Skoro dzieci zostały w domu, można było ułożyć plan, który z dziećmi byłby nie do zrealizowania. I tak właśnie wyglądają nasze Indie. Wczoraj spędziliśmy drugą noc poza hotelem, podróżując w autobusie nocnym z Aurangabadu do Hajdarabadu. Autobus był klimatyzowany i miał miejsca do spania, ale nie miał np. toalety i trząsł niemiłosiernie. Generalnie warunki spartańskie, czujemy się z plecakami trochę jak studenci w podróży. Oczywiście z tą różnicą, że studenci nie wydają zwykle kilku tysięcy rupii na wynajęcie taksówki.
A my po przyjeździe do Hajdarabadu taką wynajęliśmy. Mieliśmy się udać 200 km od miasta i inaczej niż taksówką mogłoby się nie udać w jeden dzień. Trafiliśmy dobrze – taksówkarz jechał spokojnie i był jakiś taki przyjemny, chociaż mało się odzywał. Najlepszy z dotychczasowych.
Dziś zwiedziliśmy tylko jedno miejsce –
świątynię Ramappa lub Rudreśwara. Świątynia szczyci się tym, że jako jedyna o takiej wadze jest podpisana – zbudował ją w XIII w. niejaki Recharla Rudra Reddy, generał w królestwie Kakatija, którego stolicą był położony nieopodal Warangal. Świątynię odwiedził jakoby Marco Polo, stwierdzając, że jest „najjaśniejszą gwiazdą w galaktyce świątyń”. I to by było na tyle osobliwości, bo świątynia, choć bardzo ładna, dla niewprawnego oka nie różni się niczym szczególnym od innych. Mimo to Komitet Światowego Dziedzictwa zdecydował o wpisaniu jej w 2021 r. na listę UNESCO.
Miałem więc swoje 666. odwiedzone miejsce z listy, a za wstawiennictwo Geoblogowiczów serdecznie dziękuję. W świątyni Ramappa nic diabolicznego nie było, choć według obowiązującej kiedyś doktryny katolickiej wszyscy wyznawcy czczonego tu Śiwy znaleźliby się w miejscu innym niż niebo.
Mimo, że mieliśmy trochę czasu, dziś odpoczywamy. Śpimy w hotelu i wszystko byłoby jak na all inclusive, gdyby nie fakt, że musimy wstać koło 3.30, a o 6 rano mamy kolejny, ostatni już w tej podróży lot krajowy.
Przy tej okazji mogę odpowiedzieć na pytanie czy się żonie spodobały Indie. Spodobały się, a najlepszą rzeczą, którą wymieniła, jest… jedzenie. I, motyla noga, muszę jej przyznać rację! Jemy tylko dania indyjskie i tylko wegetariańskie i zawsze jest bardzo smacznie.