Z Aberdeen lokalnymi szkockimi liniami Logan Air przeleciałem do Kirkwall, stolicy
Orkadów. Orkady to całkiem spory archipelag, choć zamieszkuje je zaledwie 20 tys. ludzi. Można się tam dostać promem lub właśnie samolotem (zarówno bilety na prom, jak i na samolot nie należą niestety do najtańszych, ale nie ma się co dziwić, skoro przewoźnicy nie mają konkurencji). Na Orkadach chciałem zobaczyć tylko jedno – wpis na listę UNESCO zatytułowany poetycko „Serce neolitycznych Orkadów”. W skład wpisu wchodzą cztery miejsca, z których miałem przyjemność oglądać dwa. Pierwszym i najbardziej spektakularnym jest neolityczna osada
Skara Brae. Skara Brae była zamieszkała prawie 5 tys. lat temu, co czyni ją jednym z najstarszych osiedli w Europie. Przez setki lat pozostała zakopana w ziemi tuż nad brzegiem morza, a odsłoniły ją sztormowe wiatry i burze dopiero w XIX w. Osiedle jest zdumiewająco dobrze zachowane i jest zdecydowanie numerem jeden na Orkadach.
Kolejnym widzianym przeze mnie miejscem był
Krąg Brodgar, neolityczny krąg kamienny porównywalny ze słynnym Stonehenge. Krąg Brodgar jest większy, choć nieco mniej spektakularny od Stonehenge, ale ma tę zaletę, że można tam wejść bez biletów. Minusem obu tych miejsc jest słaba komunikacja – autobusy ze stolicy Orkadów jeżdżą bardzo rzadko i gdybym nie skorzystał z autostopu, musiałbym tam spędzić cały dzień.
Ale Orkady to nie tylko prehistoria. W Kirkwall, stolicy Orkadów, znajduje się przepiękna romańsko-gotycka
Katedra św. Magnusa, jeden z najładniejszych niekatolickich kościołów, jakie widziałem w Europie. Samo miasteczko jest również ładne, choć mnie styl architektury na Wyspach Brytyjskich nie przypada do gustu.
Zwiedzałem Kirkwall w sobotę, która, jak się okazuje, jest dniem wieczorów panieńskich. Trzeba by chyba powiedzieć „dni panieńskich”, bo panienki zaczynają wcześnie rano i wątpię, aby większość z nich w ogóle dotrwała do wieczora. Wczesnym popołudniem niektóre z nich już ledwo trzymały się na nogach. Nie wiem, jak w pozostałych częściach Wielkiej Brytanii, ale na Orkadach panienki wynajmują półciężarówkę, ładują na nią tyle alkoholu, ile się zmieści, malują się farbami, obtaczają w błocie i innych cekinach, po czym każą się wozić po ulicach miasta z ciągłym trąbieniem. Jednej soboty widziałem co najmniej cztery takie samochody. Koleżanki mają też ciekawe pomysły – na przykład druhenki przywiązały folią przyszłą pannę młodą do kamiennego krzyża przy katedrze w Kirkwall, uwalniając ją dopiero za kilkanaście minut. W Polsce skończyłyby pewnie na komisariacie, w Kirkwall nikt się nawet specjalnie nie dziwił.
Siedząc i zabijając czas w Kirkwall byłem też świadkiem ślubu, na którym mniej więcej połowa mężczyzn była ubrana w tradycyjny szkocki strój. Popytałem w wypożyczalni i okazuje się, że to strasznie skomplikowana sprawa – strój składa się z wielu elementów, a wypożyczenie na jeden weekend kosztuje ponad 200 funtów. Chciałem go przymierzyć, ale że przyszedłem tuż przed zamknięciem wypożyczalni, czasu starczyło tylko na spódnicę.