W ciągu nocy pokonaliśmy dystans kilkuset kilometrów dzielący Hima i Rijad. Już o 7 rano dojechaliśmy do Al-Kharj, przemysłowego miasta, w którym nic ciekawego nie ma poza fantazyjną wieżą ciśnień. Rzeczywiście całkiem ciekawa.
Z Al-Kharj pojechaliśmy do jaskini Heet – mało znanego, malowniczego miejsca nieopodal Rijadu. Choć jest zupełnie opuszczone, to niewątpliwie warto.
Była dopiero 9 rano, kiedy dotarliśmy do Rijadu, mieliśmy więc przed sobą cały dzień. Wszystko szło zgodnie z planem, bo żeby wykonać kolejny jego punkt , potrzebowaliśmy około 8 godzin w świetle dziennym. Tym punktem miała być wycieczka do
Jabal Fihrayn, miejsca znanego bardziej pod romantyczną angielską nazwą
The Edge of the World.
Z Rijadu do Krawędzi Świata jest – jak pokazuje GPS – zaledwie 100 kilometrów i mniej niż dwie i pół godziny drogi, ale czytając opisy wiedziałem, że należy założyć znacznie więcej czasu. Prowadzą do niej dwie drogi, z czego jedna, przez Sadus, jest zaznaczona w Google Maps i ta do niedawna była rekomendowana. Dojeżdża się do miejsca zwanego Sadus Dam, oznaczonego „Take right to commence off-road drive to Edge of the World”. Ostatnie dwadzieścia jeden kilometrów to gruntowa droga przez pustynię i pokonanie tej drogi ma według Google zajmować 1h 20 minut… Może posiadając porządny samochód offroadowy tyle może zajmie, ale ja miałem małego sedana. Pytałem ludzi po drodze, czy jestem w stanie dojechać i zdania były podzielone – jedni twierdzili, że absolutnie nie, inni, że jest szansa, pod warunkiem, że to samochód służbowy ;-)
Droga już na samym początku wymagała niemałych umiejętności – najgorsze do pokonania są wąwozy utworzone przez wyschnięte rzeki. W jednym miejscu się zawiesiłem i musiałem szukać drogi alternatywnej. Chyba bym zrezygnował, gdybym zupełnym przypadkiem spotkał dwa większe (tj. 4x4) samochody Filipińczyków mieszkających w Rijadzie. Od teraz jechaliśmy w konwoju i wszystkim było zdecydowanie raźniej.
Droga zajęła nam około dwie godziny, kiedy dojechaliśmy do wału ziemi w poprzek drogi. Dalej jechać się nie dało, trzeba było wysiadać i iść na piechotę. Wał powstał bardzo niedawno i myśleliśmy, że to etap przejściowy konstrukcji drogi asfaltowej. Nic podobnego… wał został usypany, bo kilku turystów, zapewne po zmroku (gros ludzi przyjeżdża tu na zachód słońca), pomyliło drogę i zabiło się spadając w przepaść.
Od pierwszego wału do Krawędzi Świata trzeba było iść prawie półtorej godziny w pełnym słońcu – w listopadzie w 30 stopniach do wytrzymania, ale strach pomyśleć, jak to wygląda wiosną czy latem. Ale kiedy już doszliśmy, widoki w pełni zrekompensowały wszelkie trudy. Panie i Panowie, prezentuję
Krawędź Świata, The Edge of the World, Jabal Fihrain, atrakcję przyrodniczą numer jeden w całej Arabii Saudyjskiej!
Z Filipińczykami fajnie się spędzało czas, ale zaczęło się robić późno. Za wszelką cenę chciałem uniknąć podróżowania po zmroku, w związku z czym przyspieszyliśmy kroku i tym razem tylko we dwóch pokonaliśmy drogę powrotną. Po drodze zbierałem słowa uznania od kierowców terenówek, że tę trudną drogę udało się pokonać sedanem. Sam uznaję to za jedno z moich większych osiągnięć jako kierowcy, ale nikomu nie rekomenduję i lojalnie ostrzegam – ta droga nie nadaje się do jazdy zwykłą osobówką!