Lubimy przerywać zimowe chłody wypadami w ciepłe miejsca. Zwłaszcza w takie, które latem z powodu temperatur są zupełnie nie do życia. Kiedy więc we wrześniu KLM ogłosił promocję lotów do Omanu, długo się nie wahaliśmy i kupiliśmy bilety dla naszej trójki. Przyznam szczerze, że do tej pory, jak chyba większość Polaków, nie wiedziałem o tym kraju zbyt wiele. Przed zakupem biletów zrobiłem, jak zwykle, pogłębioną analizę na temat bezpieczeństwa i podróży z dzieckiem i jej wyniki były bardzo zachęcające. W Internecie można znaleźć co najmniej trzy relacje z podróży Polaków do tego kraju z dziećmi jeszcze młodszymi niż Adaś (choć ten młodszy wiek i niechodzące dziecko to w tym przypadku raczej ułatwienie), w dodatku z namiotem. Można je znaleźć tutaj:
http://kasai.eu/2013/oman-z-dzieckiem/#axzz2tgNddMR0
http://www.fotografiapodroznicza.pl/page.php?w=oman
http://podrozeady.com/oman1.htm
(miały być aktywne linki, ale Geoblog coś szwankuje)
Powyższe relacje mocno nam pomogły w planowaniu i uspokoiły nieco Kasię, która zwykle patrzy z większą rezerwą na moje pomysły. Jednocześnie, nie bez nutki dumy mogę stwierdzić, że nasza podróż była zaplanowana (i wykonana!) jako sporo trudniejsza niż wyżej wymienione. Bardzo pomogły nam też wskazówki Michała, kolegi z pracy, który wrócił z Omanu kilkanaście dni przed naszym wyjazdem – obejrzawszy jego setki zdjęć wiedziałem już, co naprawdę warto zobaczyć, a co można odpuścić.
W poprzednim wpisie zapowiedziałem, że zamierzamy wkrótce zmienić styl podróżowania. Uśmiechnąłem się lekko pod wąsem na sugestię Pamar, że ta zmiana jest pewnie pod dyktando Adasia. Bo choć nigdy w życiu nie podróżowaliśmy z namiotem, zdecydowaliśmy się zabrać go w pierwszą podróż z ponadrocznym maluchem. Choć chyba nie była to zmiana pod dyktando Adasia, to na pewno bardzo mu się spodobała. Ale nie uprzedzajmy faktów…
Nie wszystko przed wyjazdem szło gładko. Roczny maluch chodzący do żłobka to taka mała tykająca bomba, która może w każdej chwili wybuchnąć z mniej lub bardziej poważną chorobą. Trochę się przestraszyliśmy, kiedy na trzy tygodnie przed wyjazdem dowiedzieliśmy się, że w żłobku kilkoro dzieci zachorowało na ospę wietrzną, a Adaś miał mieć na nią szczepienie dopiero kilka dni później. Biorąc pod uwagę okres inkubacji wirusa, mógł nam się rozchorować tuż przed wyjazdem – a ospa to poważna choroba, uniemożliwiająca raczej tego typu imprezy. W lekkim stresie przygotowywaliśmy się już na wariant mojej samotnej podróży. Mimo to Adaś został zaszczepiony, a dla bezpieczeństwa ostatnie dwa tygodnie przed wyjazdem spędził z babcią zamiast w żłobku. No i koniec końców wszystko skończyło się dobrze, a my mogliśmy cieszyć się z podróży całą rodziną, z czego wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni.
Zapraszam więc na relację z pięknego i przyjaznego Omanu. Opiszę też nasz krótki, ale bardzo interesujący wyskok do równie mało znanego co Oman Kuwejtu.