Geoblog.pl    stock    Podróże    Malezja i okolice    Singapur czyli Multi-kulti w pełnym rozkwicie
Zwiń mapę
2017
15
sie

Singapur czyli Multi-kulti w pełnym rozkwicie

 
Singapur
Singapur, Singapur
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6161 km
 
Singapur od początku miał świetlane perspektywy rozwoju. Wymarzone położenie sprzyjało stworzeniu tu portu morskiego, choć przystosowanie lądu wymagało niemałych inwestycji. Te pojawiły się wraz z przybyciem Brytyjczyków, którzy sprowadzili do pomocy całą mieszankę narodowościową – głównie Chińczyków i w mniejszym stopniu Hindusów. Przy okazji Brytyjczycy zbudowali tam ogromną bazę wojskową, mającą chronić ich interesy w tej części świata. Kiedy przyszło do prawdziwej próby, baza za bardzo się nie przydała – niespodziewanie Japończycy zdobyli Singapur w kilkanaście dni, doprowadzając tym niemal do rozpaczy samego Churchilla.

Na przełomie lat 50-tych i 60-tych w Singapurze, jak na całym Półwyspie Malajskim, nie było wcale różowo. Dekolonizacja i tutaj przybierała dramatyczne formy. Singapur miał chyba szczęście w osobie Lee Kuan Yew, błyskotliwego i niezwykle skutecznego polityka, który stając na czele rządu przez ponad 30 lat twardą ręka uczynił z państwa-miasta najważniejsze centrum finansowe regionu i największy port cargo na świecie (obecnie na drugim miejscu za Szanghajem). Na początku Singapur był członkiem Federacji Malajskiej, jednak po dwóch zaledwie latach został z niej wykluczony (sic!). I tak oto Malezja na początku istnienia na własne życzenie lub zrządzeniem losu została pozbawiona dwóch perełek – Singapuru i Brunei.

Singapur jest stawiany za wzór organizacji i porządku nie tylko w Azji, ale i na całym świecie. Spodziewałem się więc od początku spektakularnego efektu, ale zostałem lekko zaskoczony. Dostałem się do Singapuru pociągiem z Johor Bahru, przyjeżdżającym do stacji granicznej Woodlands. Stacja nie jest bezpośrednio połączona z systemem Singapurskiego metra i w ogóle nie posiada automatów biletowych. Bilet można kupić u kierowcy autobusu, ale tylko mając bilon, o który raczej ciężko u nowo przybyłych turystów. Ostatecznie, mając tylko banknoty, z przyzwoleniem kierowcy pojechałem kilka przystanków na gapę.

Dostawszy się do metra chciałem zakupić kartę turystyczną, dającą zniżki na komunikację i część wstępów. Okazało się, że można ją kupić na bardzo niewielu wybranych stacjach w centrum, a wiec pierwszy przejazd musiałem opłacić w pełnej wysokości. Najwidoczniej Singapur uznaje samolot za jedyny słuszny sposób dostania się zagranicznych turystów, na podróżujących pociągiem nie zwracając uwagi…

Dalej było już jednak znacznie lepiej. Singapur pokazał swoje jaśniejsze oblicze i pozwolił nacieszyć się swoimi atrakcjami. A jest ich niemało jak na tak małe państwo – poczynając od hotelu Marina Bay Sands, pomnika singapurskiego rozwoju, i towarzyszących mu pięknych ogrodów Gardens by the Bay poprzez nieco kiczowatą Wyspę Sentosa z parkami rozrywki, ale i interesującymi muzeami, do pięknych ogrodów botanicznych, wpisanych dwa lata temu na listę UNESCO.

Dla mnie najbardziej interesującą częścią wędrówki po Singapurze było poznawanie jego niepowtarzalnej mieszanki kulturowej. Singapur był zawsze silnie multikulturowy i jego niebywały rozwój – mimo, a może właśnie dzięki tej mieszance – mógłby zastanowić wielu polskich krzykaczy bolejących nad jakoby straszną kondycją Europy Zachodniej, wynikającą ich zdaniem z pomieszania kultur. W Singapurze nie brakuje nikogo – choć najwięcej jest Chińczyków (singapurskie Chinatown z jego ulicznymi jadłodajniami jest absolutnie obowiązkowym punktem wycieczki), ważną rolę odgrywają Hindusi (dzielnica Little India niewiele ustępuje chińskiemu rywalowi) i Arabowie (u nich centralnym punktem jest piękny Meczet Sułtana), a także Indonezyjczycy. Najwięcej jest chyba jednak lokalnych mieszkańców – Malajów. Całość jest polana brytyjskim sosem, który – jeśli mogę się tak wyrazić – w największym stopniu odpowiada za smak tej singapurskiej potrawy. Brytyjczyków jest w Singapurze niewielu, ale angielski (obok, ale jednocześnie ponad chińskim, sanskrytem czy malajskim) jest obowiązującym językiem Singapuru. Dla mnie Singapur to kraj szczególny, niemający chyba odpowiednika na całym świecie. Choć jego system prawny i polityczny są raczej nie do skopiowania na skalę światową, na pewno warto go podpatrywać.

W Singapurze spędziłem dwa dni, ale ani jednej nocy. Na noc wybrałem się promem do indonezyjskiego Batamu. Miasto jest bardzo brzydkie i niewarte wzmianki, poza jednym, smutnym aspektem. Poziom życia jest oczywiście o kilka klas niższy niż w Singapurze i wielu mieszkańców Batamu utrzymuje się z pracy u sąsiada, codziennie dopływając tam promem (rejs trwa zaledwie godzinę). Mimo tego dogadanie się po angielsku w Batamie jest mocno problematyczne, średnio jedna osoba na pięć jako tako włada tym językiem. Nie wiem kogo winić – indonezyjską edukację, rodziców czy jeszcze kogoś innego – ale fakt, że młodzi pozbawiają się ewidentnej szansy na poprawę bytu jakoś mnie zasmucił.

To już ostatni wpis z tej podróży. Zaczęła się niezbyt fortunnie, a cztery poważne opóźnienia samolotów na dwa tygodnie to trochę przesada. Potem jednak było lepiej, a momentem, w którym pechowa karta ostatecznie się odwróciła, było niespodziewane spotkanie z orangutanami. Tradycyjnie bardzo dziękuję wszystkim czytającym, a zwłaszcza komentującym.

______

To jeszcze nie koniec podróży na ten rok, który jest dla mnie bezwzględnie najlepszy podróżniczo w historii. W międzyczasie odwiedziłem Francję i Słowację z wypadem na Węgry, tych podróży jednak tutaj nie będę opisywał. Ale opiszę kolejną - już za dwa tygodnie wybieram się na największe spotkanie ekstremalnych podróżników, jakie widział świat. Odbędzie się w Europie, a więc niby mało egzotycznie jak na taką paczkę, ale jednak w miejscu niezwykłym. Może ktoś pokusi się o zgadnięcie? Podpowiedzi:

1. Na południe od Polski.
2. Miejsce można w zasadzie uznać za ziemię niczyją. Terytorium jest w paradoksalnej sytuacji, w której dwa kraje ościenne się do niego nie przyznają.
3. Niedawno na tym terenie zostało utworzone niezależne „państwo”, a grupa polskich posłów chciała nawet jego oficjalnego uznania.

Chciałbym zwycięzcy obiecać upominek z tego miejsca, ale szczerze mówiąc nie mam pewności, czy cokolwiek da się tam kupić. A więc warunkowo obiecuję :-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (15)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
mamaMa
mamaMa - 2017-10-04 19:56
Czyżby Liberland?
 
stock
stock - 2017-10-04 19:59
Łał, nie spodziewałem się, że tak szybko pójdzie. Zgadza się, Liberland, brawo!
 
genek
genek - 2017-10-04 20:03
Gratulacje - tez jestem zaskoczony szybkościa odpowiedzi. Brawo mamaMa!!
 
mamaMa
mamaMa - 2017-10-04 21:15
:-)

Cieszę się bardzo i czekam na relację z tej czeskiej, acz wolnej krainy;-)
 
zula
zula - 2017-10-05 07:19
Gratuluję mamaMa!
Stock za opis Twojej wyprawy i zdjęcia bardzo dziękuję i oczywiście czekam na wyjątkowe kolejne miejsce!
 
BPE
BPE - 2017-10-05 07:49
na tak, przejazd pociągiem i stacja końcowa mogą rozczarować - my jechalismy w drugą stronę więc Singapur już nas zaskoczył pozytywnie ...... uwielbiam to miasto ......
 
Mirka66
Mirka66 - 2017-10-06 19:06
Fajnie ! Niestety nie dotarlam tam jeszcze , ale wszystko przede mna :)
 
Marianka
Marianka - 2017-10-22 04:48
Jak to jest, że ludzie sporo podróżujący jakoś tego multi kulti aż tak się nie obawiają? :)
Dzięki za świetną relację i sporo inspiracji! I z niecierpliwością czekam na relację z kolejnej egzotycznej podróży!
 
 
stock
Wojtek
zwiedził 51.5% świata (103 państwa)
Zasoby: 640 wpisów640 2686 komentarzy2686 7849 zdjęć7849 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
23.11.2024 - 24.11.2024
 
 
01.11.2024 - 11.11.2024
 
 
12.09.2024 - 22.09.2024