwyczaj w okolicach 18.30-19.00, ale przyrost wody widać niemal gołym okiem. Możecie to samodzielnie porównać, bo zrobiłem kilka zdjęć porównujących te same miejsca sprzed i po przypływie.
______
Prowincje Nadmorskie słyną ze swojego specjału – homarów. Mają na tym punkcie prawdziwego świra, w małej miejscowości potrafi być dwadzieścia parę knajpek serwujących to danie. Choć miałem poczucie, że będzie to impreza nieco zbyt droga w stosunku do przeżyć, uległem namowom taty i zamówiliśmy po jednym. Choć dostaliśmy najmniejszy z możliwych rozmiar, jedzenia i tak było sporo. Choć mięso homara jest bardzo dobre, szczególnie z pysznym gorącym sosem czosnkowym, najważniejsza jest tu chyba cała otoczka – „śliniaki” na szyję, specjalne szczypce do miażdżenia pancerza i szpikulce do wybierania mięsa. Niewprawionemu biesiadnikowi zjedzenie homara może zająć i z pół godziny, ale trzeba się spieszyć, bo w zimnym sosie nie smakuje już tak dobrze. Warto spróbować go na Karaibach, gdzie jest podobno dużo tańszy niż we wschodniej Kanadzie.