Po powrocie z mniej uczęszczanych ścieżek przyszła pora wejścia na szlaki, gdzie turystów jest więcej niż płatków na kwitnących wiśniach. Na pierwszy ogień poszła słynna Nara, miasto reklamowane jako pierwsza stolica Japonii (710-784). Jest w tym trochę nieścisłości, bo w rzeczywistości Nara była pierwszą stałą stolicą Japonii, a wcześniej stolicę przenoszono wraz ze śmiercią cesarza. Niezależnie od terminologii, Nara to miasto szczególne, zawierające zupełnie niezwykłe budowle.
Nasz bardzo intensywny dzień rozpoczął się w małej miejscowości Ikaruga, oddalonej 15 min pociągiem (3 przystanki) od Nary. Ikaruga jest siedzibą jednej z najstarszych świątyń buddyjskich w Japonii, przepięknej Horyu-ji. Horyu-ji, wraz z nieco oddaloną Hokki-ji, zostały wpisane na listę UNESCO jako „Zabytki buddyjskie zespołu świątynnego Horyu-ji”. Świątynie są związane z osobą księcia Shotoku, który de facto zaszczepił buddyzm w Japonii. Horyu-ji, powstała w 607 r. (po pożarze odbudowana w 708 r.) jest uznawana za najstarszą (w Japonii) lub jedną z najstarszych (poza Japonią) drewnianych budowli na świecie. Horyu-ji jest bardzo rozległa – to chyba największa świątynia, jaką oglądaliśmy w Japonii - i w swojej strukturze przypomina trochę pałac cesarski.
Choć wstęp do Horyu-ji kosztuje chyba najwięcej ze wszystkich japońskich świątyń (1000 jenów od osoby), wnętrze jest moim zdaniem warte tej ceny, choć opinie wśród turystów są podzielone. My dodatkowo mieliśmy to szczęście, że Horyu-ji i inne zabytki Nary i Kioto oglądaliśmy w porze pełnego kwitnienia wiśni, których nie brakuje szczególnie na dziedzińcach świątyń. O ile zwiedzanie Horyu-ji polecam każdemu, zdecydowanie odradzam drugą ze świątyń wpisanych na listę UNESCO – Hokki-ji. Nie dość, że jest oddalona o dobrych 30 minut piechotą (są też autobusy, ale jeżdżą tylko raz na godzinę), w środku nie ma nic interesującego.
Po południu przyszedł czas na właściwe zabytki Nary. Większość z nich skupiona jest w rozległym parku, po którym spacerują setki jeleni wschodnich* (oficjalnie jest ich 1200), bardzo towarzyskich i wymuszających jedzenie od ludzi, co skrzętnie wykorzystują uliczni sprzedawcy, oferując specjalne krakersy uwielbiane ponoć przez te zwierzęta.
Turyści najczęściej zaczynają trasę w parku Nara od świątyni Kofuku-ji, najwyższej w całym kompleksie, z bardzo ładną 5-kondygnacyjną pagodą (udało mi się zrobić zdjęcie w środku). Potem szlak wiedzie przez najpiękniejszą chyba japońską świątynię – słynną Todai-ji, której centralnym budynkiem jest Pawilonem Wielkiego Buddy. Już sam dziedziniec i świątynia z zewnątrz wyglądają przepięknie i świadczą o poczuciu smaku budowniczych. Pawilon Wielkiego Buddy jest największym na świecie budynkiem z drewna – a trzeba wziąć pod uwagę fakt, że oryginalna świątynia, spalona w XVIII w., była o 1/3 większa!
W środku świątyni znajduje się natomiast największy na świecie kryty posąg Buddy – mierzący 15m (niektóre źródła podają 16,2m) Daibutsu. Jak to w buddyjskich świątyniach bywa, posągu Buddy chronią dwaj groźni strażnicy, niewiele ustępujący wzrostem samemu Buddzie. Tuż przy wejściu do Pawilonu straszy nas z kolei posąg poświęcony śmierci, ubrany w czerwoną pelerynę. Wszystko to robi niesamowite wrażenie, a sama świątynia została przez nas zgodnie** uznana za numer jeden w Japonii.
Na Todai-ji atrakcje parku się nie kończą. Wspomnieć tu trzeba co najmniej o pięknym chramie sintoistycznym Kasuga Taisha z ponad 2000 kamiennych latarni. Na marginesie, zawsze mnie fascynowało pokojowe współistnienie religii Wschodu w Japonii i innych państwach Dalekiej Azji. Nie dość, że jedne drugim nie robiły konkurencji to taki buddyzm wręcz zachęcał do tworzenia własnych sekt i odłamów. W tym czasie w Europie w wojnach religijnych katolików z protestantami ginęło morze ludzi...
Po bardzo męczącym dniu udaliśmy się do supermarketu na zakupy. Na półce z alkoholami stał jeden z Polski, jedyna rzecz z naszego kraju, którą widzieliśmy w japońskim sklepie. Spróbujcie bez oglądania zdjęć zgadnąć, jaki to alkohol :-)
*większość źródeł i przewodników podaje, że w Narze i w innych miejscach w Japonii można spotkać daniele, tymczasem wg Wikipedii i ulotek japońskich są to nie daniele, ale jelenie sika, zwane także wschodnimi.
** może nie tak do końca zgodnie, Adasiowi najbardziej podobało się oceanarium w Miyajimie.