Geoblog.pl    stock    Podróże    Ferie 2023 - dookoła Egiptu    Różne oblicza Kairu
Zwiń mapę
2023
25
lut

Różne oblicza Kairu

 
Egipt
Egipt, Kairo
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5674 km
 
Dziś ostatni dzień zwiedzania, przeznaczony w całości na Kair. Dzień trudny, bo bardzo bolały nas mięśnie nóg i pośladków po wczorajszym schodzeniu do środka piramid Czerwonej i Łamanej. Pokonanie ponad 1200 stopni w Monasterze św. Antoniego to była przy tym pestka, naprawdę trudno było nam dziś wchodzić i schodzić po schodach.

A dzień jak zwykle zaplanowałem intensywny, choć nie udało się zrealizować planu w całości. Nasz hotel serwował śniadania wyjątkowo późno, od 9 rano, przez co w Muzeum Egipskim zameldowaliśmy się dopiero chwilę po 10.00. Muzeum Egipskiego przedstawiać nie trzeba, to pewnie jedno z dziesięciu najbardziej znanych muzeów świata. Założone już w 1835 r., w obecnym gmachu od 1902 r. Grubo ponad 100 tys. eksponatów, część wystawiona na widok publiczny, część zalegająca w skrzyniach. Najważniejsze eksponaty – mumie faraonów oraz ich trumny – przeniesione do wspaniałego Narodowego Muzeum Cywilizacji Egipskiej, które zwiedzaliśmy wczoraj. Pozostałe mają być przeniesione do Wielkiego Muzeum Egipskiego, którego otwarcie jest przekładane chyba tyle razy, co nowego lotniska w Berlinie. Mam nadzieję, że tak jak w przypadku lotniska, w końcu muzeum otworzą, bo obecna ekspozycja pozostawia bardzo wiele do życzenia. Niedoświetlone eksponaty, brak lub bardzo lakoniczne opisy, niezachowana chronologia, brudne szyby to tylko niektóre bolączki tego miejsca. Samej kolekcji nic zarzucić nie można, wprost przeciwnie – od nagromadzenia najwyższej jakości eksponatów aż zaczyna boleć głowa. Największą popularnością cieszy się sala z eksponatami z grobowca Tutenchamona, trzeba do wejścia odczekać parę minut.

Przy okazji zabiorę głos w dyskusji, czy lepiej jest zwiedzać muzeum na początku czy też na końcu zwiedzania Egiptu. Będę bronił naszego sposobu, czyli zwiedzania muzeum na końcu, podobnie zresztą zrobiliśmy wcześniej w Meksyku z Museo Nacional de Antropologia. Zwiedzając Muzeum Egipskie przypominaliśmy sobie miejsca, w których byliśmy kilka lub kilkanaście dni temu, np. oglądając wspaniałą trumnę Petrosirisa, którego grobowiec widzieliśmy w Touna el-Gabal. Na pewno byśmy nie mieli takich skojarzeń, gdybyśmy zastosowali odwrotną kolejność zwiedzania.

Po muzeum mieliśmy już tylko rzut beretem do Placu Tahrir, ikony Kairu. A obiad zjedliśmy w kolejnej ikonie – kawiarni Cafe Riche, założonej w 1908 r. W Cafe Riche spiskowcy opracowywali strategie rewolucji 1919 r., Gamal Abdel Naser myślał, jak obalić króla, a jedyny egipski noblista – pisarz Nadżib Mahfuz, częsty klient kawiarni, umieścił ją w swoich utworach. Dziś to miejsce to raczej cień dawnej świetności, ale swój klimat ma. Nie jest też drogie – za niepełny obiad dla czterech osób zapłaciłem 600 funtów, czyli mniej niż 100 zł.

Najedzeni pojechaliśmy do Nilometru na Wyspie Roda, najstarszej tego typu konstrukcji w Kairze, pochodzącej z 861 r. Od czasów starożytnych do wybudowania tam asuańskich nilometry były kluczowymi konstrukcjami, dzięki którym sprawdzano stan rzeki i przewidywano prace. Ten z Roda jest doskonale zachowany i pięknie zdobiony, idealne miejsce na krótką wizytę.

Potem przyszedł czas na Kair koptyjski. Mieliśmy zwiedzić tylko słynny Wiszący Kościół, ale skończyło się na dłuższej wizycie w kairskiej medynie, z dodatkowym zwiedzaniem kościołów św. Sergiusza (Abu Serga – postawionego w miejscu, gdzie ponoć zatrzymała się Święta Rodzina uciekając do Egiptu przed Herodem) oraz św. Barbary. Szczerze polecam te trzy miejsca, każdy z kościołów ma swój unikalny klimat i posiada piękne ikony sprzed kilku wieków.

Koptowie odcisnęli na Kairze swoje piętno, ale to miasto bez wątpienia przeważająco muzułmańskie. Najlepiej to widać w trzech wspaniałych meczetach, które odwiedziliśmy.

Pierwszym był najstarszy kairski meczet Ahmada Ibn Tuluna z minaretem wzorowanym nieco na tym z irackiej Samarry, który miałem przyjemność oglądać nieco ponad rok temu. Meczet pochodzi z IX w. (dokładnie z 879 r.) i jest ponoć trzecim największym powierzchniowo meczetem świata. Przekonaliśmy się naocznie jak jest wielki nie mogąc trafić do wejścia i obchodząc jego mury dookoła, co zajęło nam dobrych kilkanaście minut.

W tym momencie zaczęło się robić mało przyjemnie, bo dzieci zmęczone całodniowym chodzeniem nie chciały dalej zwiedzać. Na szczęście przekupione perspektywą lodów podjęły jeszcze wysiłek zwiedzania dwóch położonych obok siebie wspaniałych meczetów. Pierwszym był meczet Al-Rifa. Meczet jest wspaniale zdobiony i tak wysoki jak niektóre gotyckie katedry w Europie, choć powstał sporo później, bo w XIX w. Obok niego znajduje się znacznie starszy meczet i madrasa Sułtana Hassana, konstrukcja z XIV w., która miała przyćmić wszystkie inne. Pewnie by przyćmiła, ale zleceniodawca, czyli sułtan An-Nasir Hassan, został zamordowany w wieku zaledwie 27 lat. Wspaniała budowla nigdy nie została dokończona.

Na marginesie dodam, że odbiór tych wspaniałych meczetów zakłóciło mi trochę egipskie kombinatorstwo. Mimo, że zapłaciłem za bilet, przed wejściem stali ludzie odkładający buty i oczywiście oczekujący napiwku. Zwiedzałem dziesiątki meczetów na całym świecie i nikt nie brał opłat za opiekę nad butami. Egipcjanie po prostu czasem za bardzo przeginają.

Wobec buntu dzieci odpuściliśmy dalsze zwiedzanie, a w planach była jeszcze co najmniej kairska cytadela. W drodze na obiecane lody po raz drugi przejechaliśmy przez słynne Miasto Umarłych. Pierwszy raz, zupełnie przypadkowy, nastąpił wczoraj, i przyznam, że jeżdżąc po bocznych uliczkach można było się poczuć trochę nieswojo. Nie mieliśmy poczucia niebezpieczeństwa, ale jazda przez puste uliczki bardzo biednej i brzydkiej dzielnicy złożonej z grobowców to nie jest jakaś wielka przyjemność.

A propos jazdy samochodem po Kairze, potwierdzam wczorajsze stwierdzenie, że nie jest to najgorsze miasto do jazdy. Ruch jest względnie uporządkowany, ulice zwykle dość szerokie, miejsce do parkowania zawsze się znalazło. W porównaniu z Aleksandrią czy niektórymi bliskowschodnimi molochami jak Teheran tutaj jeździło się całkiem przyjemnie.

Jutro wylot o 12.20, więc już nic raczej nie zwiedzimy. Na zakończenie umieszczę jeszcze krótkie podsumowanie.

Dziś dwa bonusy – kot z meczetu Hassana oraz notatka Martynki.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (27)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
Danach
Danach - 2023-02-25 21:16
Bardzo bogaty program i dzieci dopiero pod koniec się buntowały ? Dzieki za relacje a notki Martynki super
 
stock
stock - 2023-02-25 21:22
Martyna dopiero dzisiaj, Adam miał momenty wcześniej, szczególnie na samym początku, ale generalnie rzecz biorąc było z nim lepiej, niż w Peru. Tylko nie może być głodny, bo wtedy marudzenie osiąga apogeum ;-)
 
zula
zula - 2023-02-25 21:48
Trasa zwiedzania wg opisu wielka. Martyna i Adam zasłużyli na lody w Kairze i Warszawie. Podziwiam...podziwiam Ciebie również za relację na żywo, piękne zdjęcia i przewodnictwo . Pamiętnik Martyny coraz cenniejszy a KOT z Kairu piękny.
Czekam na podsumowanie a za dzisiaj bardzo dziękuję
 
migot
migot - 2023-02-26 09:52
Macie tempo! Zestaw zwiedzonych kairskich meczetów mamy praktycznie taki sam ;)

A bunt przy zwiedzaniu na głodnego jest chyba uniwersalny, bo obserwuje go u bardzo pełnoletniego męża ;)
 
Marianka
Marianka - 2023-02-26 20:37
Oooo Teheran też u nas na podium miast ciężkich do jazdy autem!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51.5% świata (103 państwa)
Zasoby: 640 wpisów640 2687 komentarzy2687 7849 zdjęć7849 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.11.2024 - 24.11.2024
 
 
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024