Kolejny dzień w Phnom Penh upłynął pod znakiem bardzo smutnych zabytków, pamiątek po pięcioletnim terrorze bandy wykształconych na francuskich uniwersytetach komunistów pod nazwą Czerwonych Khmerów. Zaczęliśmy od Pól Śmierci (fotografii brak, były zabronione), skończyliśmy na tajnym więzieniu Tuol Sleng. Zwiedzanie daje wstrząs podobny do wizyty w hitlerowskich obozach zagłady, ale to ważna część historii Kambodży, której moim zdaniem nie można ominąć. Nie zapomnę widoku piramidy z czaszek czy drzewa, o które roztrzaskiwano małe dzieci.