Nasze podróże z dziećmi charakteryzuje skupianie się na mniejszych ośrodkach i unikanie, a czasem wręcz zaniedbywanie, dużych miast. Nie inaczej było podczas tej wycieczki, kiedy to niewiele czasu spędziliśmy w Porto, a Lizbonie poświęciliśmy tylko jeden dzień. Nie żałujemy tego zbytnio, Lizbona jest na tyle ważnym hubem, że na pewno kiedyś do niej wrócimy podczas kolejnych podróży.
W przypadku tego miasta wynajęty samochód był raczej przeszkodą niż pomocą – miasto o wiele łatwiej zwiedzać za pomocą komunikacji miejskiej, nawet lotnisko jest położone bliżej centrum niż w Warszawie. Miejsc parkingowych jest mało, a istniejące w godzinach szczytu są na ogół przepełnione. Przez problemy z parkowaniem historyczne centrum miasta widzieliśmy w zasadzie tylko z okien samochodu.
Aby skompletować listę UNESCO w kontynentalnej Portugalii na początku zwiedziliśmy słynny
Klasztor Hieronimitów, dopełniający wielką trójkę portugalskich monasterów. Klasztor jest kolejnym pięknym przykładem architektury manuelińskiej, a przylegający do niego kościół był najładniejszy zwiedzony przez nas w Portugalii. Jest też jeszcze jeden powód, dla którego każdy podróżnik powinien odwiedzić Klasztor Hieronimitów – tu leży jeden z największych podróżników w dziejach,
Vasco da Gama. Odkrywca umarł wprawdzie w Koczinie (pierwotne miejsce jego pochówku odwiedziłem i opisywałem w relacji z Indii), jedna niedługo później jego ciało przewieziono do Lizbony i z wielką pompą pochowano w pięknym sarkofagu. Vasco da Gama to jeden z najbardziej czczonych portugalskich bohaterów – nic dziwnego, to on zapewnił ojczyźnie największe bogactwa i krótkotrwałe prowadzenie w epoce wielkich odkryć geograficznych. Imieniem Vasco da Gamy nazwano też najdłuższy most w Europie – mierzącą ponad 12 kilometrów przeprawę nad Tagiem, jedną z dróg dojazdowych do Lizbony ze wschodu. Mieliśmy okazję nim przejeżdżać i wrażenie jest niesamowite, szczególnie w najwyższym punkcie przeprawy.
Sam klasztor jest chyba największym budynkiem tego typu w Portugalii, ale do zwiedzania jest przeznaczona jego mała część. Pozostałe pomieszczenia zajęło muzeum archeologiczne, do którego kupuje się osobny bilet.
Na liście UNESCO umieszczone są dwa obiekty z Lizbony – oprócz klasztoru jest tam też
Torre de Belem, najbardziej chyba znany symbol miasta. Sama wieża jest malutka, ale kolejka do niej – ogromna (notabene, właśnie z powodu małych rozmiarów, bo jednorazowo może tam wejść niewielu turystów). Z powodu przedłużającego się oczekiwania Torre de Belem zwiedziliśmy tylko z zewnątrz. Po drodze z klasztoru do wieży znajduje się jeszcze jeden symbol Lizbony -
Pomnik Odkrywców. Pomnik w kształcie statku przedstawia najważniejsze postacie z okresu wielkich odkryć geograficznych.
Po opuszczeniu dzielnicy Belem zwiedziliśmy jeszcze
Muzeum Calouste Gulbenkiana, jednego z naftowych magnatów i mecenasa sztuki. Z centrum Lizbony zdążyliśmy właściwie zobaczyć tylko portugalski
Panteon Narodowy, piękną świątynię z jedną z najwspanialszych kopuł w Portugalii. Znajdują się tu sarkofagi m.in. piłkarza
Eusebio czy największego przeciwnika Salazara, zamordowanego przez tajną policję
Humberto Delgado.
Podsumowując, po Portugalii spodziewaliśmy się wiele, ale kraj w pełni zasłużył na wysokie noty. Portugalia w zasadzie nie ma słabych punktów, a jej mocne strony są naprawdę mocne. Zadbane i czyste miasta z unikalną architekturą, monumentalne klasztory, mili ludzie, łatwa dostępność, względnie niskie ceny i przyjazna polityka dla rodzin z dziećmi – to wszystko sprawiło, że oceniliśmy Portugalię jako numer jeden ze wszystkich krajów europejskich. Do prześcignięcia absolutnego numeru jeden, którym jest Japonia, zabrakło przede wszystkim egzotyki. Ale egzotykę dostaliśmy w sporej dawce na Wyspie Świętego Tomasza, z której relacja już za chwilę.