Mój pierwotny plan przewidywał zobaczenie 19 z 23 miejsc z irańskiej listy UNESCO. Po pierwszym dniu zdecydowałem, że zupełnie możliwe jest zobaczenie 22 z nich. Problem był z jednym, który pozostawał w dużym oddaleniu od wszystkich innych – na tyle dużym, że wymagał dwóch dodatkowych dni podróży. Ale pamiętna nocka w drodze do Szirazu sprawiła, że realne stało się zamknięcie listy. Decyzja zapadła – znowu jedziemy daleko na wschód.
Podczas naszej podróży objechaliśmy sporą część Iranu, bardzo często trzymając się terenów przygranicznych. Można by – zaznaczam, że z dużą rezerwą - stwierdzić, że dla turystów Iran, tak jak przedwojenna Polska, jest jak obwarzanek. Dość powiedzieć, że podczas podróży zbliżyliśmy się do każdej lądowej granicy Iranu – z Afganistanem, Pakistanem, Irakiem, Turcją, Armenią i Azerbejdżanem – na nie więcej niż 50 kilometrów. Brakowało tylko zbliżenia się w pobliże Turkmenistanu…
… ale właśnie tam, niemal równo 50 km od granicy turkmeńskiej, znajdowało się nasze brakujące ogniwo irańskiej listy UNESCO. Udaliśmy się więc na ziemię Turkmenów, do miasta
Gonbad-e Kawus. W poprzednim zdaniu nie ma błędu, bo choć Gonbad-e Kawus to miasto irańskie, zamieszkane jest głównie przez Turkmenów o zdecydowanie azjatyckich rysach twarzy. Ponoć jeszcze niedawno turkmeńscy mężczyźni odznaczali się nie tylko rysami, ale też wyglądem, zwłaszcza wspaniałymi kapeluszami – obecnie ubierają się dość podobnie do rodowitych Persów, jedynie kobiety mają bardziej kolorowe chusty. Odznaczają się za to znacznie większym odsetkiem otyłych, choć to tylko moja obserwacja, nie potwierdzona w zewnętrznych źródłach.
Co takiego ciekawego można zobaczyć w Gonbad-e Kawus? Na listę UNESCO wpisany jest monumentalna wieża, tj.
Gonbad-e Kawus. Zbieżność nazw jest nieprzypadkowa, miasto wzięło swoją nazwę właśnie od tego budynku i oznacza wprost „Wieżę Kawusa”. Gonbad-e Kawus to 53-metrowy monument, w którym pogrzebano znamienitego władcę z dynastii Ziyaridów,
Abol-Hasana Kawusa ibn Wušmagīr ibn Ziyar Sams al-maʿālī, w skrócie po prostu
Kawusa. W naszej podróży w głąb irańskiej historii poznajemy więc nową dynastię Ziyaridów, która przez około 160 lat, od 930 do 1090 r. n.e. rządziła w północno-zachodniej Persji. Kolebką tejże dynastii był
Tabaristan czyli dzisiejsze irańskie wybrzeże Morza Kaspijskiego, a stolice mieli w nieodległych Gorganie i Amolu. Najwybitniejszym przedstawicielem tejże dynastii był właśnie Kawus, któremu po śmierci w 1012 r. wybudowano tak piękny pomnik.
Można się zastanawiać po co budować 53-metrową wieżę aby schować w niej trumnę jednego człowieka (no dobra, egipscy faraonowie mieli jeszcze odrobinę większy rozmach). Legenda głosi, że szklana trumna Kawusa była podwieszona w powietrzu na łańcuchach uczepionych do samej kopuły wieży. Patrząc na wieżę od środka ciężko w to uwierzyć, bo jest w tym środku zupełnie pusta. Żadnych schodów, ornamentów, rzeźb, zupełnie nic, tylko gołe ceglane ściany z jednym, jedynym, malutkim okienkiem gdzieś na górze. W ogóle wieża, choć od zewnątrz prezentuje się dostojnie, pozbawiona jest zdobień poza nielicznymi arabskimi inskrypcjami. Wieża stała się inspiracją dla innych wież grzebalnych w Iranie i Turcji i między innymi dlatego, w tysięczną rocznicę powstania, została wpisana na listę UNESCO.
Okolice Gonbad-e Kawus kryją jeszcze sporo historycznych niespodzianek. Jedną z nich jest
Wielki Mur Gorgański, najdłuższa po chińskim Wielkim Murze konstrukcja obronna, jaka powstała na świecie. W odróżnieniu od chińskiego starszego brata, Mur Gorgański zniknął zupełnie – udaliśmy się na miejsce jednego z fortów i nie zastaliśmy tam kompletnie nic.
Z sukcesem zwiedziliśmy za to
las Abr, element jednego z prawdopodobnych przyszłych wpisów na listę UNESCO, zwanego
Lasy Hyrkanii. O ile wybrzeże kaspijskie jest najzieleńsze w Iranie, tamtejsze górskie lasy to prawdziwa dżungla. Z uwagi na wysokość względną las często pokrywa się chmurami i dostał nawet nazwę „Clouds forest” - Chmurny Las. Warto tam zajrzeć, aby zobaczyć zupełnie inny Iran i zagłębić się w totalnej głuszy.
W lesie Abr przeżyliśmy ostatnią już drogową przygodę w Iranie. Wjeżdżaliśmy do niego ze strony miasta Aliabad-e Katul i chcieliśmy przejechać w poprzek do Szahrudu. Droga, początkowo dobra, urwała się całkowicie w połowie dystansu, w jedynej miejscowości w okolicy. Dalej bez 4x4 jechać się nie dało i musiałem odtrąbić odwrót ku wielkiej uldze Kasi.
...
Ostatnio sporo nadrabiałem relację z Iranu i mam wrażenie, że nastąpiło u Szanownych Czytelników małe zmęczenie. Spieszę pocieszyć, że to już przedostatni wpis z tej podróży. Jutro kończymy, a goniłem tak, żeby jeszcze przed świętami zamknąć relację i zacząć przygotowania do kolejnego dużego wyjazdu.