Na naszym, zdawałoby się, nudnym i przewidywalnym podróżniczo kontynencie, zostało jeszcze miejsce zupełnie niezwykłe i unikatowe w skali całego świata. Otoczona mgiełką tajemnicy, trudno dostępna i zamknięta dla co najmniej połowy populacji świata
Republika Autonomiczna Góry Athos, zajmująca południową część wschodniego cypla Półwyspu Chalcydyckiego w Grecji. Relacji z Athosu w polskojęzycznym Internecie jest bardzo mało (i to najczęściej niskiej jakości, jeśli nie liczyć sprawozdań z pielgrzymek prawosławnych, do których nie dotarłem), mam nadzieję więc, że moja dołoży choć małą cegiełkę do popularyzacji tego specyficznego zakątka. Ze względów dość oczywistych tym razem z najbliższej rodziny nie towarzyszył mi nikt oprócz taty.
Na początku trochę historii i informacji ogólnych – historia monastycyzmu na Górze Athos sięga ponoć początków chrześcijaństwa jako religii państwowej, choć pierwszy monastyr (istniejący zresztą do dziś) powstał tam w 963 r. Od tego czasu życie monastyczne trwa tam bez przerw, mimo czterystu lat panowania Turków (co pokazuje, że muzułmanie byli przez wiele wieków bardziej tolerancyjni niż chrześcijanie, choć ostatnio tendencja jest jakby odwrotna). Nawet podczas II wojny światowej, mimo wyjątkowo ciężkiej okupacji Grecji, Góra Athos, jako terytorium pod osobistą opieką Adolfa Hitlera, pozostała praktycznie nietknięta.
Athos cieszy się obecnie specjalnym statusem republiki autonomicznej z wyjątkowo ciekawymi i niespotykanymi nigdzie indziej postanowieniami (m.in. automatycznym nadawaniem obywatelstwa greckiego mnichom przyjętym na stałe do poszczególnych klasztorów). Jest też terytorium o szczególnym statusie wyłączonym z Unii Europejskiej, której przepisy antydyskryminacyjne byłyby stanowczo nie do pogodzenia z tradycją Republiki. Oprócz klasztorów greckich znajduje się tam również rosyjski, bułgarski i serbski (kiedyś również gruziński). Zachęcam do bardziej szczegółowego zapoznania się z historią i współczesnością Athosu - dość obszerna i wyczerpująca jest choćby polska wersja Wikipedii.
Góra Athos jest największym terytorium na świecie (336 km2, czyli więcej niż np. Malta), które jest całkowicie zamknięte dla kobiet*. Źródła podają, że zakaz ten był zniesiony (co najmniej) raz, kiedy to w XIV w. Athos odwiedził serbski car z małżonką. Niechęć do płci żeńskiej na Athosie jest posunięty do tego stopnia, że nawet zwierzęta powinny być tylko samcami. Podobno ten zakaz nie był zupełnie ściśle przestrzegany, ale i teraz wszystkie oglądane przez nas koty (których w monastyrach jest całkiem sporo) miały między nogami samcze atrybuty. Miało to pewnie znaczenie w przeszłości, kiedy większość transportu dokonywano mułami, obecnie tyczy się chyba tylko kotów, bo oczywiście zwierzęta dzikie na Athosie występują w obu płciach, a nawet, dzięki małej ilości ludzi, mają fantastyczne warunki do rozrodu.
Wiemy już, że kobiet na Athos nie wpuszczą, ale co z mężczyznami? Płeć brzydsza przed pielgrzymką na Świętą Górę powinna otrzymać specjalne zezwolenie władz Athosu, tzw.
diamonitirion. Raporty, zarówno sprzed kilku lat, jak i obecne, straszą niezwykłymi trudnościami w jego uzyskaniu. Oficjalnie wydawanych jest dziennie tylko 100 pozwoleń wstępu dla prawosławnych i 10 dla pozostałych wyznań. Praktyka jest jednak zupełnie inna – nasz prom do Dafni, głównego portu Athosu, był wypełniony całkowicie, tak na oko 200 pasażerami (takich promów tylko z Uranopulis przypływają trzy dziennie plus dodatkowe z Irassos po drugiej stronie półwyspu). Możliwości noclegowe klasztorów są zresztą kilku(nasto)krotnie większe. Jestem przekonany, że nieprawosławnych jest tam jednorazowo też znacznie więcej niż 10, a poznani przez nas katoliccy księża (!) opowiadali, że raz udało im się nawet uzyskać zezwolenie od ręki.
W każdym razie zdecydowanie lepiej jest ubiegać się o pozwolenie z wyprzedzeniem (można to zrobić przez internet po angielsku). Standardowy diamonitirion kosztuje 25 euro i pozwala na trzy bezpłatne noclegi na terenie Athosu wraz z „pełnym” wyżywieniem (o jedzeniu na Athosie jeszcze wspomnę). Noclegi trzeba załatwiać sobie samemu (najciekawiej jest każdy z nich zarezerwować w innym klasztorze) i to jest podobno największa trudność, bo w klasztorach z angielskim może być ciężko. Na pewno łatwiej będą mieli znający rosyjski, w szczególności w klasztorach rosyjskim, bułgarskim i serbskim.
My mieliśmy pod tym względem łatwiej, bo diamonitirion i noclegi załatwiał nam znajomy znajomych - polski ksiądz prawosławny z Salonik.
Dobrze jest też zawczasu zorganizować sobie transport – promy są czasami przepełnione i bez rezerwacji może nas spotkać niemiła niespodzianka. W rezerwacji promów mówią po angielsku, numery telefonów można znaleźć pod tym linkiem:
http://www.mountathosinfos.gr/pages/agionoros/ferry_info.en.html
Mówi się, że na Athos nie są wpuszczane dzieci – z pewnością jest to nieprawda, na promie dzieci było kilkanaścioro, najmłodsze tak na oko ośmioletnie. Być może nie mogą przebywać na nocleg – w klasztorach, w których się zatrzymywaliśmy faktycznie nie było żadnego.
Na koniec pierwszej części odpowiem na pytanie kiedy najlepiej jechać. Góra Athos to teren mocno górzysty (sam szczyt Athosu wyrasta niemalże z samego morza na wysokość ponad 2000 m. - fantastyczny widok), więc poruszanie się po niej podczas letnich upałów może być ciężkie. Wydaje się, że czas naszego pobytu na przełomie kwietnia i maja będzie idealny – temperatury w granicach 25 stopni i mimo wszystko brak tłumów.
Zapraszam już teraz do kolejnej części, relacji w której opiszę nasze doświadczenia z Athosu.
* Największym, ale nie jedynym – przykładem może być wyspa Okinoshima w Japonii, która też jest dostępna tylko dla mężczyzn. Już niedługo może się zrobić o niej bardzo głośno - na najbliższej sesji UNESCO w Krakowie będzie poddawana pod głosowanie jej kandydatura na listę Światowego Dziedzictwa. Powody zamknięcia dla płci pięknej i tu są religijne – Okinoshima jest świętą wyspą dla wyznawców szintoizmu.