Zanim opuściliśmy Irak federalny odwiedziliśmy jeszcze piękny klasztor
Mar Behnam z IV w., o którym polska Wikipedia pisze w czasie przeszłym z powodu destrukcji przez ISIS. Rzeczywistość na szczęście okazała się dużo lepsza – barbarzyńcy zniszczyli wszystkie wizerunki świętych, ale sam klasztor ocalał. Mimo to, aż serce boli patrząc na zniszczenia wewnątrz klasztornego kościoła.
Ale to jeszcze nic w porównaniu do tego, co zastaliśmy przybywając do
Nimrud. W Nimrud nasz fixer miał najtrudniejsze zadanie przekonania ochroniarzy do wpuszczenia nas. Otrzymaliśmy zgodę tylko pod warunkiem zakazu wykonywania jakichkolwiek zdjęć. Nimrud – kolejna stolica starożytnej Asyrii, w przeszłości był jednym z najwspanialszych stanowisk archeologicznych w Iraku. Zerknijcie sobie na zdjęcia, choćby na polskiej Wikipedii. Z tego wszystkiego obecnie nie zostało praktycznie nic, oprócz jednego reliefu – jedynego miejsca, które pozwolono nam sfotografować. Wszystko pozostałe zostało systematycznie zniszczone przez ekstremistów z użyciem buldożerów, młotów pneumatycznych i ładunków wybuchowych. Całość przedstawia tak żałosne wrażenie, że do tej pory targają mną emocje, kiedy o tym myślę. Podobnie jak posągi Buddy w Bamian czy syryjska Palmyra, Nimrud został prawdopodobnie stracony na zawsze…
…A dwie godziny później niewiele brakowało, abyśmy to my byli straceni na zawsze… Wróciliśmy do Mosulu, pożegnaliśmy naszego wspaniałego przewodnika i wynajętą taksówką mieliśmy pojechać do Lalisz i dalej do Irbilu. Bez większych problemów przekroczyliśmy granicę z Kurdystanem (wiza iracka jest respektowana, nie trzeba dodatkowo płacić) i niemal od razu zauważyliśmy zmianę krajobrazu – po pustynnych równinach Iraku federalnego w Kurdystanie zaraz za granicą wjechaliśmy w góry. Nasz pierwszy cel – starochrześcijański monaster Alkosz, był zamknięty, w związku z tym taksówkarz powiózł nas do Lalisz. Podczas tej drogi wpadł w drogowy amok - wyprzedzał, zupełnie nie dbając o zasady bezpieczeństwa. W pewnym momencie przegiął – wyprzedzał cysternę, gdy na wąskiej drodze z naprzeciwka jechała ciężarówka. Niewiele brakowało, a byłoby już po nas, na szczęście w ostatniej chwili zahamował i odbił w prawo, uderzając w wyprzedzaną cysternę. Skończyło się tylko straconym lusterkiem i zarysowanym prawym bokiem auta. Moi dwaj towarzysze, znacznie ode mnie starsi, wspominali potem, że było to najbardziej niebezpieczne wydarzenie w ich życiu. Ja przeżyłem już poważniejsze wypadki, raz brałem nawet udział w katastrofie kolejowej, ale widziałem, że jeszcze dwie-trzy sekundy i faktycznie mogliśmy nie żyć.
Na szczęście w jednym kawałku dotarliśmy do
Lalisz – jedynej na świecie świątyni jezydów. Religia to niesłychanie skomplikowana, nawet nie będę próbował jej tłumaczyć. Wedle jej założeń Bóg stworzył świat, ale się nim nie interesuje (robią to za niego anioły) i jest zbyt doskonały, aby się do niego modlić. Religię stworzył Adi ibn Musafir, którego grób znajduje się właśnie w Lalisz. Religia jak religia (jak w niemal każdej pełno tu absurdalnych zakazów i ograniczeń), ale Adi ibn Musafir powinien zdecydowanie lepiej dobierać słowa. Boga jezydów łaskaw był nazwać Shaytanem, jakby nie zdawał sobie sprawy, że podobieństwo do muzułmańskiego szejtana (czy chrześcijańskiego szatana) sprawi, że jezydzi będą przez przedstawicieli konkurencji uznani za czcicieli diabła i z tego powodu prześladowani w zasadzie od początku istnienia. Ostatnim akordem tych prześladowań są masakry dokonywane przez Państwo Islamskie.
Samo Lalisz to miejsce całkiem interesujące, choć mocno eklektyczne – stare elementy mieszają się z nowymi. Po kompleksie – strzeżonym przez Peszmergów – należy chodzić bez butów (bo przecież ziemia jest święta, logiczne, nie?). W okresie zimowym radzę zaopatrzyć się w grube skarpety, które potem najlepiej wyrzucić, bo ziemia w świątyni jest pełna tłuszczu z szeroko tu używanej oliwy. Nie można następować na progi.
Co ciekawe, Lalisz oraz Alkosz to miejsca, które na mapach są oznaczone jako należące do muhafazy Niniwa, czyli do Iraku federalnego, tymczasem pozostają pod de facto kontrolą Kurdystanu.